Cześć dziewczyny
Jestem tu nowa (nie nowa) bo czytam Wasze posty od dwóch tygodni
Martini znamy się z innego forum, gratuluję ciąży! Wszystkim gratuluję i za wszystkie starające się trzymam kciuki. Ja mam 27 lat, endometriozę 4 stopnia. W październiku miałam pierwszy transfer, nieudany. Drugi w listopadzie. Udało się. Ciąża trwała 6 tygodni i 6 dni. Poronienie samoistne. Był to straszny cios i postanowiliśmy zrobić badania genetyczne. Mieliśmy podchodzić do następnego in vitro, ale psychicznie nie byłam gotowa ani na walkę, ani na pozytywną betę. Zrezygnowaliśmy z M. i postanowiliśmy pożyć w końcu normalnie po 5 latach spędzonych w gabinetach. W międzyczasie przychodziły wyniki badań genetycznych. Badanie na trombofilię trzeba było powtórzyć, więc wynik dopiero po 2 miesiącach, ale zapomniałam o tym, bo w końcu odetchnęliśmy normalnością! W piątek przypomniało mi się o tym i pojechałam po wynik. Mutacja w genie PAI-1 homozygota. Z tego co zdążyłam wyczytać, to rzadka mutacja predysponująca do zawałów serca. Już przed robieniem badań genetycznych, rozmawialiśmy z M., że jeżeli wyjdzie coś nie tak to nie będziemy dalej walczyć. Tylko, że od kilku dni czuję ciągnięcie w podbrzuszu i okres się spóźnia. Czuję się dokładnie, jak po udanym transferze. Nie chce mi się nawet śnić, bo przecież lekarze dają mi 1% na naturalne poczęcie.. Rano byłam oddać krew. Czekam z ciągnącym brzuchem na wynik.