reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Kto po in vitro?

ja myślę, że te info o klasie zarodka i fotki są z godzin porannych a potem malutka może faktycznie zaczęła wychodzić z otoczki i dlatego kazali Wam jeszcze czekać. To by miało sens :)
Tez tak moglo byc :)
@hope322 @dżoasia to ja nie wiem co ta kobieta nam wtedy mówiła[emoji16]

---30tc---
Mysle, ze tak jak mowi @dżoasia mogla zaczac sie wykluwac i nie masz tego juz na zdjeciu :). Nie wazne, dzidzia zaraz bedzie na swiecie
 
reklama
ojej to dziwne... Raczej słuchałabym lekarza prowadzącego, ale tu dziewczyny po cyklach sztucznych mogą od razu podchodzić do kolejnego transferu... dziwna sytuacja, ale może lepiej odczekać ten miesiąc. Tylko znowu nie wiadomo jak odstawienie leków na tym etapie cyklu wpłynie na całokształt? A nie możesz cały czas chodzić do tego, który kazał Ci normalnie brać leki? Gdzie robiłaś usg? Bo jeśli miałaś dzwonić do kliniki z info o grubości endo to rozumiem, że robiłaś gdzieś indziej?
A powiem Ci szczerze, że chyba już u wszystkich lekarzy byliśmy. Bo jak już byliśmy u jednego to potem go sporo nie bylo i tak juz chyba jest to nasza 5,Pani doktor. Pierwszy zabieg przeprowadzala nam inna doktor (nie ta co przygotowywala nas z lekami) bo tamta była na urlopie.i teraz co do kolejnego podejscia taki u ktorego bylam stymulowana lekarz kazał brac leki od nowa a ta u ktorej juz chcielismy zostać kazała zrobic przerwe. usg mialam zrobic u siebie w miescie bo mam 300km do kliniki
 
Tak więc kochane moje. Moja wizyta była bardzo ciekawa a to za sprawą kreta, szpiega albo jak to się w czasach PRL mówiło TW, który gdzieś tu wśród nas jest.
Na wizycie przywitał mnie więc nie tylko lekarz ale i szefowa kliniki wraz z wydrukowanymi moimi wpisami tutaj.
Nie będę opowiadać jak wyglądała rozmowa zostawię to dla siebie i zaufanych mi osób. Przykro mi trochę bo traktowałam to miejsce zawsze szczególnie jako miejsce gdzie właśnie możemy z siebie wszystko wyrzucić wyzłościć się na lekarzy, kliniki, mężów, szefów, koleżanki, Boga czy niesprawiedliwość świata, gdzie mogłyśmy wylać z siebie cały ból, który czujemy a i się poradzić - to przecież dzięki Wam dowiedziałam się o wielu lekach czy badaniach, które powinnam mieć zrobione, to niektóre z Was same zauważyły, że coś jest nie tak z tym leczeniem mnie.
Poleciały mi więc dziś trochę łzy bo jednak poczułam się w jakiś sposób zdradzona przez kogoś kto tu wszedł może raz (nie ma pojęcia co my tu przeżywamy a uważał, że ma prawo mnie ocenić i donieś o moich wpisach) albo co gorsza którąś z nas, która wiedząc jakim cierpieniem jest ta cała walka tak sie zachowała no i zaskoczona też bo miała to być normalna wizyta. Sama przecież przyznałam, że może rzeczywiście nie powinnam brać do siebie specyficznego stylu bycia jednego z lekarzy bo jest dobry i postanowiłam mu zaufać.
W sumie jednak chcę podziękować tej osobie. Choć myślę, że nie zrobiła tego z dobrych pobudek to dobrze, że to wyszło. W sumie żałuję, że do takiej rozmowy doszło dopiero teraz. Może gdybym wcześniej poszła do Pani doktor i powiedziała to wszystko co powiedziałam dziś byłoby lepiej...
Podsumowując a nie wchodząc w szczegóły myślę, że z Panią doktor nawzajem wszystko sobie wyjaśniłyśmy (choć wyjąc jak głupia miałam małe problemy z wymową) i nie wiem może jestem głupia może naiwna ale zobaczyłam w jej oczach takie nie wiem jak to nazwać ale jakby współczucie, zrozumienie i chęć pomocy. Co ważne w końcu poczułam się wysłuchana - tak naprawdę wysłuchana. W końcu poczułam, że ktoś poświęca czas mi i mojemu przypadkowi.
