reklama
Ona - tak i ważne jest, aby zaufać lekarzowi i czuć,że jemu zależy - to niestety żadko się zdarza, ale się zdarza - no i oby częściej - ja miałam to szczęście, akurat moja dr ma rózne opinie, jednak z mojej strony jak najlepszą, pozatym gabinet pełen zdjęć maluszków daje duże nadzieje
Sylwia1985
Mamusia Sierściuszka
Witajcie dziewczynki
Wczorajsze święto natchnęło mnie trochę. Owszem było trochę łez ale i pozbierałam się do końca. Dużo myśleliśmy z mężem co dalej. Mój M stwierdził, że nie ma sensu, bo nie chce mnie zabierać z novum po kolejnej nieudanej próbie prosto do szpitala w Tworkach. Powiedział, że jak ja posypię się psychicznie to on straci swój cel w życiu, bo jestem jego największym darem od losu. Aż się popłakałam jak usłyszałam te słowa.
W miniony piątek byłam w novum żeby się zrzec zarodków, ale jednak tego nie zrobiłam. Byłam za to na wizycie u mojej dr. Poważna rozmowa, bardzo poważna. Trwała chyba z 40 min (oj dr miała poważne opóźnienie z pacjentami przeze mnie). Zapytałam jakie miałaby plany względem mnie. Usłyszałam, że diphereline odpada, boi się że zareaguje odwrotnie i będę miała jeszcze gorsze endometrium. Doszłyśmy do wniosku, że płukanie jamy macicy czynnikiem wzrostu będzie najodpowiedniejsze. Podczas pierwszego crio miałam właśnie tą kurację i mimo, że endometrium było nadal takie same to do ciąży biochemicznej doszło. W żartach zaczęłam się śmiać, że może czynnik "zmiękcza" moje endomertium i zarodkom łatwiej....dr poszła też w żart, że pewnie po czynniku wzrostu zarodki szybciej się rozwijały
.
Niczego nowego już się nie wymyśli. Znów byłby estrofem 4x1, dopiero od 5 dc systen 50 dodatkowo (taka zmiana, bo zawsze miałam od 1 dc). Dr poszła do embriologów i doszli do wniosku, że odmrożą wszystkie zarodki, podrosną do blastocysty i jeśli choć jeden przestanie się rozwijać, to resztę podadzą mi. Oczywiście wcisnęłam też swoje 5 groszy, że już tym razem miało być 3 zarodki, a w dniu transferu wszyscy przyglądali się mi jak wariatce bo o niczym nie wiedzieli, a laboratorium odmroziło tylko dwa zarodki. Dr zapewniła mnie, że tym razem przypilnuje, aby teraz było względem naszego planu a nie planu laboratorium.
Zapytałam się wprost też dlaczego 4x3 luteiny wszystkim, przecież to nie czasy prl że wszystkim po równo. Otrzymałam odpowiedź, że to wynika z jakiś badań, że standardowej kobiecie to wystarczy. Spojrzałam się wzrokiem mordercy na dr i spytałam czy ja wyglądam na standardową kobietę? Powiedziałam też jakie dawki przyjmowałam i przy jakich miałam dane wyniki. Mimo, że spodziewałam się jakiejś postawy sceptycznej względem mnie, to dr powiedziała, że robiłam to w dobrej mierze i na pewno nie zaszkodziłam. Przy ewentualnej kolejnej próbie dostałabym na samym początku 20 tabl luteiny (z czego 12 na NFZ, 8 na 100%). Powiedziałam dr, że nawet jakby mi wszystko przepisała na 100% to tez bym nie grymasiła, bo o wiele większą kasę tutaj zostawiam i przez jakąś luteinę na pewno nie zbankrutuje.
Mam zrobić jeszcze raz TSH, FT3 i FT4. Mimo, że mam TSH z poprzedniego badania 2,6 to anty TPO i anty TG są w normie i nie widzi wskazań do euthyroxu. Ale mam powtórzyć w razie czego. Druga sprawa to diabetolog, który może troszkę bardziej wyreguluje mnie.
I teraz mam czas do myślenia co dalej. Jakoś nie przekonuje mnie kolejne podejście w stylu poprzednich. Ale też przecież nic nowego nie ma. Sama już nie wiem co dalej robić, póki co postanowiłam się troszkę jeszcze zregenerować i może dodatkowo pójdę na badanka i do diabetologa. Tylko, że powinnam znów wywołać cykl przed tym wszystkim. Ehhhh, ciężka decyzja i na pewno nie jest to czas na nią. Tylko boję się jednej rzeczy...jak znów się nie uda, to będę musiała i tak podejść do kolejnej procedury w przypadku jakby się siostra zdecydowała. Bo przecież zarodków już nie będzie. I to jest poważny minus tego wszystkiego.
Ehhhh, za dużo niewiadomych i z nikąd żadnej wskazówki co będzie najlepsze....A póki co remont w toku i znów użeranie się z budowlańcami.....brrrrr jak ja tego nie cierpię....
Wczorajsze święto natchnęło mnie trochę. Owszem było trochę łez ale i pozbierałam się do końca. Dużo myśleliśmy z mężem co dalej. Mój M stwierdził, że nie ma sensu, bo nie chce mnie zabierać z novum po kolejnej nieudanej próbie prosto do szpitala w Tworkach. Powiedział, że jak ja posypię się psychicznie to on straci swój cel w życiu, bo jestem jego największym darem od losu. Aż się popłakałam jak usłyszałam te słowa.
