reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Kto po in vitro?

Podziwiam Cię MoKa za podejście do całej sprawy. Nie wiem czy ja bym miała tyle klasy w sobie, żeby w ten sposób zakończyć jak Ty. Chylę czoła! Powodzenia !
 
reklama
hej. Powiem Wam, że cieszyłam się, że pojawiła się @ i zacznę od nowa przyjmować leki do kolejnego podejścia.
Po zrobieniu trzeciej bety która była mała, kazał mi lekarz odstawić leki i jak wystąpi @ to zacząć brać od nowa estrofem i encorton (cykl sztuczny).
Pytał czy chcemy podejść odrazu no to my, że tak.... dlatego od 1 dc zaczęłam brać leki, kazał między 9-12 dc zrobić USG i zadzwonić do kliniki z informacją o wielkości endometrium.
Nie był to mój lekarz prowadzący bo Pani dr u której już któryś raz byliśmy na wizycie była na urlopie.
Dziś zadzwoniłam na konsultacje i usłyszałam od Pani dr że po cyklu sztucznym musi być miesiąc przerwy... no i przy okazji dostałam zjeb... czemu sama biorę leki bez decyzji lekarza.....
Wspomniałam, że to było wszystko przedyktowane przez dr z kliniki.

No więc cóż.... Jedna klinika a informacje różne..... Leki odstawiłam i mam się wstawić pod koniec cyklu w klinice na zrobienie USG i powtórzenie badań bakteriologicznych.

Obyyy do następnej @ :-(
 
Tak więc kochane moje. Moja wizyta była bardzo ciekawa a to za sprawą kreta, szpiega albo jak to się w czasach PRL mówiło TW, który gdzieś tu wśród nas jest.
Na wizycie przywitał mnie więc nie tylko lekarz ale i szefowa kliniki wraz z wydrukowanymi moimi wpisami tutaj.
Nie będę opowiadać jak wyglądała rozmowa zostawię to dla siebie i zaufanych mi osób. Przykro mi trochę bo traktowałam to miejsce zawsze szczególnie jako miejsce gdzie właśnie możemy z siebie wszystko wyrzucić wyzłościć się na lekarzy, kliniki, mężów, szefów, koleżanki, Boga czy niesprawiedliwość świata, gdzie mogłyśmy wylać z siebie cały ból, który czujemy a i się poradzić - to przecież dzięki Wam dowiedziałam się o wielu lekach czy badaniach, które powinnam mieć zrobione, to niektóre z Was same zauważyły, że coś jest nie tak z tym leczeniem mnie.
Poleciały mi więc dziś trochę łzy bo jednak poczułam się w jakiś sposób zdradzona przez kogoś kto tu wszedł może raz (nie ma pojęcia co my tu przeżywamy a uważał, że ma prawo mnie ocenić i donieś o moich wpisach) albo co gorsza którąś z nas, która wiedząc jakim cierpieniem jest ta cała walka tak sie zachowała no i zaskoczona też bo miała to być normalna wizyta. Sama przecież przyznałam, że może rzeczywiście nie powinnam brać do siebie specyficznego stylu bycia jednego z lekarzy bo jest dobry i postanowiłam mu zaufać.
W sumie jednak chcę podziękować tej osobie. Choć myślę, że nie zrobiła tego z dobrych pobudek to dobrze, że to wyszło. W sumie żałuję, że do takiej rozmowy doszło dopiero teraz. Może gdybym wcześniej poszła do Pani doktor i powiedziała to wszystko co powiedziałam dziś byłoby lepiej...
Podsumowując a nie wchodząc w szczegóły myślę, że z Panią doktor nawzajem wszystko sobie wyjaśniłyśmy (choć wyjąc jak głupia miałam małe problemy z wymową) i nie wiem może jestem głupia może naiwna ale zobaczyłam w jej oczach takie nie wiem jak to nazwać ale jakby współczucie, zrozumienie i chęć pomocy. Co ważne w końcu poczułam się wysłuchana - tak naprawdę wysłuchana. W końcu poczułam, że ktoś poświęca czas mi i mojemu przypadkowi.
Generalnie było ciężko ale myślę, że rozmowę zakończyliśmy w zgodzie. Niektórzy wtajemniczeni mi mówią, że jestem głupia, że teraz to już w ogóle nie będą chcieli mi pomóc a tylko udowodnić, że mi po prostu pomóc się nie da. Ja w to nie wierzę.
Zaufałam doktor Czerwińskiej, że zrobią wszystko co w ich stanie. Oddzielam grubą kreską to co było. Nie wracam do tego. Mam nadzieję, że i oni tak do tego podejdą.
Wam kochane życzę dużo szczęścia w staraniach. To mój ostatni wpis. Będzie mi Was bardzo brakowało, ale chyba rozumiecie... Co mogę na końcu Wam polecić jeśli macie takie obawy jak ja, że coś jest nie tak, jeśli czujecie się niewłaściwie w klinice czy przez lekarza traktowane lub cokolwiek idźcie do szefa, szefowej kliniki i szczerze porozmawiajcie. Powiedzcie co czujecie. Nie trzymajcie tego w sobie czy na forum w obawie przed tym, że potem Was przez to będą gorzej traktować. Nie zmieniajcie od razu kliniki tylko porozmawiajcie. Ja żałuję, że nie poszłam do doktor Czerwińskiej i nie powiedziałam wcześniej tego wszystkiego co powiedziałam dziś może wszystko teraz wyglądałoby inaczej.
Tymczasem trzymajcie się i walczcie o swoje marzenia kochane. Ja sercem i myślami zawsze będę z Wami. Tymczasem myślę, że my z GynCentrum dajemy sobie drugą szansę i nie patrząc wstecz wspólnie i ufając sobie walczymy o moje marzenia. Otwieram nowy rozdział i mam nadzieję, że zakończy się on szczęśliwie. Całuski i dziękuję za całe dobro i serce jakie mi tu okazało tak wiele z Was.
Dżizys krejzi, aż się wierzyć nie chce... Wszystko będzie dobrze, rozpocznij wszystko od nowa, po resecie. Napewno się uda!

Napisane na SM-J710F w aplikacji Forum BabyBoom
 
Tak więc kochane moje. Moja wizyta była bardzo ciekawa a to za sprawą kreta, szpiega albo jak to się w czasach PRL mówiło TW, który gdzieś tu wśród nas jest.
Na wizycie przywitał mnie więc nie tylko lekarz ale i szefowa kliniki wraz z wydrukowanymi moimi wpisami tutaj.
Nie będę opowiadać jak wyglądała rozmowa zostawię to dla siebie i zaufanych mi osób. Przykro mi trochę bo traktowałam to miejsce zawsze szczególnie jako miejsce gdzie właśnie możemy z siebie wszystko wyrzucić wyzłościć się na lekarzy, kliniki, mężów, szefów, koleżanki, Boga czy niesprawiedliwość świata, gdzie mogłyśmy wylać z siebie cały ból, który czujemy a i się poradzić - to przecież dzięki Wam dowiedziałam się o wielu lekach czy badaniach, które powinnam mieć zrobione, to niektóre z Was same zauważyły, że coś jest nie tak z tym leczeniem mnie.
Poleciały mi więc dziś trochę łzy bo jednak poczułam się w jakiś sposób zdradzona przez kogoś kto tu wszedł może raz (nie ma pojęcia co my tu przeżywamy a uważał, że ma prawo mnie ocenić i donieś o moich wpisach) albo co gorsza którąś z nas, która wiedząc jakim cierpieniem jest ta cała walka tak sie zachowała no i zaskoczona też bo miała to być normalna wizyta. Sama przecież przyznałam, że może rzeczywiście nie powinnam brać do siebie specyficznego stylu bycia jednego z lekarzy bo jest dobry i postanowiłam mu zaufać.
W sumie jednak chcę podziękować tej osobie. Choć myślę, że nie zrobiła tego z dobrych pobudek to dobrze, że to wyszło. W sumie żałuję, że do takiej rozmowy doszło dopiero teraz. Może gdybym wcześniej poszła do Pani doktor i powiedziała to wszystko co powiedziałam dziś byłoby lepiej...
Podsumowując a nie wchodząc w szczegóły myślę, że z Panią doktor nawzajem wszystko sobie wyjaśniłyśmy (choć wyjąc jak głupia miałam małe problemy z wymową) i nie wiem może jestem głupia może naiwna ale zobaczyłam w jej oczach takie nie wiem jak to nazwać ale jakby współczucie, zrozumienie i chęć pomocy. Co ważne w końcu poczułam się wysłuchana - tak naprawdę wysłuchana. W końcu poczułam, że ktoś poświęca czas mi i mojemu przypadkowi.
Generalnie było ciężko ale myślę, że rozmowę zakończyliśmy w zgodzie. Niektórzy wtajemniczeni mi mówią, że jestem głupia, że teraz to już w ogóle nie będą chcieli mi pomóc a tylko udowodnić, że mi po prostu pomóc się nie da. Ja w to nie wierzę.
Zaufałam doktor Czerwińskiej, że zrobią wszystko co w ich stanie. Oddzielam grubą kreską to co było. Nie wracam do tego. Mam nadzieję, że i oni tak do tego podejdą.
Wam kochane życzę dużo szczęścia w staraniach. To mój ostatni wpis. Będzie mi Was bardzo brakowało, ale chyba rozumiecie... Co mogę na końcu Wam polecić jeśli macie takie obawy jak ja, że coś jest nie tak, jeśli czujecie się niewłaściwie w klinice czy przez lekarza traktowane lub cokolwiek idźcie do szefa, szefowej kliniki i szczerze porozmawiajcie. Powiedzcie co czujecie. Nie trzymajcie tego w sobie czy na forum w obawie przed tym, że potem Was przez to będą gorzej traktować. Nie zmieniajcie od razu kliniki tylko porozmawiajcie. Ja żałuję, że nie poszłam do doktor Czerwińskiej i nie powiedziałam wcześniej tego wszystkiego co powiedziałam dziś może wszystko teraz wyglądałoby inaczej.
Tymczasem trzymajcie się i walczcie o swoje marzenia kochane. Ja sercem i myślami zawsze będę z Wami. Tymczasem myślę, że my z GynCentrum dajemy sobie drugą szansę i nie patrząc wstecz wspólnie i ufając sobie walczymy o moje marzenia. Otwieram nowy rozdział i mam nadzieję, że zakończy się on szczęśliwie. Całuski i dziękuję za całe dobro i serce jakie mi tu okazało tak wiele z Was.
Masakra. Nie chce nawet mysle jsk sue czulas jak to zobaczylas ale nie sadze zeby to byla ktoras z nas. Ja kiedys z,czystej ciekawości wpisalam swoj login z tego forum w google i bez problemu znalazłam swoje wypowiedzi wiec jak tu ktoś posluguje sie pełnym nazwiskiem to czytajac opinie o sobie bez problemu wpisy na forum znajdzie. Najważniejsze ze teraz pano dr wie ze ma sie porzadnie do sprawy przylozyc i wierze ze w sszczęśliwe zakonczenie sprawy
 
Wiecie co dziewczyny, ja tylko mam nadzieję, że historia Moki da do myślenia wszystkim lekarzom, którzy wiedzą o istnieniu tego forum... Tak ogólnie rzecz biorąc, to człowiek idzie do takiej kliniki, żeby znaleźć pomoc i zrozumienie, popada w skrajność, bo od każdego słyszy coś innego, jeden lekarz mówi jedno, drugi ma inne zdanie - zanim zaczną się mądrzyć przed pacjentem, powinni znaleźć jakieś porozumienie między sobą co do sposobu leczenia konkretnej osoby... Być może Moka mając na uwadze dalsze leczenie w tej klinice nie powinna pisać o sądzie itp, bo wiadomo, że ściany mają uszy, ale z drugiej strony człowiek starając się kilka lat o swoje szczęście, wydając dziesiątki tysięcy na leczenie, ma nadzieję usłyszeć, że jest dla niego szansa i otrzymać konkretny plan działania, a nie być "przepychany" od jednego do drugiego, słyszeć "to nie było dobre, z tym się nie zgadzam" etc... Moja klinika jaka jest to jest, kilka dziewczyn z tego forum uciekło z niej, bo nie były zadowolone, sama może też do końca nie wiem co o niej myśleć, ale przynajmniej jest tak, że jeden lekarz jest moim prowadzącym i wszystkie ważniejsze decyzje związane z moim leczeniem podejmuje on, nawet jak jest na urlopie, to ponoć jest w kontakcie telefonicznym z kliniką i na bieżąco podejmuje ostateczne decyzje. Leki do stymulacji miałam rozpisane przez niego, potem monitoringi u dwóch różnych, punkcję robił jeden dr, a pierwszy transfer drugi dr, ale nigdy nie było tak, że jeden negował drugiego... Dlatego myślę, że w klinice Gyn** potrzeba reorganizacji... Lekarze na czele z Panią Cz powinni ustalić jakąś wspólną ścieżkę działania aby uniknąć takich sytuacji, że pacjentka przy punkcji dowiaduje się: to było złe, tamto niedobre, leki nie takie... Chyba tu jest główny problem...?
 
reklama
Do góry