Generalnie było ciężko ale myślę, że rozmowę zakończyliśmy w zgodzie. Niektórzy wtajemniczeni mi mówią, że jestem głupia, że teraz to już w ogóle nie będą chcieli mi pomóc a tylko udowodnić, że mi po prostu pomóc się nie da. Ja w to nie wierzę.
Zaufałam doktor Czerwińskiej, że zrobią wszystko co w ich stanie. Oddzielam grubą kreską to co było. Nie wracam do tego. Mam nadzieję, że i oni tak do tego podejdą.
Wam kochane życzę dużo szczęścia w staraniach. To mój ostatni wpis. Będzie mi Was bardzo brakowało, ale chyba rozumiecie... Co mogę na końcu Wam polecić jeśli macie takie obawy jak ja, że coś jest nie tak, jeśli czujecie się niewłaściwie w klinice czy przez lekarza traktowane lub cokolwiek idźcie do szefa, szefowej kliniki i szczerze porozmawiajcie. Powiedzcie co czujecie. Nie trzymajcie tego w sobie czy na forum w obawie przed tym, że potem Was przez to będą gorzej traktować. Nie zmieniajcie od razu kliniki tylko porozmawiajcie. Ja żałuję, że nie poszłam do doktor Czerwińskiej i nie powiedziałam wcześniej tego wszystkiego co powiedziałam dziś może wszystko teraz wyglądałoby inaczej.
Tymczasem trzymajcie się i walczcie o swoje marzenia kochane. Ja sercem i myślami zawsze będę z Wami. Tymczasem myślę, że my z GynCentrum dajemy sobie drugą szansę i nie patrząc wstecz wspólnie i ufając sobie walczymy o moje marzenia. Otwieram nowy rozdział i mam nadzieję, że zakończy się on szczęśliwie. Całuski i dziękuję za całe dobro i serce jakie mi tu okazało tak wiele z Was.
 
Tak więc kochane moje. Moja wizyta była bardzo ciekawa a to za sprawą kreta, szpiega albo jak to się w czasach PRL mówiło TW, który gdzieś tu wśród nas jest.
Na wizycie przywitał mnie więc nie tylko lekarz ale i szefowa kliniki wraz z wydrukowanymi moimi wpisami tutaj.
Nie będę opowiadać jak wyglądała rozmowa zostawię to dla siebie i zaufanych mi osób. Przykro mi trochę bo traktowałam to miejsce zawsze szczególnie jako miejsce gdzie właśnie możemy z siebie wszystko wyrzucić wyzłościć się na lekarzy, kliniki, mężów, szefów, koleżanki, Boga czy niesprawiedliwość świata, gdzie mogłyśmy wylać z siebie cały ból, który czujemy a i się poradzić - to przecież dzięki Wam dowiedziałam się o wielu lekach czy badaniach, które powinnam mieć zrobione, to niektóre z Was same zauważyły, że coś jest nie tak z tym leczeniem mnie.
Poleciały mi więc dziś trochę łzy bo jednak poczułam się w jakiś sposób zdradzona przez kogoś kto tu wszedł może raz (nie ma pojęcia co my tu przeżywamy a uważał, że ma prawo mnie ocenić i donieś o moich wpisach) albo co gorsza którąś z nas, która wiedząc jakim cierpieniem jest ta cała walka tak sie zachowała no i zaskoczona też bo miała to być normalna wizyta. Sama przecież przyznałam, że może rzeczywiście nie powinnam brać do siebie specyficznego stylu bycia jednego z lekarzy bo jest dobry i postanowiłam mu zaufać.
W sumie jednak chcę podziękować tej osobie. Choć myślę, że nie zrobiła tego z dobrych pobudek to dobrze, że to wyszło. W sumie żałuję, że do takiej rozmowy doszło dopiero teraz. Może gdybym wcześniej poszła do Pani doktor i powiedziała to wszystko co powiedziałam dziś byłoby lepiej...
Podsumowując a nie wchodząc w szczegóły myślę, że z Panią doktor nawzajem wszystko sobie wyjaśniłyśmy (choć wyjąc jak głupia miałam małe problemy z wymową) i nie wiem może jestem głupia może naiwna ale zobaczyłam w jej oczach takie nie wiem jak to nazwać ale jakby współczucie, zrozumienie i chęć pomocy. Co ważne w końcu poczułam się wysłuchana - tak naprawdę wysłuchana. W końcu poczułam, że ktoś poświęca czas mi i mojemu przypadkowi.
Generalnie było ciężko ale myślę, że rozmowę zakończyliśmy w zgodzie. Niektórzy wtajemniczeni mi mówią, że jestem głupia, że teraz to już w ogóle nie będą chcieli mi pomóc a tylko udowodnić, że mi po prostu pomóc się nie da. Ja w to nie wierzę.
Zaufałam doktor Czerwińskiej, że zrobią wszystko co w ich stanie. Oddzielam grubą kreską to co było. Nie wracam do tego. Mam nadzieję, że i oni tak do tego podejdą.
Wam kochane życzę dużo szczęścia w staraniach. To mój ostatni wpis. Będzie mi Was bardzo brakowało, ale chyba rozumiecie... Co mogę na końcu Wam polecić jeśli macie takie obawy jak ja, że coś jest nie tak, jeśli czujecie się niewłaściwie w klinice czy przez lekarza traktowane lub cokolwiek idźcie do szefa, szefowej kliniki i szczerze porozmawiajcie. Powiedzcie co czujecie. Nie trzymajcie tego w sobie czy na forum w obawie przed tym, że potem Was przez to będą gorzej traktować. Nie zmieniajcie od razu kliniki tylko porozmawiajcie. Ja żałuję, że nie poszłam do doktor Czerwińskiej i nie powiedziałam wcześniej tego wszystkiego co powiedziałam dziś może wszystko teraz wyglądałoby inaczej.
Tymczasem trzymajcie się i walczcie o swoje marzenia kochane. Ja sercem i myślami zawsze będę z Wami. Tymczasem myślę, że my z GynCentrum dajemy sobie drugą szansę i nie patrząc wstecz wspólnie i ufając sobie walczymy o moje marzenia. Otwieram nowy rozdział i mam nadzieję, że zakończy się on szczęśliwie. Całuski i dziękuję za całe dobro i serce jakie mi tu okazało tak wiele z Was.
Powiem tylko tyle SZOK:wściekła/y::szok:
 
Szczerze mówiąc, to żeby mieć jakąś nadzieję, to jutro powinno być powyżej 10. Na tym etapie zarodek musi przyspieszyć, bo takie małe wartości bety nie świadczą o zdrowo rozwijającej się ciąży. Ale, że miałaś 2 bąble o ile dobrze pamiętam, to jeden mógł się faktycznie późno podjąć współpracę, więc lepiej mieć 100% pewność, że z czystym sumieniem możesz odstawić leki.
 
Tak więc kochane moje. Moja wizyta była bardzo ciekawa a to za sprawą kreta, szpiega albo jak to się w czasach PRL mówiło TW, który gdzieś tu wśród nas jest.
Na wizycie przywitał mnie więc nie tylko lekarz ale i szefowa kliniki wraz z wydrukowanymi moimi wpisami tutaj.
Nie będę opowiadać jak wyglądała rozmowa zostawię to dla siebie i zaufanych mi osób. Przykro mi trochę bo traktowałam to miejsce zawsze szczególnie jako miejsce gdzie właśnie możemy z siebie wszystko wyrzucić wyzłościć się na lekarzy, kliniki, mężów, szefów, koleżanki, Boga czy niesprawiedliwość świata, gdzie mogłyśmy wylać z siebie cały ból, który czujemy a i się poradzić - to przecież dzięki Wam dowiedziałam się o wielu lekach czy badaniach, które powinnam mieć zrobione, to niektóre z Was same zauważyły, że coś jest nie tak z tym leczeniem mnie.
Poleciały mi więc dziś trochę łzy bo jednak poczułam się w jakiś sposób zdradzona przez kogoś kto tu wszedł może raz (nie ma pojęcia co my tu przeżywamy a uważał, że ma prawo mnie ocenić i donieś o moich wpisach) albo co gorsza którąś z nas, która wiedząc jakim cierpieniem jest ta cała walka tak sie zachowała no i zaskoczona też bo miała to być normalna wizyta. Sama przecież przyznałam, że może rzeczywiście nie powinnam brać do siebie specyficznego stylu bycia jednego z lekarzy bo jest dobry i postanowiłam mu zaufać.
W sumie jednak chcę podziękować tej osobie. Choć myślę, że nie zrobiła tego z dobrych pobudek to dobrze, że to wyszło. W sumie żałuję, że do takiej rozmowy doszło dopiero teraz. Może gdybym wcześniej poszła do Pani doktor i powiedziała to wszystko co powiedziałam dziś byłoby lepiej...
Podsumowując a nie wchodząc w szczegóły myślę, że z Panią doktor nawzajem wszystko sobie wyjaśniłyśmy (choć wyjąc jak głupia miałam małe problemy z wymową) i nie wiem może jestem głupia może naiwna ale zobaczyłam w jej oczach takie nie wiem jak to nazwać ale jakby współczucie, zrozumienie i chęć pomocy. Co ważne w końcu poczułam się wysłuchana - tak naprawdę wysłuchana. W końcu poczułam, że ktoś poświęca czas mi i mojemu przypadkowi.
Generalnie było ciężko ale myślę, że rozmowę zakończyliśmy w zgodzie. Niektórzy wtajemniczeni mi mówią, że jestem głupia, że teraz to już w ogóle nie będą chcieli mi pomóc a tylko udowodnić, że mi po prostu pomóc się nie da. Ja w to nie wierzę.
Zaufałam doktor Czerwińskiej, że zrobią wszystko co w ich stanie. Oddzielam grubą kreską to co było. Nie wracam do tego. Mam nadzieję, że i oni tak do tego podejdą.
Wam kochane życzę dużo szczęścia w staraniach. To mój ostatni wpis. Będzie mi Was bardzo brakowało, ale chyba rozumiecie... Co mogę na końcu Wam polecić jeśli macie takie obawy jak ja, że coś jest nie tak, jeśli czujecie się niewłaściwie w klinice czy przez lekarza traktowane lub cokolwiek idźcie do szefa, szefowej kliniki i szczerze porozmawiajcie. Powiedzcie co czujecie. Nie trzymajcie tego w sobie czy na forum w obawie przed tym, że potem Was przez to będą gorzej traktować. Nie zmieniajcie od razu kliniki tylko porozmawiajcie. Ja żałuję, że nie poszłam do doktor Czerwińskiej i nie powiedziałam wcześniej tego wszystkiego co powiedziałam dziś może wszystko teraz wyglądałoby inaczej.
Tymczasem trzymajcie się i walczcie o swoje marzenia kochane. Ja sercem i myślami zawsze będę z Wami. Tymczasem myślę, że my z GynCentrum dajemy sobie drugą szansę i nie patrząc wstecz wspólnie i ufając sobie walczymy o moje marzenia. Otwieram nowy rozdział i mam nadzieję, że zakończy się on szczęśliwie. Całuski i dziękuję za całe dobro i serce jakie mi tu okazało tak wiele z Was.
@MoKa trzymaj się i walcz o swoje szczęście. Jestem całym sercem z tobą i wierzę że nareszcie ci się uda w spokoju zostać mama. Pozdrawiam i całuję
 
Tak więc kochane moje. Moja wizyta była bardzo ciekawa a to za sprawą kreta, szpiega albo jak to się w czasach PRL mówiło TW, który gdzieś tu wśród nas jest.
Na wizycie przywitał mnie więc nie tylko lekarz ale i szefowa kliniki wraz z wydrukowanymi moimi wpisami tutaj.
Nie będę opowiadać jak wyglądała rozmowa zostawię to dla siebie i zaufanych mi osób. Przykro mi trochę bo traktowałam to miejsce zawsze szczególnie jako miejsce gdzie właśnie możemy z siebie wszystko wyrzucić wyzłościć się na lekarzy, kliniki, mężów, szefów, koleżanki, Boga czy niesprawiedliwość świata, gdzie mogłyśmy wylać z siebie cały ból, który czujemy a i się poradzić - to przecież dzięki Wam dowiedziałam się o wielu lekach czy badaniach, które powinnam mieć zrobione, to niektóre z Was same zauważyły, że coś jest nie tak z tym leczeniem mnie.
