reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

reklama
Hej dziewczyny, od jakiegoś czasu Was tutaj podglądam, bo po roku starań trafiliśmy do kliniki i szykujemy się do in vitro. Jestem strasznie zestresowana... 🙈 Jedyne co mi pozostało w głowie po pierwszej konsultacji to "49% szans na powodzenie"... Jak sobie radziłyście ze strachem i wątpliwościami przed rozpoczęciem całej procedury?


Ale jeszcze co do określenia szans na powodzenie procedury, by jakoś źle Cię nie nastawiać... wszystko też na pewno zależy z jakiego powodu podchodzicie do procedury in vitro. Akurat my ze względu na obniżone parametry nasienia. Plemnikow jest bardzo dużo ale tylko morfologicznie dobrych 2%. A lekarze i tak pochodzili do określenia naszych szans z rezerwą. My nie dopytywaliśmy. Czekalismy najpierw na wynik stymulacji, potem ile komorek zaplodnionych, potem ile zarodkow. Z kazdego etapu trzeba wyciagac jakis pozytyw i liczyc na to, ze bedzie dobrze. I cieszyc sie jak idzie po myśli. Ja uważam, że in vitro to niewiadoma i trzeba próbować i trafić na ten zarodek, który zapoczątkuje ciążę. Lepiej się miło zaskoczyć po pierwszym/drugim transferze, niż być rozczarowanym "bo lekarz mówił, że szanse są duże" I nastawić się na to, że ta przygoda nie będzie trwała dlugo.
Choc sama na poczatku podeszłam do in vitro na zasadzie "teraz to na pewno się uda, przeciez to najbardziej zaawansowana prodedura, ktora to wspomaga". Ale pocieszające jest to, że na forum jest dużo Dziewczyn, którym się udało i trzeba wierzyć.
 
Hej dziewczyny, od jakiegoś czasu Was tutaj podglądam, bo po roku starań trafiliśmy do kliniki i szykujemy się do in vitro. Jestem strasznie zestresowana... 🙈 Jedyne co mi pozostało w głowie po pierwszej konsultacji to "49% szans na powodzenie"... Jak sobie radziłyście ze strachem i wątpliwościami przed rozpoczęciem całej procedury?
49% szans to ciekawy wynik..i optymistyczny 🙂. Wiesz, ten stres w sumie nie mija... co najmniej do 18tki dziecka 😉. Ale tak na poważnie: dla mnie największym stresem była obawa, że nie będę mieć żadnych dobrych komórek... a potem że nie będzie zarodków... a u nas trzeba czekać 5 dni na jakiekolwiek informacje. Najgorszy był dla mnie 5ty dzień rano, w oczekiwaniu na telefon od embriologa... A potem już wyszłam z założenia, że dotarłam do etapu, o którym nie śmiałam nawet myśleć. No i gdy już był transfer, ciąża...to już myślałam, że los się do mie uśmiechnął... A jednak nie 😉...
A tak w ogóle - chyba pomogła mi akupunktura.
 
reklama
Do góry