reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Dzień dobry wojowniczki [emoji123][emoji3590]

Życzymy cierpliwości wszystkim oczekujących na wyniki i wizyty.

[emoji173][emoji173][emoji173]Trzymamy kciuki za wgryzanie się Kropków w nowe 9 miesięczne domki Mamuś[emoji110][emoji110][emoji110]

Ruszamy do boju po nasze szczęścia.
Czekamy na pozostałe dziewczyny i spełnienie największego marzenia każdej z nas bycia mamą [emoji7][emoji7][emoji7] Trzymamy kciuki za same dobre wiadomości [emoji110][emoji110][emoji110]

Shake it up baby, twist and shout [emoji173][emoji173][emoji173]
Będzie sie działo!


[emoji512] @Mirka30 i @bazylia128 dziewczynyb duzo zdrówka i spełnienia marzeń [emoji3059][emoji3060][emoji322] co u Was? Jak Wasze dzieciaczki ? Bazylka Ty już na końcówce?

14.01 - punkcja @MYSZKA1988
18.01 - transfer @klarks
20.01 - BETA @Magda 1234
20.01 - badania prenatalne @Riddiculus
31.01 - badania prenatalne @Madlene83



2022-01-12 frustratio – termin porodu [emoji3590]
2022-01-19 Nowa1981 – termin porodu [emoji3590]
2022-01-28 kaapo – termin porodu [emoji3590]
2022-01-29 Biedroneczka28 – termin porodu [emoji3590]
2022-02-17 Szyszka99 – termin porodu [emoji3590]
2022-02-22 DagLer – termin porodu [emoji3590]
2022-02-27 fredka84 – termin porodu [emoji3590]
2022-03-04 Kachar – termin porodu [emoji3590]
2022-03-05 agulla34 – termin porodu [emoji3590]
2022-03-18 AgiG – termin porodu [emoji3590]
2022-04-22 eji – termin porodu [emoji3590]
2022-05-15 mArtusia33 - termin porodu [emoji3531]
2022-23-08 Dzoannna - termin porodu [emoji3531]

Urodziny: [emoji512][emoji512][emoji512][emoji898][emoji898][emoji898]
10.01 Justi92
11.01 Olusja1987
12.01 Mirka30 [emoji3531]
12.01 bazylia128 [emoji3531]
29.01 Śliwka12345
30.01 Per Em
02.02 Liliana87
16.02 s.ols3404
23.02 Dakita 30
28.02 Aduś16
01.03 Ananasowa93
05.03 Czarna1985
08.03 Wesoła_Aga
09.03 Kasia2247
01.04 Riddikulus
06.04 Netiaskitchen
15.04 Waleczna36
23.04 Cappuccinko1988
28.04 Fredka84
01.05 Candygirl600
13.05 KarolaJ
24. 05 pauli890
25.05 Gonia0605
08.06 Ruda06
14.06 klaudiaanita
15.06 Cikulinka
15.06 Wiórka
26.06 Camilleka
30.06 Brakujemiwiary
07.07 Artemida 90
10.07 Ania.wiosenka
13.07 Laurka2019
14.07 Evela.6
14.07 Melania_1407
24.07 Kolendra29
27.07 Pchełka216
04.08 Monikao777
11.08 Kachar
13.09 Lola83
09.10 magda_lena85
27.10 Anulka36
05.11 ladypink81
05.11 Emilia17
11.11 Gonzi
11.11 KarolinaJ79
11.11 katherinnn
24.11 Tasza
05.12 Nadzieja xxx