W miniony piątek byłam w novum żeby się zrzec zarodków, ale jednak tego nie zrobiłam. Byłam za to na wizycie u mojej dr. Poważna rozmowa, bardzo poważna. Trwała chyba z 40 min (oj dr miała poważne opóźnienie z pacjentami przeze mnie). Zapytałam jakie miałaby plany względem mnie. Usłyszałam, że diphereline odpada, boi się że zareaguje odwrotnie i będę miała jeszcze gorsze endometrium. Doszłyśmy do wniosku, że płukanie jamy macicy czynnikiem wzrostu będzie najodpowiedniejsze. Podczas pierwszego crio miałam właśnie tą kurację i mimo, że endometrium było nadal takie same to do ciąży biochemicznej doszło. W żartach zaczęłam się śmiać, że może czynnik "zmiękcza" moje endomertium i zarodkom łatwiej....dr poszła też w żart, że pewnie po czynniku wzrostu zarodki szybciej się rozwijały
![Rofl2 :rofl2: :rofl2:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/rofl.gif)
Niczego nowego już się nie wymyśli. Znów byłby estrofem 4x1, dopiero od 5 dc systen 50 dodatkowo (taka zmiana, bo zawsze miałam od 1 dc). Dr poszła do embriologów i doszli do wniosku, że odmrożą wszystkie zarodki, podrosną do blastocysty i jeśli choć jeden przestanie się rozwijać, to resztę podadzą mi. Oczywiście wcisnęłam też swoje 5 groszy, że już tym razem miało być 3 zarodki, a w dniu transferu wszyscy przyglądali się mi jak wariatce bo o niczym nie wiedzieli, a laboratorium odmroziło tylko dwa zarodki. Dr zapewniła mnie, że tym razem przypilnuje, aby teraz było względem naszego planu a nie planu laboratorium.
Zapytałam się wprost też dlaczego 4x3 luteiny wszystkim, przecież to nie czasy prl że wszystkim po równo. Otrzymałam odpowiedź, że to wynika z jakiś badań, że standardowej kobiecie to wystarczy. Spojrzałam się wzrokiem mordercy na dr i spytałam czy ja wyglądam na standardową kobietę? Powiedziałam też jakie dawki przyjmowałam i przy jakich miałam dane wyniki. Mimo, że spodziewałam się jakiejś postawy sceptycznej względem mnie, to dr powiedziała, że robiłam to w dobrej mierze i na pewno nie zaszkodziłam. Przy ewentualnej kolejnej próbie dostałabym na samym początku 20 tabl luteiny (z czego 12 na NFZ, 8 na 100%). Powiedziałam dr, że nawet jakby mi wszystko przepisała na 100% to tez bym nie grymasiła, bo o wiele większą kasę tutaj zostawiam i przez jakąś luteinę na pewno nie zbankrutuje.
Mam zrobić jeszcze raz TSH, FT3 i FT4. Mimo, że mam TSH z poprzedniego badania 2,6 to anty TPO i anty TG są w normie i nie widzi wskazań do euthyroxu. Ale mam powtórzyć w razie czego. Druga sprawa to diabetolog, który może troszkę bardziej wyreguluje mnie.
I teraz mam czas do myślenia co dalej. Jakoś nie przekonuje mnie kolejne podejście w stylu poprzednich. Ale też przecież nic nowego nie ma. Sama już nie wiem co dalej robić, póki co postanowiłam się troszkę jeszcze zregenerować i może dodatkowo pójdę na badanka i do diabetologa. Tylko, że powinnam znów wywołać cykl przed tym wszystkim. Ehhhh, ciężka decyzja i na pewno nie jest to czas na nią. Tylko boję się jednej rzeczy...jak znów się nie uda, to będę musiała i tak podejść do kolejnej procedury w przypadku jakby się siostra zdecydowała. Bo przecież zarodków już nie będzie. I to jest poważny minus tego wszystkiego.
Ehhhh, za dużo niewiadomych i z nikąd żadnej wskazówki co będzie najlepsze....A póki co remont w toku i znów użeranie się z budowlańcami.....brrrrr jak ja tego nie cierpię....
Sylwia1985
Mamusia Sierściuszka
Fuson tulę mocno. Bardzo mi przykro, że się nie udało :-(.
Sylwia1985
Mamusia Sierściuszka
Sylwia jedno mnie dziwi ...TSH...mi lekarz powiedział,że optymalne 1,2... Mam nadzieję ,że wracasz do walki o swój cud:-)
Co lekarz to inna opinia, wiadomo.... Też nie ma co zbytnio zaburzać gospodarki hormonalnej, bo jest dobra, a każda ingerencja może przynosić i ujemne skutki. Także lepiej nie kombinować póki nie będzie kompletu badań.
To za dużo powiedziane. Póki co nie wracam. Jestem na etapie przemyślania i nie wykluczam, że może znów się skuszę, ale to na pewno szybko nie nastąpi. Nie czuję się na siłach by znów stawić czoło ewentualnemu niepowodzeniu.
zielone_jabłuszko
Początkująca w BB
- Dołączył(a)
- 20 Maj 2013
- Postów
- 27
HFusun ściskał mocno
Buziolek cały czas trzymam kciuki
Ona ja właśnie zakończyłam współpracę z gameta łódź
Zula miałam dwa nieudane podejścia. Nie wiem co Ci mogę doradzić . Będę trzymać kciuki aby udało ci się za pierwszym razem.
To ze źle się dziela zarodki to może być wina plemniczkow.
Ja mam
Buziolek cały czas trzymam kciuki
Ona ja właśnie zakończyłam współpracę z gameta łódź
Zula miałam dwa nieudane podejścia. Nie wiem co Ci mogę doradzić . Będę trzymać kciuki aby udało ci się za pierwszym razem.
To ze źle się dziela zarodki to może być wina plemniczkow.
Ja mam
reklama
Podziel się: