Dziewczyny nie ma się co spinać kto ma gorzej. Ja teoretycznie też jestem młoda bo niedługo będę kończyć 29lat. Ale psychicznie jestem wytyrana bardziej niż niejedna 38-40latka, która stara się od np półtora roku. Oczywiście, że tym kobietom teoretycznie zostało mniej czasu, jakość komórek nie ta, ryzyko wad itp... Ale ja np całą najlepszą młodość spędzam w klinikach, życie dopasowuję pod badania, pracę pod wizyty, nie zmienię, bo może zajdę, a gdzieś nie będę mieć od razu umowy o pracę i tak od 7,5 roku. Teraz jestem już tak blisko celu bo dzięki ivf zachodzę, ale póki co jeszcze nie donosiłam ciąży. To dopiero masakruje mózg i psychikę.
I szczerze mówiąc jak słyszę od lekarzy że jesteśmy jeszcze młodzi to mam ochotę zabić. Wcale nie chciałam rodzić mając 30 lat, a mąż od dawna mówi, że chciałby, żeby dziecko pamiętało go chociaż z jednym czarnym włosem na głowie (będzie miał w tym roku 35 lat, ale geny takie, że biedny strasznie siwieje). Chciałam mieć wcześniej odchowane dzieci, żeby po 40stce nie siedzieć w pieluchach tylko sobie dojrzale poużywać świata.
Wy które późno się zdecydowałyście mam nadzieję, że przynajmniej młodość przeżyłyście jak należy, tyle mniej stresu w życiu