Sylwia1985
Mamusia Sierściuszka
ośrodek w Londynie zajmuje się pośrednictwem z surogatkami na Ukrainie. Wierz mi, ale wiele już słyszałam na temat załatwiania tego na linii Polska - Ukraina, a Polska-Londyn-Ukraina i stanowczo wybieram drugą opcję.
Jeszcze nie wiem jaka będzie kolejność. Nie mogę bazować tylko na siostrze, ona ma 40 lat i podchodzi do crio, nie wiadomo czy się uda za pierwszym razem, czy zdrowo donosi ciążę, czy nie będzie powikłań podczas porodu i czy da radę przetrwać kolejną ciążę. Jeżeli oprę się głównie na jej pomocy, to mogę utknąć w martwym punkcie. Póki co, załatwiam tam gdzie mogę - może nie tyle załatwiam co dowiaduję się o całej procedurze (dokumenty, metryka dziecka, koszty, gdzie odbyłoby się in vitro, etc).
Podejść było 4 - ale tylko 3 zakończone transferami. Zostało tylko 2 zarodki w miarę dobre i 2 bardzo słabe. Jeżeli wykorzystam te dobre na kolejną próbę, to będę musiała znów podejść do całej procedury od nowa. Znów powstałaby ładna grupa zarodków, a historia zatoczyłaby koło. Tego raczej już chcę uniknąć.
Zmiana kliniki nic nie da. Byłam w Invicie i Invimedzie w Warszawie - i powiem szczerze, że jestem bardziej rozczarowana tymi klinikami (ich podejściem do mojego przypadku) i widzę, że novum na tle ich jest dobrą kliniką ze świetnym laboratorium. Także nie widzę sensu zmieniać.
Walka z endometrium jest dość nierówna, zawsze kończy się tym samym. A raczej bez dobrego endo nie mam zbyt dużych szans, nie twierdzę, ze nie istnieją w ogóle - ale są bardzo małe. Miałam już wiele rozwiązań - estrofem, progynova, systen 50, leczenie eksperymentalne Tevagrastim podawanym domacicznie, viagrę w globulkach. Wszystko kończyło się tym samym efektem - czyli brakiem przyrostu endo. Została jedna droga - diphereline - to już ostatnia możliwość, ale dr z góry określiła, że raczej też nie zadziała u mnie.
Moje endo jest nie tylko małe ale i bardzo słabo zbudowane. Szanse z takim endo są małe, co widać po transferach. Zarodki miodzio, ale zawsze się nie udaje. Po co mi przez to wszystko przechodzić? Wiem, że są kobiety którym się udaje z mniejszym endo, ale wierzcie mi że to tak mały odsetek, że lekarze doskonale pamiętają te przypadki.
Co innego jakby leczenie dawało JAKIEŚ efekty - choć mały pozytyw, że coś idzie w lepszym kierunku to bym próbowała, a póki co drepczę w jednym punkcie. Miałam już 2 warunkowe criotransfery, do jednego nie doszło wogóle, a tylko ze świeżaków był normalnym transferem. Cóż....
Jeszcze nie wiem jaka będzie kolejność. Nie mogę bazować tylko na siostrze, ona ma 40 lat i podchodzi do crio, nie wiadomo czy się uda za pierwszym razem, czy zdrowo donosi ciążę, czy nie będzie powikłań podczas porodu i czy da radę przetrwać kolejną ciążę. Jeżeli oprę się głównie na jej pomocy, to mogę utknąć w martwym punkcie. Póki co, załatwiam tam gdzie mogę - może nie tyle załatwiam co dowiaduję się o całej procedurze (dokumenty, metryka dziecka, koszty, gdzie odbyłoby się in vitro, etc).
Podejść było 4 - ale tylko 3 zakończone transferami. Zostało tylko 2 zarodki w miarę dobre i 2 bardzo słabe. Jeżeli wykorzystam te dobre na kolejną próbę, to będę musiała znów podejść do całej procedury od nowa. Znów powstałaby ładna grupa zarodków, a historia zatoczyłaby koło. Tego raczej już chcę uniknąć.
Zmiana kliniki nic nie da. Byłam w Invicie i Invimedzie w Warszawie - i powiem szczerze, że jestem bardziej rozczarowana tymi klinikami (ich podejściem do mojego przypadku) i widzę, że novum na tle ich jest dobrą kliniką ze świetnym laboratorium. Także nie widzę sensu zmieniać.
Walka z endometrium jest dość nierówna, zawsze kończy się tym samym. A raczej bez dobrego endo nie mam zbyt dużych szans, nie twierdzę, ze nie istnieją w ogóle - ale są bardzo małe. Miałam już wiele rozwiązań - estrofem, progynova, systen 50, leczenie eksperymentalne Tevagrastim podawanym domacicznie, viagrę w globulkach. Wszystko kończyło się tym samym efektem - czyli brakiem przyrostu endo. Została jedna droga - diphereline - to już ostatnia możliwość, ale dr z góry określiła, że raczej też nie zadziała u mnie.
Moje endo jest nie tylko małe ale i bardzo słabo zbudowane. Szanse z takim endo są małe, co widać po transferach. Zarodki miodzio, ale zawsze się nie udaje. Po co mi przez to wszystko przechodzić? Wiem, że są kobiety którym się udaje z mniejszym endo, ale wierzcie mi że to tak mały odsetek, że lekarze doskonale pamiętają te przypadki.
Co innego jakby leczenie dawało JAKIEŚ efekty - choć mały pozytyw, że coś idzie w lepszym kierunku to bym próbowała, a póki co drepczę w jednym punkcie. Miałam już 2 warunkowe criotransfery, do jednego nie doszło wogóle, a tylko ze świeżaków był normalnym transferem. Cóż....
Ostatnia edycja: