dzidzius118
Zaangażowana w BB
Lilia u nas było tak że na początku ja nie chciałam mieć jeszcze dzieci. Pobraliśmy się , kiedy ja byłam na II roku studiów, więc samo przez się nie chciałam. Potem praca i szukanie stabilizacji finansowej więc nadal zwlekałam. Jak już dostałam umowę na stałe zapaliła się lampka" teraz powiększamy rodzinkę"- no i tak już od 6-ciu lat bez rezultatu. Znajomi i rodzina pytali , kiedy będzie dzidzi. Ale od 2 lat już nie pytają, bo niektórzy wiedzą a inni się domyślają, że jet problem. Czasami dalsi znajomi jeszcze dopytują, ale rzadko. Najgorsze są życzenia świąteczne, podczas których zawsze życzą nam potomstwa, nawet zdarzyło się raz że mój M. dostał od rodziny bieliznę z pozycjami, co by nie leniuchował. Masakra
Co do IFV, to moi rodzice i teściowa wiedzą że skorzystaliśmy z tej metody. Z resztą to moi rodzice zapoczątkowali ten temat i nas od początku wspierali nie tylko psychicznie, ale i finansowo. Dalsza rodzina nie wie, bo po co. Moi najbliżsi znajomi wiedzą i nas jak najbardziej wspierają. Nie mamy z tym problemu. Ja nie uważam, żebym przez to robiła coś złego, po prostu staramy się zrobić wszystko w tej kwestii, żeby kiedyś nie mieć do siebie pretensji, że nie spróbowaliśmy. Mój M. przyzwyczaił się do sytuacji że jesteśmy sami, chociaż jeszcze kilka lat temu bardzo tego pragnął-on uwielbia dzieci, Ale chyba już miał dosyć walki i przyjął postawę obojętną. teraz to bardziej ja mam parcie. Ale wiem że jeśli się nie uda, to z trudem, ale sobie z tym poradzę. Teraz ma takie flesze z tych ostatnich tygodni. W jednej chwili jest ok. a zaraz potem ryczeć mi się chce. To trudna sytuacja, ale wiem właśnie w takich trudnych chwilach, że mogę liczyć na mojego M., a to najwazniejsze.
Co do IFV, to moi rodzice i teściowa wiedzą że skorzystaliśmy z tej metody. Z resztą to moi rodzice zapoczątkowali ten temat i nas od początku wspierali nie tylko psychicznie, ale i finansowo. Dalsza rodzina nie wie, bo po co. Moi najbliżsi znajomi wiedzą i nas jak najbardziej wspierają. Nie mamy z tym problemu. Ja nie uważam, żebym przez to robiła coś złego, po prostu staramy się zrobić wszystko w tej kwestii, żeby kiedyś nie mieć do siebie pretensji, że nie spróbowaliśmy. Mój M. przyzwyczaił się do sytuacji że jesteśmy sami, chociaż jeszcze kilka lat temu bardzo tego pragnął-on uwielbia dzieci, Ale chyba już miał dosyć walki i przyjął postawę obojętną. teraz to bardziej ja mam parcie. Ale wiem że jeśli się nie uda, to z trudem, ale sobie z tym poradzę. Teraz ma takie flesze z tych ostatnich tygodni. W jednej chwili jest ok. a zaraz potem ryczeć mi się chce. To trudna sytuacja, ale wiem właśnie w takich trudnych chwilach, że mogę liczyć na mojego M., a to najwazniejsze.