HAPPY End-y [emoji3590]
16.11.2015 kate_p7 & Przemek [emoji170]
27.03.2017 nieagatka & Lili [emoji178]
04.01.2019 Netiaskitchen & Maksik [emoji170]
01.06.2020 nieagatka & Inka [emoji178]
17.08.2020 Dokita30 & Kubuś [emoji170]
25.09. 2020 Artemida90 i Wiktorek [emoji170]
22.09. 2020 E-lenna& Nikodemek [emoji170]
05.10.2020 Alicja90 & Leo i Mają [emoji178][emoji170]
20.10. 2020 Laurka2019 & Milenka [emoji178]
01.11.2020 Netiaskitchen & Oskarek [emoji170]
06.11.2020 Smętna30 & Igorek [emoji170]
22.11.2020 Aaaanna & Marysia [emoji178]
07.01.2021 Curly87 & Marcelinka [emoji178]
23.02.2021 s.ols3404 & Michałek [emoji170]
24.02.2021 anett96 & Pola i Adaś[emoji170][emoji178]
27.02.2021 Mala0494 i Franio [emoji170]
04.03.2021 Kiwibanan & Hania [emoji178]
06.03. 2021 Ananasowa93 i Marysia [emoji178]
20.03. 2021 Bazylia128 i Natalka [emoji178]
22.03.2021 Czarna1985 & Małgosia [emoji178]
25.03.2021 Margoolcia i Staś[emoji170]
30.03.2021 KarolinaJ79 i Ania [emoji178]
03.04.2021 klaudiaanita i Michalinka[emoji178]
12.04.2021 Karo20 i Franio [emoji170]
13.04.2021 mary.m i Leoś[emoji170]
13.04.2021 Waleczna30 i Zosia [emoji178]
16.04.2021 Mirka30 & Maya[emoji178]
05.04.2021 katarzyna86 & Adaś[emoji170]
31.05. 2021 Ania. Wiosenka & Helenka[emoji178]
31.05.2021 Pola87 & Juleczka [emoji178]
10.06.2021 Ewunka i Wiktoria [emoji178]
12.06.2021 Kasiekt i Michalinka[emoji178]
30.06. 2021 – kate_p7 i Sabinka&Janinka [emoji178][emoji178]
13.07.2021 – Kolendra29 & Zosia [emoji178]
14.07.2021 – Agata32! & Włodek [emoji170]
25.07.2021 – Doraaa & Leoś [emoji170]
27.07. 2021 - Pchełka216 & Natalka [emoji178]
24.08.2021 – Joasek & w Aleksander [emoji170]
30.08.2021 – annemarie & Matteo [emoji170]
01.09.2021 – Aduś16 & Borysek [emoji170]
29.09.2021 - Emilia17 & Oliwka [emoji178]
05.10.2021 – Per Em & Lilianka [emoji178]


Miłego dnia [emoji182][emoji182][emoji182][emoji173][emoji173][emoji173]
Dziękuję za życzenia i pamięć. Dzisiaj 38 lat A ja znowu w ciąży. Moja babcia mi ostatnio powiedziała że jak Cię wzięłam za rodzenia dzieci tak skończyć nie umie ;) U mnie już bardzo ciężko powoli mi się robi jakieś rozwarcie i muszę leżeć. Mam opiekunkę dla Natalki bo wazy już prawie 9 kg. @Mirka30 kochana wszystkiego najlepszego.
 
reklama
Myślę że tak. Napewno zamrozili tak jak powiedzieli w 5 dobie.. Nie Marta się na zapas...Wiem wiem łatwo mówić bo też się martwię i denerwuje chociaż udaje przed sobą że luz co tam...ale każda się boi przeżywa i ma nadzieję... Dziś u mnie 2 dzień ...najgorsze jest to czekanie
Współczuję oczekiwania, kiedy masz zalecenie bety?
 
Czytam Wasze historię i bardzo się cieszę, że tylu z Was się udało :))

Ja 13 grudnia miałam pierwszy transfer. Udany!
Wszystko rozwijało się dobrze do 5tc.

1 stycznia (po spokojnym, domowym, dwuosobowym i bezalkoholowym sylwestrze z przekąskamiz godnymi z dietą ciężarnych) dostałam brążowego plamienia. Pojechałam na SOR, bo bardzo się wystraszyłam. Szpital zostawił mnie na 3 dni obserwacji i uznał, że moje końskie dawki progesteronu sprawiają, że nic mi więcej pomóc nie mogą, a na usg wygląda, że ciąża rozwija się wzorcowo i pięknie.

