reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

O rany, tu dyskusja o adopcji a mnie nie ma? :)
Muszę wziąć w obronę te dzieciaki bo przedstawilyscie je tu jak jakieś małe potworki co to tylko marzą o tym żeby kogoś zadzgac.... W naszej organizacji mamy adopcje przede wszystkim dużych dzieci, ale pisząc duże mam na myśli nie 3-4 latki, bo to dla nas są maluchy, mam na myśli dzieci od 7 do nawet 12 lat. Oczywiście ze te dzieci mają swoją historię i swoją przeszłość, czasem taka, że zwykle osoby nawet nie potrafią sobie wyobrazić stopnia zaniedbania, w jakim dzieci trafiają do bidula... Często sikaja pod siebie, nie potrafią jeść sztuccami, pić z kubka, czasem nawet nie mówią normalnie tylko posługują się własnym językiem.... I mówię tu tylko o zajiedbaniach, nie będę pisać o przemocy w domu.... I te dzieciaki dopiero w domu dziecka zaczynają żyć w miarę normalnie i zaczynają się rozwijać... Pracuje w organizacji 4 lata, każdego roku robimy ok. 15 adopcji, z reguły dzieci powyżej 7 roku życia. I powiem wam ze miłość rodzicielska, uwaga, poczucie bezpieczeństwa działają cuda - dzieci które u nas miały metke upośledzonych okazuje się że są prymusami w szkole i świetnymi dzieciakami. Oczywiście ze wiąże się to z mnóstwem pracy i nie odbywa się bez trudności, rodzice adopcyjni też potrzebują odpowiedniego wsparcia, ale pięcioletnie blondyneczki co z nożem ganiaja za siostra to raczej wyjątek... Oczywiście jest to inny rodzaj rodzicielstwa, wymaga świadomości i odpowiedniego przygotowania, ale przynosi mnostwo szczęścia i spełnienia...
A a propos małych dzieci - jestem świeżo po pracy w domu małego dziecka - na oddziale jest 50 dzieci, wszystkie do 1. Roku życia, na 15 dzieci 2 opiekunki więc wyobraźcie sobie jak kiepsko mogą o te dzieci zadbać, chociaż się starają... A z całego domu dziecka w tej chwili do adopcji jest 2 dzieci. Pozostałe to właśnie nieuregulowana sytuacja prawna (no bo np. Jak mamusia jest w więzieniu i raz na pół roku odezwie się do dziecka to przecież nie można jej odebrać praw, a co tam ze robi to tylko po to żeby mieć skróconą karę i jak wyjdzie to nawet się nie pokaże), dużo dzieci ma problemy zdrowotne lub fas, bo takie dzieci najczęściej są zostawiane w szpitalu po urodzeniu... Znam przypadki kiedy sąd decyduje przez 4 lata o odebraniu władzy rodzicielskiej mimo ewidentnych wskazań, znam przypadki które się 'przykleily do szuflady' bo ktoś o nich zapomniał, znam rodzinę której odebrano dwójkę dzieci z powodu przemocy a jak się urodziło kolejne to sąd tyle zwlekal że dziewczynka leży teraz w dd na pół sparalizowana bo ja tatuś o ścianę rzucił, a i po tym wypadku nadal rodzice mają władzę rodzicielską...
Więc podsumowując - osoby które mówią że 'adoptuj sobie dziecko, przecież domy dziecka pękają w szwach', po prostu nie mają bladego pojęcia, tak samo jak te i moje ulubione (Emi) które sugerują urlop na cudowne poczęcie....
He rozpisalam się z rana...powiem wam jeszcze tylko jedno, jak wchodzi się do takiego domu małego dziecka do sali dzieci gdzie 15 dzieci ma 10 m2 i wszystkie pelzaja, raczkuja albo leżą i jak wchodzisz to zastygaja i wpatrują się w ciebie, to naprawdę serce się ściska i najchętniej zabraloby się je wszystkie do domu....
 
reklama
Sykatynka już myślałam ze zapomniałas nie chciałam być nachalna. Spokojnie czekam:-) obyś miala dla nas dobre wiadomości bo M tez czeka :-p