Poleciały mi więc dziś trochę łzy bo jednak poczułam się w jakiś sposób zdradzona przez kogoś kto tu wszedł może raz (nie ma pojęcia co my tu przeżywamy a uważał, że ma prawo mnie ocenić i donieś o moich wpisach) albo co gorsza którąś z nas, która wiedząc jakim cierpieniem jest ta cała walka tak sie zachowała no i zaskoczona też bo miała to być normalna wizyta. Sama przecież przyznałam, że może rzeczywiście nie powinnam brać do siebie specyficznego stylu bycia jednego z lekarzy bo jest dobry i postanowiłam mu zaufać.
W sumie jednak chcę podziękować tej osobie. Choć myślę, że nie zrobiła tego z dobrych pobudek to dobrze, że to wyszło. W sumie żałuję, że do takiej rozmowy doszło dopiero teraz. Może gdybym wcześniej poszła do Pani doktor i powiedziała to wszystko co powiedziałam dziś byłoby lepiej...
Podsumowując a nie wchodząc w szczegóły myślę, że z Panią doktor nawzajem wszystko sobie wyjaśniłyśmy (choć wyjąc jak głupia miałam małe problemy z wymową) i nie wiem może jestem głupia może naiwna ale zobaczyłam w jej oczach takie nie wiem jak to nazwać ale jakby współczucie, zrozumienie i chęć pomocy. Co ważne w końcu poczułam się wysłuchana - tak naprawdę wysłuchana. W końcu poczułam, że ktoś poświęca czas mi i mojemu przypadkowi.
Generalnie było ciężko ale myślę, że rozmowę zakończyliśmy w zgodzie. Niektórzy wtajemniczeni mi mówią, że jestem głupia, że teraz to już w ogóle nie będą chcieli mi pomóc a tylko udowodnić, że mi po prostu pomóc się nie da. Ja w to nie wierzę.
Zaufałam doktor Czerwińskiej, że zrobią wszystko co w ich stanie. Oddzielam grubą kreską to co było. Nie wracam do tego. Mam nadzieję, że i oni tak do tego podejdą.
Wam kochane życzę dużo szczęścia w staraniach. To mój ostatni wpis. Będzie mi Was bardzo brakowało, ale chyba rozumiecie... Co mogę na końcu Wam polecić jeśli macie takie obawy jak ja, że coś jest nie tak, jeśli czujecie się niewłaściwie w klinice czy przez lekarza traktowane lub cokolwiek idźcie do szefa, szefowej kliniki i szczerze porozmawiajcie. Powiedzcie co czujecie. Nie trzymajcie tego w sobie czy na forum w obawie przed tym, że potem Was przez to będą gorzej traktować. Nie zmieniajcie od razu kliniki tylko porozmawiajcie. Ja żałuję, że nie poszłam do doktor Czerwińskiej i nie powiedziałam wcześniej tego wszystkiego co powiedziałam dziś może wszystko teraz wyglądałoby inaczej.
Tymczasem trzymajcie się i walczcie o swoje marzenia kochane. Ja sercem i myślami zawsze będę z Wami. Tymczasem myślę, że my z GynCentrum dajemy sobie drugą szansę i nie patrząc wstecz wspólnie i ufając sobie walczymy o moje marzenia. Otwieram nowy rozdział i mam nadzieję, że zakończy się on szczęśliwie. Całuski i dziękuję za całe dobro i serce jakie mi tu okazało tak wiele z Was.
 
Tak więc kochane moje. Moja wizyta była bardzo ciekawa a to za sprawą kreta, szpiega albo jak to się w czasach PRL mówiło TW, który gdzieś tu wśród nas jest.
Na wizycie przywitał mnie więc nie tylko lekarz ale i szefowa kliniki wraz z wydrukowanymi moimi wpisami tutaj.
Nie będę opowiadać jak wyglądała rozmowa zostawię to dla siebie i zaufanych mi osób. Przykro mi trochę bo traktowałam to miejsce zawsze szczególnie jako miejsce gdzie właśnie możemy z siebie wszystko wyrzucić wyzłościć się na lekarzy, kliniki, mężów, szefów, koleżanki, Boga czy niesprawiedliwość świata, gdzie mogłyśmy wylać z siebie cały ból, który czujemy a i się poradzić - to przecież dzięki Wam dowiedziałam się o wielu lekach czy badaniach, które powinnam mieć zrobione, to niektóre z Was same zauważyły, że coś jest nie tak z tym leczeniem mnie.
