reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

moniusia umnie było łatwiej. Wszyscy bliscy znajomi wiedzą że M ma adoptowane dziecko. Zatem nikt, się nie pytał kiedy my itp...My ogólnie jesteśmy otwarci z M i normlanie na temat bezpłodności rozmawiamy. Ale może dlatego, że my nie mamy nic do ukrycia. Adoptus od małego wie, że jest przysposobiony. Ja to przechodziłam gadki ludzi - to najwyżej drugie adoptujecie:wściekła/y:. Jedyne co mi się cisnęło na usta - a co wy qurwa wiecie o adopcji!. Najlepsze jest to że mówiły to osoby, które stać było na 2,3 dziecko i jakoś nie biegły do ośrodka po dziecko. Ludzie są zakłamani. Maja tez zafałszowany obraz adopcji. Adopcja nie jest altruistyczna, jest bardzo smutna, ale jest tez dużo pięknych emocji. Spotkałam się tez z tym, ze jeden z moich znajomych nazwał te dzieci odpadem. Przyszedł gościu zrobił co zrobił, a ty wychowujesz jego "spuściznę". Z drugiej strony wiele z nas to taka spuścizna:-p Po takim przyjęciu, jakoś temat ivf przechodził gładko. Może dlatego że nie mam fanatyków wśród znajomych. No i te współczucie w oczach, jak ludzie się patrzyli na mnie czy mojego M o informacji o adopcji. Ludzie nam współczuli, jemu bo nie ma dzieci. A mi bo takiego wzięłam...i tez nie będę miała dzieci. Co do teściów oboje nie żyją, wiec tez nie mam co porównać. Ale z tego co słyszałam to spox ludzie i bardzo mądrzy. Zatem raczej problemów by nie było. Ty masz teraz ciezki orzech do zgryzienia. Ja miałam taki sam po poronieniu, młodzież do nas przyjechała na weekend. Nie mogłam wymagać od męża żeby ograniczył te kontakty na jakiś czas, bo on za to odpowie a ja poniosę inne konsekwencje. Mimo naszej straty on tęsknił za synem... co mnie tez irytowało. Więc stwierdziłam, że się pakuje i jadę na parę dni do przyjaciółki. Nie służy to małżeństwu, ale musisz dbać o siebie. Z drugiej strony jak ma się to rozpaść to niech się teraz rozpadnie kiedy jesteś młoda... Ja może mam innych znajomych. Ale wbrew wszystkiemu dużo osób się rozstaje z powodu bezpłodności. Czasem nic nie ma między nimi, a walczą o dziecko, żeby "wygrać z losem" i kiedy to dziecko już jest nic się nie zmienia i związek się rozpada. Czasem podczas leczenia, już związek się psuje, udaje się ludzie usuwają ciąże i się rozchodzą. Najwięcej rozpadu związków jest po adopcji, wiele osób nie daje rady i się rozstają. Wiele chce żyć w świadomej bezdzietności i budzi się w wieku 38, 40 lat i nie może mieć dzieci ale na męża patrzeć nie może.. i albo się rozstają albo żyją obok siebie. Pomyśl nad tym co ty chcesz i ile jesteś w stanie dać. Teściówka nie będzie zadowolona trudno, jej problem. Może druga będzie lepsza:-p zarcik oczywiście. Moim zdaniem ona jest toksyczna i wami manipuluje, doskonale powinna to zrozumieć, a nie stawiać was w takiej sytuacji. Ja myślę, że M nie chce przeciwstawić się matce, a właściwie jej oczekiwaniom. I nie chce Cię martwić, ale dla "świętego spokoju" facet będzie robiła jak ona chce. W pewnym momęcie teściowa będzie Cię jeszcze bardziej przyciskać, jak ty będziesz się odsuwać. W efekcie dojdzie do starcia. Pewnie wybuchniesz ty :-D Ona nie mogąc na Ciebie wpłynąć, pójdzie manipulować twoim M, żeby coś na tobie wymusił - wiesz rozmowy o *******ach i o TOBIE :-p I teraz uwaga uwaga albo M stanie za tobą i powie żeby mamusia się od..... albo będzie chciał urobić Ciebie. Gdy mamusi się nie uda uzyskać tego co chciała od (syna) to będzie bardzo pokrzywdzona i uzna że to wy zrobiliście jej krzywdę. Sytuacja w skrócie to - trójkąt dramatyczny. Tak manipulują toksyczni rodzice...
 
