No to się uśmiałam
Jeszcze tego kawału nie słyszałam.
Może tak lepiej. Wstać rano, pójść i zrobić swoje, a potem mieć cały dzień dla siebie. Ja cały czas mam wrażenie, że brakuje mi dnia. Pobudka o 9-10 rano. Kąpiel, szykowanie się, jakieś śniadanko. Praca (14-20 lub 15-21 w zależności od firmy), po powrocie jest gdzieś 21:30 w porywach do 22. Coś się zrobi, posiedzi się w necie i spać. Nie wiem czy mój tryb życia czy praca popołudniowa czynią mój dzień jakiś porozbijany.
Chociaż mówi się, że jeżeli kocha się swoją pracę to nie przepracuje się ani jednego dnia...hmmm.. lubię swój zawód, ale czasami mam ochotę na jakiś odpoczynek. Może dlatego, że w życiu jeszcze nie byłam na urlopie
. Jak wszyscy wyjeżdżają na urlopy to ja łapię kolejne dyżury, a jak przyjdą święta, to nawet w wielką sobotę lecę na dyżur bo wiecej jak 2 dni w domu nie wytrzymam. To się chyba nazywa pracoholizm czy cos takiego
. Niby chce się urlopu, ale 2 dni w domu i marzę o powrocie do pracy. Ale kto zrozumie kobietę? Jak ja sama nie mogę siebie zrozumieć
.
Ja już teraz myślę, jak ja wytrzymam 4 dni po transferze w domu? Tak sobie obiecałam, że teraz posiedzę dłużej, ale im bliżej spełnienia obietnicy tym bardziej zastanawiam się jak ja to wytrzymam? Ktoś będzie mnie musiał w domu do kaloryfera uwiązać, bo zeświruję
.
Bo zawsze najgorzej jak ma się chorą głowę, problemy ginekologiczne to przy tym pikuś