Cześć Dziewczyny, melduję sie i ja. Tym razem podchodzę na pełnym luzie, prawie nie zajmuje się tematem in vitro, mało czytam, mało się udzielam. Zajmuję sie teraz przygotowaniem domu na pieska
jakoś nie mam juz siły sie tym ekscytować, pewnie to po prostu strach przed kolejna porażka. U mnie to już ostatni zarodek z 4 procedury, za mną przetransferowanych 6 zarodkow, oby ten 7 był szczęśliwy. Ale będzie co ma być. Juz nawet boję sie marzyć.
Czuję sie ogólnie dobrze, kocham te cykle naturalne. Źle wspominam transfery na cyklu stymulowanym po punkcji. Bylam cala obolala, spuchnięta, a i progesteron miałam do dupy. W poprzedniej nie badali i nie kazali badać, ale potrafiłam mieć 7-9 ng w 3dpt. Teraz na naturalnym prawie 50 ng/ml. Mnie nic nie kłuje i nie boli, ale na to pewnie za wczesnie. Jedyne co to nie mam apetytu i dzis głową mie ćmi jakbym była przeziębiona. Może to zasługa encortonu i zarazków wokół mnie, wszyscy przeziębieni albo chorzy..
Trzymam za Was i za siebie kciuki, miłego dnia