Ostatnia edycja:
reklama
Czesc laseczki:tak:

Monia ,ja sie wtrace do tematu od innej strony.Bo tesciowa,rodzina,dzieci...rozumiem wnerwia i cholernie boli. A twoje zycie z mezem ,jak ono sie uklada,?bo mi niestety wyglada na to ,ze to twoj M jest powodem calej zaistnialej sytuacji i to miedzy wami jest ognisko chorobowe ,ktore trzeba leczyc i to porzadnie. Wszystko ma gdzies swoj poczatek,kazda katastrofa i kazda klotnia. I nie mowie juz tutaj o invitro,ale zastanawiam sie gdzie w waszym zwiazku jest lojalnosc wobec partnera, szacunek i gdzie ta milosc? Ty podcinasz jemu galezie na ktorej on siedzi( jego rodzina) on tobie ( pragnienie dziecka i brak wsparcia z jego strony) Na razie wyglada to tak,ze ty na niego ,a on na ciebie. Pisaniem sms daleko nie zajdziesz,wam jest potrzebna gleboka, spokojna rozmowa bez oskarzania a z proba zrozumienia drugiej osoby i wyjscia jej troche na przeciw. I pewno ,ze sie lzy poleja,i obydwoje pewno powiecie cos ,czego wcale nie chcieliscie powiedziec ..tego sie uniknac nie da.Ale wazne zeby rozmawiac i nie uciekac od tematu,bo im dluzej czekasz tym jest gorzej. moze warto sprobowac uswiadomic jemu ,ze jest z Toba ozeniony a nie ze swoja rodzina, ze TY jego w tej chwili potrzebujesz ,bo zycie Ci sie wali a nie tesciowej i tabunu dzieci. Jezeli facet tego nie zrozumie i pomimo tego ,wazniejsza bedzie dla niego fasada szczesliwego malzenstwa,to trzeba sie zastanowic czy w takim zwiazku trwac i niszczyc sobie zycie ,czy sie pozegnac. Ja sie zegnalam 2 razy bo za duzo we mnie zdrowego rozsadku i tez przeplakalam nie wiem ile nocy, nasluchalam sie z kazdej strony,ile to jeszcze razy mam zamiar sobie zycie ukladac itp. Na koncu to jednak TWOJE zycie i czasami ludzie pomimo tego ,ze sa z natury dobrzy i chca dla wszystkich dobrze ida po prostu obok a nie razem. Przemysl sobie to co ci napisalam,mozesz napisac ,ze nie mam racji,ze bzdury pisze .Nie wiem ,nie mieszkam z wami .Moge tylko wnioski wyciagac z tego co napisalas.
Do invitro potrzebna jest dojrzalosc i madre wsparcie ze strony mezczyzny.

Kochana wiem o czym mowisz ale do niektórych rozmów dorasta sie ( emocjonalnie) latami... Wazne zeby robic krok na przód.
U nas takim testem była corka meza o ktorej nie umiał rozmawiac i tym jak js kocha jsk za nia teskni jak by zrobił dla niej wszystko - po prodtu nie umiał. Minęły lata zanim to wszystko pogodził nauczył sie mi mowic o tym, ze np jest smutny bo ona wyjechała cokolwiek, wczesniej nie było mowy o dziecku wspólnym ... Ile ja łez wylałam - kochałam go a Chciałam miec dzieci s on mowil nie. Nie jedna osoba by moeila ze mam czym predzej zostawić go bo bede nieszczesliwa ... Ale on potrzebował czasu, to nie takie proste dla niego do przetworzenia było.
Koniec końców on namawiał mnie na in vitro bo im dluzej bylismy razem tym bardziej on chciał miec rodzine, ze mna.
Rozmowy sa trudne ... Ale bardzo warto nad tym pracowac :)
 
