reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Cześć Dziewczyny, melduję sie i ja. Tym razem podchodzę na pełnym luzie, prawie nie zajmuje się tematem in vitro, mało czytam, mało się udzielam. Zajmuję sie teraz przygotowaniem domu na pieska :) jakoś nie mam juz siły sie tym ekscytować, pewnie to po prostu strach przed kolejna porażka. U mnie to już ostatni zarodek z 4 procedury, za mną przetransferowanych 6 zarodkow, oby ten 7 był szczęśliwy. Ale będzie co ma być. Juz nawet boję sie marzyć.
Czuję sie ogólnie dobrze, kocham te cykle naturalne. Źle wspominam transfery na cyklu stymulowanym po punkcji. Bylam cala obolala, spuchnięta, a i progesteron miałam do dupy. W poprzedniej nie badali i nie kazali badać, ale potrafiłam mieć 7-9 ng w 3dpt. Teraz na naturalnym prawie 50 ng/ml. Mnie nic nie kłuje i nie boli, ale na to pewnie za wczesnie. Jedyne co to nie mam apetytu i dzis głową mie ćmi jakbym była przeziębiona. Może to zasługa encortonu i zarazków wokół mnie, wszyscy przeziębieni albo chorzy..
Trzymam za Was i za siebie kciuki, miłego dnia :)
trzymam kciuki
 
reklama
Tak jak pisałam wcześniej, lekarz zalecił by był we krwi powyżej 10 ng/ml, dlatego tego przypilnowałam. Czy działa w organizmie czy nie to nie wiemy na dobrą sprawę. Pewnie na każdego w innym stopniu. Zresztą tak jak wspomniałam tez, ile lekarzy tyle zaleceń :) jeden zleci zbadanie przed inny nie, jeden zrobi transfer przy niskim progesteronie, a drugi nie... zależy jakim schematem lekarz podąża. Ale myślę, że skoro jakies przesłanki były do tego by to minimum było osiągnięte we krwi to jest to na swój sposób zasadne :)
ja odniosłam się do tego ze napisałaś ze zle na Ciebie działał bo nie podnosil wyniku. Bardzo często on jest zapisywany nawet w naturalnych cyklach przy niedomodze lutealnej. Działać działa ale nie zobaczysz jego działania w postaci wyższego progesteronu. Ja nie miałam go zapisanego po transferze ale brałam na własna rękę, dla spokoju umysłu bo mi został jak leczyłam się w Polsce, a w Holandii w ogóle nie badają hormonów przed i po transferze. Po transferze mialam brać tylko estrofem i utrogestan
 
Jejku nie wiedziałam że u ciebie Taka tragedia się wydarzyła... Co się stało maluszkowi? Podziwiam, że dajesz radę funkcjonować... Ja bym nie przeżyła takiej straty...
Ja najpierw się popłakałam chyba, czemu tylko 5 zarodków. Po pierwszej udanej procedurze myślałam, że więcej jak trójki dzieci to ja nie bardzo. Teraz oczywiście marzę, aby dwojka była...

Tak, mamy 14 msc Lilę ❤️

Mamy jeszcze trzy zarodki. Gdybym odpisała Ci od razu, to napisałabym, że na razie robimy przerwę, bo będę musiała już wrócić do pracy. Jednakże zmieniliśmy plany i wracamy do gry 🤷
Czyli kolejny transfer przed Tobą ?
Dobrze robisz - jeśli jesteś gotowa psychicznie i czujesz się na sile to postąpiłabym jak Ty i nie zwlekałabym z kolejnym transferem .
Z drugiej strony u mnie z każdym niepowodzeniem powrót do pracy był pewnego rodzaju wybawieniem ….

To co czekasz na okres i jedziesz z nowym transferem ?
 
Cześć Dziewczyny, melduję sie i ja. Tym razem podchodzę na pełnym luzie, prawie nie zajmuje się tematem in vitro, mało czytam, mało się udzielam. Zajmuję sie teraz przygotowaniem domu na pieska :) jakoś nie mam juz siły sie tym ekscytować, pewnie to po prostu strach przed kolejna porażka. U mnie to już ostatni zarodek z 4 procedury, za mną przetransferowanych 6 zarodkow, oby ten 7 był szczęśliwy. Ale będzie co ma być. Juz nawet boję sie marzyć.
Czuję sie ogólnie dobrze, kocham te cykle naturalne. Źle wspominam transfery na cyklu stymulowanym po punkcji. Bylam cala obolala, spuchnięta, a i progesteron miałam do dupy. W poprzedniej nie badali i nie kazali badać, ale potrafiłam mieć 7-9 ng w 3dpt. Teraz na naturalnym prawie 50 ng/ml. Mnie nic nie kłuje i nie boli, ale na to pewnie za wczesnie. Jedyne co to nie mam apetytu i dzis głową mie ćmi jakbym była przeziębiona. Może to zasługa encortonu i zarazków wokół mnie, wszyscy przeziębieni albo chorzy..
Trzymam za Was i za siebie kciuki, miłego dnia :)