W poniedziałek wróciłam do domu z nową nadzieją. Oszczędzałam się, praktycznie większość czasu przeleżałam w łóżku. Pozwoliłam sobie jedynie na jeden spacer z psem we wtorek. Plamienie zniknęło.

Niestety, w środę plamienie pojawiło się znowu, a już po godzinie zaczęła się krew. W małej ilości, ale zauważyłam niewielkie skrzepiki. Obdzwoniłam większość ginekologów w mieście (nie chciałą wracać do szpitala), jednak panie z rejestracji miały mnie gdzieś i odprawiały z kwitkiem.

Mój partner urwał się z pracy i zabrał mnie do przychodni ginekologicznej NFZ, po odczekaniu w kolejce, trafiłam na łóżko i zrobiono mi usg. Słaby sprzęt, więc lekarz stwierdził brak zarodka w pęcherzyku i uznał, że taka ilość krawienie świadczy o duzym prawdopodobieństwie rozpoczynająćego się poronienia. Dał "w razie zwiększenia krwawienia" skierowanie do szpitala.

W międzyczasie udało mi się umówić na prywatną wizytę do ginekologa ze znacznie lepszym sprzętem. Odczekałam 3 godziny, podczas których zaczęło lecieć ze mnie jak z kranika :(

Na usg pokazał się zarodek (o wielkości 3,6), jednak lekarz ze smutkiem stwierdził, że poza tym, że za mocno krawię, to zarodek nie ma tętna, a na jego sprzęcie tętno widać już przy zarodkach o wielkości 1,9. Dał mi 1% szansy na to, że dziecko przeżyje, kazał odstawić luteinę i dał do wyboru: łyżeczkowanie, poronienie farmakologiczne lub samoistne.

Wybrałam to ostatnie, bo wciąż się łudziłam, że się myli. Następnego dnia krwawienia nie było, jedynie delikatne plamienie brązowe (bez skrzepów). Odzyskałam nadzieję, nie odstawiłam leków. Niestety, po trzech dniach rozpoczęły się silne bóle brzucha i krawienie z wielkimi skrzepami i białymi tkankami.

Betę mierzyłąm zarówno w dniu wizyt u obu ginekologów (wynosiła ponad 11 000 i przyrost wynosił powyżej 100%), jak i 5 dnia po tych wizytach (beta = 300). Straciłam nadzieję i boję się kolejnych transferów.

Tak bardzo chcę mieć dziecko, a mam już 36,5 lat. Przez problemy partnera (z nasieniem i kariotypem) nie mamy możliwości innej niiż in vitro. Zostały nam 2 teoretycznie zdrowe zarodki (po badaniach genetycznych), ale pierwszy zarodek był z nich najlepszy i też przebadany. Jednak obumarł. Stąd mój olbrzymi strach.

Boję się też, że przy kolejnych transferach mój stres i przerważliwienie uniemożliwi implementację i prawidłowy rozwój zarodka. Będę przecież wypatrywać tego pieprzonego plamienia jeszcze bardziej niż teraz :(((
Poronienia sa koszmarem, to uczucie straty...
Ja też bałam się po poronieniu i nadal boję się, ze sytuacja się powtórzy. Psychicznie pomogło mi zrobienie badań. Mimo, że lekarz mówił, że poronienie i dwie ciążę biochemiczne to jeszcze nie wskazanie do badań, to nalegalam. Zrobił mi mutacje, profil krzepliwosci, tarczycowe i masę innych badań. U męża też mutacje dotyczącą krzepliwosci. Wyszło parę nieprawidłowości i do kolejnego transferu podchodzę już z heparyna. Nie wiem jaki będzie efekt, ale warto próbować. Jakbys potrzebowała listę badań jakie miałam robione to odezwij się na priv.
Walcz dziewczyno, głowa do góry i nie poddawaj się!
 