-Moniusia babo jak ja Cie rozumiem... Niestety... Chyba każda tu z nas doświadczyła/doświadcza tego czego Ty teraz.
Boziu. Te emocje są straszne. Ta niepewność, gniew, żal, itp Niepłodnośc strasznie zryła mój mózg. Jestem tym szczęśliwcem, że mamy już dziecko. Powinnam więc już sobie odpuścić. Bo nie można chcieć więcej. Walczymy. Pewnie jesteśmy na straconej pozycji. Tylko że póki nie powiem sobie już definitywnie dość. Nadzieje jest. Zakładamy 3 procedury ivf. Czy bedzie ich wiecej nie wiem, może.
Tylko powiem że odkąd podjeliśmy decyzję o adopcji. Kamień spadł mi z serca. Nawet nie wiem czy przejdziemy te wszystkie etapy. Czy psychologowie, pedagodzy, lekarze stwierdzą że nadajemy się na rodziców. O ironio... Choć nimi jesteśmy... Mam nadzieję, a nadzieja umiera ostatnia. Choć czasem wątpie, że to wszystko się uda. Po jakimś czasie biore się w garść. Musze walczyć bo nikt za mnie tego nie zrobi.
Żeby było wiadomo jeszcze dokładnie z czym walczyć. Co jest przyczyną niepłodności. Było by łatwiej.
Wizyta w OA była dla mnie najlepszym wyborem. Odzyskałam spokój... Dziwne to, ale chyba powoli układam sobie to w głowie. Dzieci kocham. Chciałam mieć liczną rodzinę. Mamy jednego urodzonka. Za którego w dziękczynieniu powinnam iść do Częstochowy. Dają mi te błękitne oczęta siłe do walki. Ona chce rodzeństwo. Podobnie jak Kate po dziecko pójde do piekła. To się musi wkońcu udać.
I jak sobie przypominam ze studiów "etapy straty" (Zaprzeczenie -Gniew-Negocjacja – Depresja – Akceptacja) to wszystko już mam za sobą.
Wydaje m i się że już jestem na ostatnim etapie. Z małym szczególem że podejde do ivf które nam zostało, żeby nie żałować.
Też mnie bolały ciąże koleżanek, znajomych, rodziny. Wyłam do księżyca także. Pamiętam dzieciątka niechciane na dyżurze. Jak je tuliłam i płakałam. Że ktoś pozbywa się dziecka a ja bym chciała mieć i nie mogę. Teraz wiem że te dzieci dają szczęscie innym rodzinom.

Kobietki walczyć! Mimo że wydaja się dziś że jest do dupy i dopada nas rezygnacja. Następnego dnia trzeba działać dalej. Cel jest jedyny i niepowtarzalny. Jeśli my nie zawalczymy to kto za nas to zrobi.
 
anne, widzisz, napisałaś, a on odpisał :) on rozumie tylko we mnie jest za duży żal i czasami mówię za dużo.. a tak na co dzień to jest cudnie.. mówimy do siebie jak dzieci, non stop przytuleni, jak na początku bycia razem, ja jestem jego pierwsza kobieta on moim pierwszym. Myślę,że nie ma zadnego ogniska chorobowego :) po prostu sytuacja wymaga takich kroków, że musimy się oddalić od jego rodziny, tzn. ja. Gdyby to się widziało z nimi raz na pół roku.. a ja z nimi nie dośc, ze na codzien w pracy(to wytrzymam) to jeszcze co weekend musimy tam jezdzic, albo jego ojciec przyjezdza (ooo od niego to muszę na pewno odpoczac) i cały czas tylko gada o tej ciezarnej szwagra, bo on ja uwielbia.. i o ciazy i tak jakby narzuca nam ich szczęście, a że nasze jest na drugim planie, bo teraz oni są najważniejsi, że trudno, że tak się stało. Ale, że teraz musimy być na ich zawołanie i tyle :) Niby nie mówi tego wprost, ale znam go jak swoją kieszeń i wiem, że w końcu to powie (tylko musi się narypać;p):) Jak dzwoni do M. to tylko chwilę co u nas, jak budowa, a za chwilę już tylko o nich.. Jak przyjeżdża to nie pyta się mnie jak się czuje, a jak już to tak jakby mało co go interesowała odpowiedź, tylko pyta się czy ta przyjaciolka pracuje, że on slyszał, ze jej nie było, ze sie źle czuła.... Przeszkoda jest tylko w jego rodzinie, choć ich szanuję tak jak i jego. Ale on to rozumie.. bo wie jak jest.. oni też chcą dobrze, ale nie rozumieją naszej sytuacji, myślą, że damy radę tak normalnie żyć, bawić się, cieszyć ze szczęścia innych. I to tylko o to chodzi kochana ;*