Poleciały mi więc dziś trochę łzy bo jednak poczułam się w jakiś sposób zdradzona przez kogoś kto tu wszedł może raz (nie ma pojęcia co my tu przeżywamy a uważał, że ma prawo mnie ocenić i donieś o moich wpisach) albo co gorsza którąś z nas, która wiedząc jakim cierpieniem jest ta cała walka tak sie zachowała no i zaskoczona też bo miała to być normalna wizyta. Sama przecież przyznałam, że może rzeczywiście nie powinnam brać do siebie specyficznego stylu bycia jednego z lekarzy bo jest dobry i postanowiłam mu zaufać.
W sumie jednak chcę podziękować tej osobie. Choć myślę, że nie zrobiła tego z dobrych pobudek to dobrze, że to wyszło. W sumie żałuję, że do takiej rozmowy doszło dopiero teraz. Może gdybym wcześniej poszła do Pani doktor i powiedziała to wszystko co powiedziałam dziś byłoby lepiej...
Podsumowując a nie wchodząc w szczegóły myślę, że z Panią doktor nawzajem wszystko sobie wyjaśniłyśmy (choć wyjąc jak głupia miałam małe problemy z wymową) i nie wiem może jestem głupia może naiwna ale zobaczyłam w jej oczach takie nie wiem jak to nazwać ale jakby współczucie, zrozumienie i chęć pomocy. Co ważne w końcu poczułam się wysłuchana - tak naprawdę wysłuchana. W końcu poczułam, że ktoś poświęca czas mi i mojemu przypadkowi.
Generalnie było ciężko ale myślę, że rozmowę zakończyliśmy w zgodzie. Niektórzy wtajemniczeni mi mówią, że jestem głupia, że teraz to już w ogóle nie będą chcieli mi pomóc a tylko udowodnić, że mi po prostu pomóc się nie da. Ja w to nie wierzę.
Zaufałam doktor Czerwińskiej, że zrobią wszystko co w ich stanie. Oddzielam grubą kreską to co było. Nie wracam do tego. Mam nadzieję, że i oni tak do tego podejdą.
Wam kochane życzę dużo szczęścia w staraniach. To mój ostatni wpis. Będzie mi Was bardzo brakowało, ale chyba rozumiecie... Co mogę na końcu Wam polecić jeśli macie takie obawy jak ja, że coś jest nie tak, jeśli czujecie się niewłaściwie w klinice czy przez lekarza traktowane lub cokolwiek idźcie do szefa, szefowej kliniki i szczerze porozmawiajcie. Powiedzcie co czujecie. Nie trzymajcie tego w sobie czy na forum w obawie przed tym, że potem Was przez to będą gorzej traktować. Nie zmieniajcie od razu kliniki tylko porozmawiajcie. Ja żałuję, że nie poszłam do doktor Czerwińskiej i nie powiedziałam wcześniej tego wszystkiego co powiedziałam dziś może wszystko teraz wyglądałoby inaczej.
Tymczasem trzymajcie się i walczcie o swoje marzenia kochane. Ja sercem i myślami zawsze będę z Wami. Tymczasem myślę, że my z GynCentrum dajemy sobie drugą szansę i nie patrząc wstecz wspólnie i ufając sobie walczymy o moje marzenia. Otwieram nowy rozdział i mam nadzieję, że zakończy się on szczęśliwie. Całuski i dziękuję za całe dobro i serce jakie mi tu okazało tak wiele z Was.
Kochana szok ☹️ nigdy bym się nie spodziewała jest to przerażające [emoji22] bardzo mi przykro nie wiem co mogę więcej powiedzieć czytałam to 2 razy bo nie wierzyłam

Napisane na WAS-LX1 w aplikacji Forum BabyBoom
 
reklama
Tak więc kochane moje. Moja wizyta była bardzo ciekawa a to za sprawą kreta, szpiega albo jak to się w czasach PRL mówiło TW, który gdzieś tu wśród nas jest.
Na wizycie przywitał mnie więc nie tylko lekarz ale i szefowa kliniki wraz z wydrukowanymi moimi wpisami tutaj.
