Nie opowiedziałam Wam mojej historii wczoraj ze sklepu!
Otóż, poszłam do supermarketu po drobne zakupy na obiad, w ołówkowej spódniczce, bo nowa, bo taka fajna, bo tak ładnie widać brzuszek, ogólnie WOW - szacuneczek na dzielni
stanęłam przy kasie, przede mną 4 osoby, 3 młodych chłopaków, myślę ledwo co im wąs rośnie pod nosem, pan po 40stce, patrzę na tabliczę "kobiety w ciąży obsługujemy poza kolejnością", myślę sobie, szybko kolejka pójdzie, nie będę z tego korzystać, poza tym tak głupio mi wpychać się przed innych ludzi tylko dlatego, że jestem okrągła. Już kolejka doszła do mnie, jestem pierwsza. Pani kasjerka patrzy mi się głęboko w oczy i mówi "niech Pani przepuści tamtą kobietę w ciąży" (która defacto wychylała się, głośno sapała i łapała się za brzuch mojej wielkości, tylko żeby kasjerka to zauważyła). Ze zdziwienia i szoku nie byłam w stanie nic powiedzieć, a babeczka w ciąży zmierzyła mnie wzrokiem z "wyższością" i kazała mi posunąć swoje zakupy. Zareagowała tylko starsza kobieta za mną, mówiąc, że przecież ja też jestem w ciąży i ona nie rozumie co decyduje o kolejności - wielkość brzucha? Kasjerka powiedziała tylko "ee, yy, ale skoro ta Pani już jest to nie widzi problemu".
Wybaczcie, ale jedyne co mi się ciśnie na usta to siarczyste "no kur**". Chyba jestem za kulturalna, bo sama chciałam przepuścić babcie, która stała za mną z balkonikiem. Ehhh.