sykatynka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 15 Październik 2014
- Postów
- 1 899
O rany, tu dyskusja o adopcji a mnie nie ma?
Muszę wziąć w obronę te dzieciaki bo przedstawilyscie je tu jak jakieś małe potworki co to tylko marzą o tym żeby kogoś zadzgac.... W naszej organizacji mamy adopcje przede wszystkim dużych dzieci, ale pisząc duże mam na myśli nie 3-4 latki, bo to dla nas są maluchy, mam na myśli dzieci od 7 do nawet 12 lat. Oczywiście ze te dzieci mają swoją historię i swoją przeszłość, czasem taka, że zwykle osoby nawet nie potrafią sobie wyobrazić stopnia zaniedbania, w jakim dzieci trafiają do bidula... Często sikaja pod siebie, nie potrafią jeść sztuccami, pić z kubka, czasem nawet nie mówią normalnie tylko posługują się własnym językiem.... I mówię tu tylko o zajiedbaniach, nie będę pisać o przemocy w domu.... I te dzieciaki dopiero w domu dziecka zaczynają żyć w miarę normalnie i zaczynają się rozwijać... Pracuje w organizacji 4 lata, każdego roku robimy ok. 15 adopcji, z reguły dzieci powyżej 7 roku życia. I powiem wam ze miłość rodzicielska, uwaga, poczucie bezpieczeństwa działają cuda - dzieci które u nas miały metke upośledzonych okazuje się że są prymusami w szkole i świetnymi dzieciakami. Oczywiście ze wiąże się to z mnóstwem pracy i nie odbywa się bez trudności, rodzice adopcyjni też potrzebują odpowiedniego wsparcia, ale pięcioletnie blondyneczki co z nożem ganiaja za siostra to raczej wyjątek... Oczywiście jest to inny rodzaj rodzicielstwa, wymaga świadomości i odpowiedniego przygotowania, ale przynosi mnostwo szczęścia i spełnienia...
A a propos małych dzieci - jestem świeżo po pracy w domu małego dziecka - na oddziale jest 50 dzieci, wszystkie do 1. Roku życia, na 15 dzieci 2 opiekunki więc wyobraźcie sobie jak kiepsko mogą o te dzieci zadbać, chociaż się starają... A z całego domu dziecka w tej chwili do adopcji jest 2 dzieci. Pozostałe to właśnie nieuregulowana sytuacja prawna (no bo np. Jak mamusia jest w więzieniu i raz na pół roku odezwie się do dziecka to przecież nie można jej odebrać praw, a co tam ze robi to tylko po to żeby mieć skróconą karę i jak wyjdzie to nawet się nie pokaże), dużo dzieci ma problemy zdrowotne lub fas, bo takie dzieci najczęściej są zostawiane w szpitalu po urodzeniu... Znam przypadki kiedy sąd decyduje przez 4 lata o odebraniu władzy rodzicielskiej mimo ewidentnych wskazań, znam przypadki które się 'przykleily do szuflady' bo ktoś o nich zapomniał, znam rodzinę której odebrano dwójkę dzieci z powodu przemocy a jak się urodziło kolejne to sąd tyle zwlekal że dziewczynka leży teraz w dd na pół sparalizowana bo ja tatuś o ścianę rzucił, a i po tym wypadku nadal rodzice mają władzę rodzicielską...
Więc podsumowując - osoby które mówią że 'adoptuj sobie dziecko, przecież domy dziecka pękają w szwach', po prostu nie mają bladego pojęcia, tak samo jak te i moje ulubione (Emi) które sugerują urlop na cudowne poczęcie....
He rozpisalam się z rana...powiem wam jeszcze tylko jedno, jak wchodzi się do takiego domu małego dziecka do sali dzieci gdzie 15 dzieci ma 10 m2 i wszystkie pelzaja, raczkuja albo leżą i jak wchodzisz to zastygaja i wpatrują się w ciebie, to naprawdę serce się ściska i najchętniej zabraloby się je wszystkie do domu....
Muszę wziąć w obronę te dzieciaki bo przedstawilyscie je tu jak jakieś małe potworki co to tylko marzą o tym żeby kogoś zadzgac.... W naszej organizacji mamy adopcje przede wszystkim dużych dzieci, ale pisząc duże mam na myśli nie 3-4 latki, bo to dla nas są maluchy, mam na myśli dzieci od 7 do nawet 12 lat. Oczywiście ze te dzieci mają swoją historię i swoją przeszłość, czasem taka, że zwykle osoby nawet nie potrafią sobie wyobrazić stopnia zaniedbania, w jakim dzieci trafiają do bidula... Często sikaja pod siebie, nie potrafią jeść sztuccami, pić z kubka, czasem nawet nie mówią normalnie tylko posługują się własnym językiem.... I mówię tu tylko o zajiedbaniach, nie będę pisać o przemocy w domu.... I te dzieciaki dopiero w domu dziecka zaczynają żyć w miarę normalnie i zaczynają się rozwijać... Pracuje w organizacji 4 lata, każdego roku robimy ok. 15 adopcji, z reguły dzieci powyżej 7 roku życia. I powiem wam ze miłość rodzicielska, uwaga, poczucie bezpieczeństwa działają cuda - dzieci które u nas miały metke upośledzonych okazuje się że są prymusami w szkole i świetnymi dzieciakami. Oczywiście ze wiąże się to z mnóstwem pracy i nie odbywa się bez trudności, rodzice adopcyjni też potrzebują odpowiedniego wsparcia, ale pięcioletnie blondyneczki co z nożem ganiaja za siostra to raczej wyjątek... Oczywiście jest to inny rodzaj rodzicielstwa, wymaga świadomości i odpowiedniego przygotowania, ale przynosi mnostwo szczęścia i spełnienia...
A a propos małych dzieci - jestem świeżo po pracy w domu małego dziecka - na oddziale jest 50 dzieci, wszystkie do 1. Roku życia, na 15 dzieci 2 opiekunki więc wyobraźcie sobie jak kiepsko mogą o te dzieci zadbać, chociaż się starają... A z całego domu dziecka w tej chwili do adopcji jest 2 dzieci. Pozostałe to właśnie nieuregulowana sytuacja prawna (no bo np. Jak mamusia jest w więzieniu i raz na pół roku odezwie się do dziecka to przecież nie można jej odebrać praw, a co tam ze robi to tylko po to żeby mieć skróconą karę i jak wyjdzie to nawet się nie pokaże), dużo dzieci ma problemy zdrowotne lub fas, bo takie dzieci najczęściej są zostawiane w szpitalu po urodzeniu... Znam przypadki kiedy sąd decyduje przez 4 lata o odebraniu władzy rodzicielskiej mimo ewidentnych wskazań, znam przypadki które się 'przykleily do szuflady' bo ktoś o nich zapomniał, znam rodzinę której odebrano dwójkę dzieci z powodu przemocy a jak się urodziło kolejne to sąd tyle zwlekal że dziewczynka leży teraz w dd na pół sparalizowana bo ja tatuś o ścianę rzucił, a i po tym wypadku nadal rodzice mają władzę rodzicielską...
Więc podsumowując - osoby które mówią że 'adoptuj sobie dziecko, przecież domy dziecka pękają w szwach', po prostu nie mają bladego pojęcia, tak samo jak te i moje ulubione (Emi) które sugerują urlop na cudowne poczęcie....
He rozpisalam się z rana...powiem wam jeszcze tylko jedno, jak wchodzi się do takiego domu małego dziecka do sali dzieci gdzie 15 dzieci ma 10 m2 i wszystkie pelzaja, raczkuja albo leżą i jak wchodzisz to zastygaja i wpatrują się w ciebie, to naprawdę serce się ściska i najchętniej zabraloby się je wszystkie do domu....