Widzisz,sama znalazlas to -"ognisko" -powazny ,ogromny problem o ktorym trzeba rozmawiac i znalesc sposob jak z tym dalej zyc,bo rodziny sie nie pozbedziesz ,bedziesz probowala go odsunac...kije poleca w twoja strone.Musicie szukac wyjscia dobrego dla wszystkich.I juz o tym bym spokojnie probowala rozmawiac,zastanowic sie .Wiem ze,to pomysl kompletnie ciezki do realizacje ale, co by bylo gdybyscie zaprosili rodzine do siebie i otwarcie ,wszystkim powiedzieli o waszych problemach?? i na tej podstawie oczekiwali troche zrozumienia i wsparcia?

odnosnie sms "ok,rozumiem"- ok,jestem w pracy nie mam czasu teraz dyskutowac, nie mam ochoty z toba pisac bez konca, wroce do domu to pogadamy,.... Zapytaj sie go jak wroci,co "zrozumial"??? i czy wie jak Ty sie czujesz?

Nie poddawaj sie kochana,powiedz co czujesz ...jak cokolwiek zostanie mu w glowce ,to i tak juz sukces:tak::tak::tak::tak:
 
kate, skąd ją znasz? hahahaha. Tak, to prawda ona jest toksyczna. W ogóle zawsze podpsasowuje się osobie, z którą rozmawia i gada na inną. A wiem ,że jak jest z innymi to gada o mnie :) M. się do niej przekonał też, kiedyś pokazała na co ja stać.. przy rozwodzie z M. ojcem, jeszcze wcześniej jak siostra M. urodzila, byliśmy młodzi, ja już marzyłam o swoim dziecku musielismy kolo nich latać, i sprzatac po nich, bo z nimi mieszkaliśmy, bo przecież ona ma dziecko! No, ale właśnie w tym czasie jak mieszkalismy z nimi matka m. prawie spowodowała wypadek, wyżywała się na M. i zaczeła go szarpać, bić po głowie. Choć M. nic nie zrobił.. on był zawsze taki grzeczny jakby miał 7 latek.. Boże, ta kobieta była dla mnie aniołem, aż do wtedy. Później jak wyjeżdzalismy do Nowegii pracować, to się rozpłakała i powiedziała przepraszam. Od tamtej pory jest niby lepiej, ale wiem, że jest dwulicowa trochę, choć bardzo jej zależy na rodzinie, mnie traktuje też jak córkę.. Co do M i przeciwstawiania sie to on potrafi, nie raz slyszalam, ze mowil nie nie przyjedziemy daj nam swiety spokój, albo do ojca tak jak mielismy słabszy dzień. Zawsze jest za mną, teraz wydaje mi się bardziej boi się utraty kontaktów z bratem niż tego, że się boi matce przeciwstawić :) Tego to jestem akurat pewna ;) A teściówka jeśli coś gada czy coś powie, że się źle zachowuję to powie innym, a nie mi :) ze mną będzie gadać na innych ;p chyba, że właśnie coś wybuchnie, ale teraz się zrobiła w ogóle mało konfliktowa :) Ona mnie rozumie, traktuję ją jak przyjaciółkę w sumie.. bardziej jestem cięta na ojca M. własnie przez to, że tak mi pokazuje, że ja jestem na drugim miejscu, a to ta przyjaciolka jest najważniejsza :) nie, że jestem zazdrosna, ale nie chcę w tym uczestniczyć :) Jeny kobieto.. musiałaś mieć kobieto mimo wszystko mega dużo siły w takiej sytuacji.. podziwiam... choć wiem, że na pewno Ci jej brakowało, ale nie wiem jak ja bym dala radę..