Co dodanej adopcji, może coś co napisałam źle zabrzmiało. Ogólnie myślę, ze te dzieci nie muszą być małymi potworkami, ale czasem są:-p I nie wynika to z adopcji, tylko życia jakie miały wcześniej. Gdybym ja miała choć w połowie taki hardcore, to tez byłabym inną osobą. Na szczęście mam tylko fazy lękowe:-p co i tak jest dużo w porównaniu do "normalnych" osób. Mnie życie złamało i nie boję się powiedzieć, ze raczej nie nadaje się do białego domku z ogródkiem. Bo to zmieniło moje patrzenie na świat. To nie dom dziecka, czy adopcja tylko rodzice tych dzieci powodują, ze trzeba nad nimi popracować. Mówię o dzieciach z interwencji. Nie noworodkach,sierotkach itp...
Tacy rodzice mogą być wszędzie, niestety pokaleczonych ludzi jest mnóstwo tylko my nie wiemy co się dzieje za zamkniętymi drzwiami. Ja osobiście jestem zdania, ze cierpienie uszlachetnia:-p i ze tylko ludzie z charakterem potrafią się buntować:-p Nie można generalizować to fakt. Co do dziewczynki z nożem, ciężki przypadek dużo czasu pomocy psychologów, mądrych rodziców, bo czasem miłość nie wystarczy i wyjdzie z tego, albo i nie...ehhh Co do tej "łatwiejszej" adopcji np.noworodka wcale nie jest łatwiejsza:-p niesie za sobą inne problemy. Jak to zycie, zawsze cos...:-p

No i jeszcze jedna rzecz, ja bym wychodziła chora z takiego dd, bo tam same słodziaki a jeszcze jakby był u któregoś ten błysk w oku ehhh. Chyba nie dałabym rady pracować w dd, tak samo jak w hospicjum itp...bezpieczeństwo tych tak zwanych rodziców, tez jest istotne bo myślę, że po jakimś czasie pracy w dd, to mogloby grozic morderstwem tych tak zwanych rodziców:-p
 
pamiętam słowa lolitki, ze prawie wszystkim się udaje zaskoczyć po ivf. Tylko nie którzy rezygnują za wcześnie.Teorie potwierdza GiZaS, bodajże udała się 6 procedura...
mam taką samą teorię, zawsze żal (forma współczucia) mi ludzi, że nie wytrzymała głowa, że się poddali..........chociaż...z drugiej strony.....nic za cenę własnego zdrowia..........jestem strasznie rozżalona bo walczyłabym do skutku, nawet i 10 razy ivf ale nie mam takiej możliwości......komórki mam ale plemników kobiecie jeszcze nikt nie wyhodował :/ .....nie chcę/ nie mogę dalej obciążać męża...umówiliśmy się, że to już koniec i muszę dotrzymać słowa.....chociaż psychicznie jednak nie daję rady
Hehehe dyskusja fajna - szkoda tylko ze nie uświadamia sie wczesniej o problemie niepłodności jak o raku szyjki macicy.
Moze byśmy wczesniej sie badały moze społeczeństwo byłoby lepiej uświadomione bez pierniczenia " odpusc sobie i jedz na wakacje z mezem musisz sie wyluzowac "

No ja nie slyszalalm zeby sie komuś odetkały jajowody albo odrósł jajnik przez zmiane otoczenia :D
nooo właśnie ludziom trzeba uświadomienia a nie polityczno-kościelnej wojny :(

Ja już wiem, że jak coś to kolejny raz podchodzimy.. akurat znalazł się kupiec na naszą działkę..
Część kasy musimy oddać i akurat zostaje w razie czego na ivf.. a jak to w filmie "nic śmiesznego" z Pazurą w roli głównej to - "całe życie byłem drugi" i ze mną tak jest, wszystko za 2 razem, więc może i zaciążę za 2 ivf;p
hehhehhe to ja ci życzę tego najwyższego miejsca na podium :)
(P.S. ja jestem z bliźniaków i niestety mimo lepszego wykształcenia do dziś czuję się tą 2 )
Ja jestem za adopcja starszych dzieci, nie chce bawi się w dom i udawac mamy i taty. Jak będę dla tego dziecka matką to samo mnie na nią wybierze. A tym czasem budujmy rodzinę przez zasiedzenie:-p dlatego może drugie, jak się nie uda ivf albo ogólnie zrezygnujemy z ivf i może pomyślimy o małym szatanie.
mam bardzo podobne zdanie....u nas adopcja niemożliwa...mąż się nie zgadza a ja rozmyślam, że jeżeli by się udało to właśnie starsze dziecko, które samo sobie wybierze kim dla niego będę i przede wszystkim pozbędę się tego ciężaru oszustwa w udawanie (przepraszam, nie chcę nikogo urazić)

Tola to realizm ...........

agulla teraz wiesz, dlaczego byłam za tym żebyś nie robiła tak wcześnie bety.... trzymam żeby w poniedziałek ruszyło.....nie poddawaj się, walcz!

allle naskrobałyście........u mnie dzień gorszy niż wczoraj....ja jestem optymistką, zawsze znajduję pozytywne rozwiązania trudnych sytuacji..........mam nadzieję, że i teraz się uda.......a popłakać trzeba.........żeby się oczyścić i nabrać sił.... dlatego od wczorajszego wieczora się oczyszczam i planuję co dalej :)
 
Kate - czytałam to co napisałaś i nie wierzę. Ja rozumiem rozwód, ale żeby żadne z rodziców nie wzięło dziecka? Buch rodzina sie rozpadła to trzeba sie pozbyć dziecka.

Melissa - nie myśleliście o nasieniu dawcy? Wiem że to jest trudny temat i nie zawsze do przejścia.
 
stacy takie życie, potem ten człowiek sam zostawił swoją rodzinę i umarł w samotności w dość młodym wieku.


melissa ale lolitka miała ivf, tez była ciężka sprawa. Może odezwiesz się do niej ? tam było PESA, albo TESA.
 
agulla no oczywiście, ze ma bo zarodek był mrożony i to tez może powodować z wolniej się rozkręci. Pamiętaj, że mrożenie go uszkodziło, teraz skupił się na odbudowie i może później o 1dzien się zaimplantuje. Poza tym może beta była produkowana już 6dpt, ale było jej na tyle mało że jeszcze jej niw wykrył sprzęt. Gdybyś zrobiła np. o 22ej to możesz mieć pozytywną bete. To są rokowania a nie wyrocznia. Ogólnie szanse spadają, ale nie do zera, czasem zarodek się dzieli, bliźnięta jednojajowe i pojawia się beta później ale wysoka. To wszystko się dzieje, rzadko ale się dzieje:-p jeżeli bety nie będzie w 10dpt, to wtedy jest pozamiatane. Jak się pojawi, ale będzie niska to będziemy czekać czy się rozkręci itp...Jeżeli już na 100% byłoby wiadomo że wszystko jest przekreślone. To odstawiałybyśmy leki w 6dpt:-p
 
nie myśleliście o nasieniu dawcy? Wiem że to jest trudny temat i nie zawsze do przejścia.
nie bierzemy pod uwagę, to za bardzo uraziłoby męża a i ja nie mam do tego przekonania.....tzn na pewno nie chcę.

melissa ale lolitka miała ivf, tez była ciężka sprawa. Może odezwiesz się do niej ? tam było PESA, albo TESA.
nie będzie już biopsji, a innej metody nie ma.

agulla ja też myślę, że jest jeszcze szansa...mała ale jest....niepotrzebnie to wczoraj zrobiłaś :baffled:
 
reklama
melissa powiem tak, mój M ma słabe nasienie nie aż tak, mimo to łatwo nie było. Rozumiem, ze biopsja była i niestety nie udało się. Ale jest mnóstwo innych alternatywnych wyjść z tej sytuacji. Rozumiem, że dla M to jest jakby ktoś mu w pysk dał. Ale może należy zmienić myślenie. To wy robicie sobie to dziecko, na jego życzenie dziecko będzie spłodzone itp... My myśleliśmy o dawcy, mój M wiedział, ze będzie musiał się przełamać. W efekcie stwierdził, ze i tak wychowuje nie swoje biologicznie dziecko to co to za różnica. z drugiej strony, ta druga strona będzie miała "swoje" dziecko, więc to wymaga od partnera mega dojrzałości i wyzbycia się zazdrości. Jeżeli ma problem z dawcą to i z adopcją problem, tez będzie. Tylko będziecie równie nieszczęśliwi, bo to TEŻ nie będzie twoje biologiczne dziecko. Tylko ty będziesz musiała zrezygnować z biologicznego dziecka dla niego to już jest "poświecenie". A za takim poświęceniem idą zawsze srogie konsekwencje. Musisz się zastanowić co jest dla Ciebie ważniejsze posiadanie dzieci czy twój mąż, bo czasem po prostu lepiej się rozstać. Wiem, że brzmi to strasznie, ale jesteśmy tylko ludźmi. Skoro twój M ma prawo być egoistą to ty też:-p Wielu ludzi się okłamuje, że to nie ma znaczenia że bardziej kocha swojego partnera niż posiadanie dzieci. Jednak kiedy skończysz 38lat i nie będziesz miała kogo do serca przytulić, to raczej nie będziesz tak myśleć. A wtedy jeszcze trudniej będzie odejść, bo i po co...Zawsze może pójść coś nie tak i może się rozstać i co wtedy. jakie będą twoje odczucia do adoptowanego dziecka, bo myślę, że w przypadku dawcy byłoby Ci wszystko jedno:-p I tak twoje.
 
Do góry