Myślę, że nie skupianie się na tym temacie tylko jest dobre dla naszej psychiki. Ciężko jest, bo wszystko się przeżywa, ale miejmy nadzieję, że tym razem dopisze Ci szczęście :) bardzo Ci tego życzę 🥰
 
Hej dziewczyny, od jakiegoś czasu Was tutaj podglądam, bo po roku starań trafiliśmy do kliniki i szykujemy się do in vitro. Jestem strasznie zestresowana... 🙈 Jedyne co mi pozostało w głowie po pierwszej konsultacji to "49% szans na powodzenie"... Jak sobie radziłyście ze strachem i wątpliwościami przed rozpoczęciem całej procedury?

Ja zaczynając procedurę nie byłam zestresowana. Do czasu pierwszego transferu. Myślę, że nie da się tak na wszystko przygotować psychicznie. Ja już przed procedura bylam zmęczona staraniami naturalnymi i dwiema inseminacjami. Ale każdy ma inną tolerancję na te wszystkie emocje.
Dość precyzyjnie lekarz określił procentowe szanse na powodzenie procedury... ja bym byla ostrożna na takie stwierdzenia. Lekarze ode mnie unikali procentowego szacowania szans.
 
Hej dziewczyny, od jakiegoś czasu Was tutaj podglądam, bo po roku starań trafiliśmy do kliniki i szykujemy się do in vitro. Jestem strasznie zestresowana... 🙈 Jedyne co mi pozostało w głowie po pierwszej konsultacji to "49% szans na powodzenie"... Jak sobie radziłyście ze strachem i wątpliwościami przed rozpoczęciem całej procedury?
Nie radziłyśmy sobie 😆😆😆 trzeba to po prostu przeżyć 😉
 
Hej dziewczyny, od jakiegoś czasu Was tutaj podglądam, bo po roku starań trafiliśmy do kliniki i szykujemy się do in vitro. Jestem strasznie zestresowana... 🙈 Jedyne co mi pozostało w głowie po pierwszej konsultacji to "49% szans na powodzenie"... Jak sobie radziłyście ze strachem i wątpliwościami przed rozpoczęciem całej procedury?
przygotowywałam się do wizji in vitro od 18 roku życia kiedy okazało się ze nie mam własnych miesiączek. Potencjalnego meza przygotowywałam od razu po poznaniu ze nie jestem jak normalne kobiety bo nie miesiączkuje. Poznałam go jak miałam 21 lat, a on 25. W wieku 26lat - moich wzięliśmy ślub, 5 lat się staraliśmy z hormonami bez skutku i w wieku 30 lat urodziłam synka po in vitro. W sumie to wiedziałam ze to jedyna droga ale lekarze kazali nam się starac naturalnie po ciągłej stymulacji jajników żeby w ogóle coś urosło na jajnikach - także 5 lat ogółem i 3 lata zastrzykow co miesiąc. To spowodowało ze człowiek już stał się gruboskórny i in vitro nie robiło na mnie wrażenia.
 
Hej dziewczyny, od jakiegoś czasu Was tutaj podglądam, bo po roku starań trafiliśmy do kliniki i szykujemy się do in vitro. Jestem strasznie zestresowana... 🙈 Jedyne co mi pozostało w głowie po pierwszej konsultacji to "49% szans na powodzenie"... Jak sobie radziłyście ze strachem i wątpliwościami przed rozpoczęciem całej procedury?
Też bym była ostrożna z tymi procentowymi szansami. Skuteczność in vitro jest znacznie niższa. A ja na początku drogi myślałam, że ta skuteczność to 100%. Jakie było moje zdziwienie po każdej nieudanej próbie. Nie chcę Cie straszyć, są dziewczyny, które zachodzą w ciążę po pierwszym transferze, ale w moim odczuciu to ogromne szczęściary. Przygotuj się na to, że różnie może być. Życzę Ci żeby Twoja droga była krótka.
 
reklama
Też bym była ostrożna z tymi procentowymi szansami. Skuteczność in vitro jest znacznie niższa. A ja na początku drogi myślałam, że ta skuteczność to 100%. Jakie było moje zdziwienie po każdej nieudanej próbie. Nie chcę Cie straszyć, są dziewczyny, które zachodzą w ciążę po pierwszym transferze, ale w moim odczuciu to ogromne szczęściary. Przygotuj się na to, że różnie może być. Życzę Ci żeby Twoja droga była krótka.
Dokładnie, in vitro to nie pewniak do zajścia w ciążę, niestety... ja jakoś nie wierzę w te statystyki. Każdy przypadek jest indywidualny i nie ma co patrzeć na wyliczenia klinik. U mnie też inseminacja miała się udać, wyniki super, nasienie idealne i d...pa. Nie udało się 6 razy. Także te szanse procentowe wzięłabym bardzo na chłodno
 
Do góry