Emi, to Twój też ma dziecko? kurde, to nie miałaś łatwo.. mój M. też mowił, że nie chce dzieci.. m-c przed ślubem, że narazie nie, że nie czuję sie, żeby był dobrym ojcem.. wcześniej mówił, że tak, że chce, że od razu poślubie. a tu nagle przed ślubem.. Nie powiem, nagle poczułam się jakby ktoś mi otworzył oczy.. zostaw go, on Cię chyba nie kocha. Ale wiem, że musiał do tego dojrzeć.. i dojrzał :p ja już mu w 2 dni to wszystko wytłumaczyłam :p Nie no dojrzał, aż nadto.. ale właśnie tak jak piszesz.. wszystko trwa..
 
Ostatnia edycja:
moniusia mówisz za dużo?, mówisz to co Ci pod kopułą bombluje. Ty jesteś wrakiem człowieka i dopóki nie zaczniesz z nim gadać i nie wyrzucisz tego wszystkiego z siebie. To płakanie po pijaku się nie skończy a deprecha nie przejdzie. Ja starałam się mieć szyk i styl, zachować się z klasą. Nie mówić tego co może skrzywdzić M. W efekcie coraz więcej piłam, taaa wtedy człowiek sam potrafi się upodlić:-p Az nie wytrzymałam jak wywaliłam wszystko co mialam na wątrobie pewne oskarżenia były logiczne (dla mnie) pewne nawet dla mnie logiczne nie były. Mój M tez wywalił parę ciekawostek. Tak naprawdę dopiero wtedy się poznaliśmy, wiem kim jest mój mąż, on poznał mnie... To jest potrzebne, dla samego zdrowia psychicznego.
 
moniusia mówisz za dużo?, mówisz to co Ci pod kopułą bombluje. Ty jesteś wrakiem człowieka i dopóki nie zaczniesz z nim gadać i nie wyrzucisz tego wszystkiego z siebie. To płakanie po pijaku się nie skończy a deprecha nie przejdzie. Ja starałam się mieć szyk i styl, zachować się z klasą. Nie mówić tego co może skrzywdzić M. W efekcie coraz więcej piłam, taaa wtedy człowiek sam potrafi się upodlić:-p Az nie wytrzymałam jak wywaliłam wszystko co mialam na wątrobie pewne oskarżenia były logiczne (dla mnie) pewne nawet dla mnie logiczne nie były. Mój M tez wywalił parę ciekawostek. Tak naprawdę dopiero wtedy się poznaliśmy, wiem kim jest mój mąż, on poznał mnie... To jest potrzebne, dla samego zdrowia psychicznego.

Kate, pieknie to napisalas:tak: uklony w twoja strone. Problem polega na tym ze ,z natury bronimy naszych facetow( wiecznie matkowanie) i nie chcemy widziec i przyznac sie do tego ,ze jest nam zle !!! Ten proces trwa latami i dlatego potem to juz za pozno i na ratunek i na dziecko( ktore ma byc czesto tym ratunkiem,a to chore) i na wspolne zycie... Ja sie na szczescie szybko obudzilam i pozbieralam. To byla sytuacja szach-mat,koniec. I nie zaluje. Zycie w toksycznym zwiazku to niestety nic dla mnie.
 
Hej dziewczyny, Kropka ja tez jeszcze na wolnym:-)ale noc mialam tragiczna. Obudzilam sie po 3 I do 6 dopoki M nie wyszedl do pray nie spalam.masakra jakas. Ponoc powinnam byc senna a u mnie jak zawsze odwrotnie :crazy: ja mam bardzo krotkie cykle 21-22 dniowe I boje sie ze dzis badz jutro nadejdzie wredota I po ptakach.:no:
 
annemarie myślę że w twoim wieku(czytaj z takim doświadczeniem) tez będą szybkie cięcia. Pamiętam paru takich co mi odebrali radość życia. Jednemu w szczególności postawie pomnik, za to że przez dwa lata zrywał ze mną co dwa miesiące a potem wracał. W efekcie jak zerwał na stałe, to przez dwa lata(następne) kręcił mi się po życiu i nie mogłam się z nikim związać bo nie dawał mi mentalnie odejść. A sobie postawie pomnik za głupotę :-D
 
reklama
Moniusia a Ty nie przejmuj sie tak bardzo rodzina .w tym czasie powinnas pomyslec tylko o sobie .czasami kazdemu potrzebny jest taki zwykly zdrowy egoizm:tak:I nikogo tym az tak bardzo nie skrzywdzisz, bez przesady.;-)
 
Do góry