Nie będę opowiadać jak wyglądała rozmowa zostawię to dla siebie i zaufanych mi osób. Przykro mi trochę bo traktowałam to miejsce zawsze szczególnie jako miejsce gdzie właśnie możemy z siebie wszystko wyrzucić wyzłościć się na lekarzy, kliniki, mężów, szefów, koleżanki, Boga czy niesprawiedliwość świata, gdzie mogłyśmy wylać z siebie cały ból, który czujemy a i się poradzić - to przecież dzięki Wam dowiedziałam się o wielu lekach czy badaniach, które powinnam mieć zrobione, to niektóre z Was same zauważyły, że coś jest nie tak z tym leczeniem mnie.
Poleciały mi więc dziś trochę łzy bo jednak poczułam się w jakiś sposób zdradzona przez kogoś kto tu wszedł może raz (nie ma pojęcia co my tu przeżywamy a uważał, że ma prawo mnie ocenić i donieś o moich wpisach) albo co gorsza którąś z nas, która wiedząc jakim cierpieniem jest ta cała walka tak sie zachowała no i zaskoczona też bo miała to być normalna wizyta. Sama przecież przyznałam, że może rzeczywiście nie powinnam brać do siebie specyficznego stylu bycia jednego z lekarzy bo jest dobry i postanowiłam mu zaufać.
W sumie jednak chcę podziękować tej osobie. Choć myślę, że nie zrobiła tego z dobrych pobudek to dobrze, że to wyszło. W sumie żałuję, że do takiej rozmowy doszło dopiero teraz. Może gdybym wcześniej poszła do Pani doktor i powiedziała to wszystko co powiedziałam dziś byłoby lepiej...
Podsumowując a nie wchodząc w szczegóły myślę, że z Panią doktor nawzajem wszystko sobie wyjaśniłyśmy (choć wyjąc jak głupia miałam małe problemy z wymową) i nie wiem może jestem głupia może naiwna ale zobaczyłam w jej oczach takie nie wiem jak to nazwać ale jakby współczucie, zrozumienie i chęć pomocy. Co ważne w końcu poczułam się wysłuchana - tak naprawdę wysłuchana. W końcu poczułam, że ktoś poświęca czas mi i mojemu przypadkowi.
Generalnie było ciężko ale myślę, że rozmowę zakończyliśmy w zgodzie. Niektórzy wtajemniczeni mi mówią, że jestem głupia, że teraz to już w ogóle nie będą chcieli mi pomóc a tylko udowodnić, że mi po prostu pomóc się nie da. Ja w to nie wierzę.
Zaufałam doktor Czerwińskiej, że zrobią wszystko co w ich stanie. Oddzielam grubą kreską to co było. Nie wracam do tego. Mam nadzieję, że i oni tak do tego podejdą.
Wam kochane życzę dużo szczęścia w staraniach. To mój ostatni wpis. Będzie mi Was bardzo brakowało, ale chyba rozumiecie... Co mogę na końcu Wam polecić jeśli macie takie obawy jak ja, że coś jest nie tak, jeśli czujecie się niewłaściwie w klinice czy przez lekarza traktowane lub cokolwiek idźcie do szefa, szefowej kliniki i szczerze porozmawiajcie. Powiedzcie co czujecie. Nie trzymajcie tego w sobie czy na forum w obawie przed tym, że potem Was przez to będą gorzej traktować. Nie zmieniajcie od razu kliniki tylko porozmawiajcie. Ja żałuję, że nie poszłam do doktor Czerwińskiej i nie powiedziałam wcześniej tego wszystkiego co powiedziałam dziś może wszystko teraz wyglądałoby inaczej.
Tymczasem trzymajcie się i walczcie o swoje marzenia kochane. Ja sercem i myślami zawsze będę z Wami. Tymczasem myślę, że my z GynCentrum dajemy sobie drugą szansę i nie patrząc wstecz wspólnie i ufając sobie walczymy o moje marzenia. Otwieram nowy rozdział i mam nadzieję, że zakończy się on szczęśliwie. Całuski i dziękuję za całe dobro i serce jakie mi tu okazało tak wiele z Was.
No nieźle... Nie wiem czy to mogła być któraś dziewczyna stąd, raczej klinika też może sobie śledzić takie miejsca jak to, żeby poznać opinie pacjentów o swojej działalności. Tobie kochana życzę powodzenia w dalszych staraniach, może przynajmniej pochwalisz się kiedyś wynikiem tego podejścia w postaci zdjęcia usg;)
 
Do góry