Poronienia sa koszmarem, to uczucie straty...
Ja też bałam się po poronieniu i nadal boję się, ze sytuacja się powtórzy. Psychicznie pomogło mi zrobienie badań. Mimo, że lekarz mówił, że poronienie i dwie ciążę biochemiczne to jeszcze nie wskazanie do badań, to nalegalam. Zrobił mi mutacje, profil krzepliwosci, tarczycowe i masę innych badań. U męża też mutacje dotyczącą krzepliwosci. Wyszło parę nieprawidłowości i do kolejnego transferu podchodzę już z heparyna. Nie wiem jaki będzie efekt, ale warto próbować. Jakbys potrzebowała listę badań jakie miałam robione to odezwij się na priv.
Walcz dziewczyno, głowa do góry i nie poddawaj się!
Dziękuję, dzisiaj mija tydzień od rozpoczęcia krwawienia, więc jeszcze ciężko się ogarnąć, ale będę się starać walczyć dalej.
 
Czytam Wasze historię i bardzo się cieszę, że tylu z Was się udało :))

Ja 13 grudnia miałam pierwszy transfer. Udany!
Wszystko rozwijało się dobrze do 5tc.

1 stycznia (po spokojnym, domowym, dwuosobowym i bezalkoholowym sylwestrze z przekąskamiz godnymi z dietą ciężarnych) dostałam brążowego plamienia. Pojechałam na SOR, bo bardzo się wystraszyłam. Szpital zostawił mnie na 3 dni obserwacji i uznał, że moje końskie dawki progesteronu sprawiają, że nic mi więcej pomóc nie mogą, a na usg wygląda, że ciąża rozwija się wzorcowo i pięknie.

W poniedziałek wróciłam do domu z nową nadzieją. Oszczędzałam się, praktycznie większość czasu przeleżałam w łóżku. Pozwoliłam sobie jedynie na jeden spacer z psem we wtorek. Plamienie zniknęło.

Niestety, w środę plamienie pojawiło się znowu, a już po godzinie zaczęła się krew. W małej ilości, ale zauważyłam niewielkie skrzepiki. Obdzwoniłam większość ginekologów w mieście (nie chciałą wracać do szpitala), jednak panie z rejestracji miały mnie gdzieś i odprawiały z kwitkiem.

Mój partner urwał się z pracy i zabrał mnie do przychodni ginekologicznej NFZ, po odczekaniu w kolejce, trafiłam na łóżko i zrobiono mi usg. Słaby sprzęt, więc lekarz stwierdził brak zarodka w pęcherzyku i uznał, że taka ilość krawienie świadczy o duzym prawdopodobieństwie rozpoczynająćego się poronienia. Dał "w razie zwiększenia krwawienia" skierowanie do szpitala.

W międzyczasie udało mi się umówić na prywatną wizytę do ginekologa ze znacznie lepszym sprzętem. Odczekałam 3 godziny, podczas których zaczęło lecieć ze mnie jak z kranika :(

Na usg pokazał się zarodek (o wielkości 3,6), jednak lekarz ze smutkiem stwierdził, że poza tym, że za mocno krawię, to zarodek nie ma tętna, a na jego sprzęcie tętno widać już przy zarodkach o wielkości 1,9. Dał mi 1% szansy na to, że dziecko przeżyje, kazał odstawić luteinę i dał do wyboru: łyżeczkowanie, poronienie farmakologiczne lub samoistne.

Wybrałam to ostatnie, bo wciąż się łudziłam, że się myli. Następnego dnia krwawienia nie było, jedynie delikatne plamienie brązowe (bez skrzepów). Odzyskałam nadzieję, nie odstawiłam leków. Niestety, po trzech dniach rozpoczęły się silne bóle brzucha i krawienie z wielkimi skrzepami i białymi tkankami.

Betę mierzyłąm zarówno w dniu wizyt u obu ginekologów (wynosiła ponad 11 000 i przyrost wynosił powyżej 100%), jak i 5 dnia po tych wizytach (beta = 300). Straciłam nadzieję i boję się kolejnych transferów.

Tak bardzo chcę mieć dziecko, a mam już 36,5 lat. Przez problemy partnera (z nasieniem i kariotypem) nie mamy możliwości innej niiż in vitro. Zostały nam 2 teoretycznie zdrowe zarodki (po badaniach genetycznych), ale pierwszy zarodek był z nich najlepszy i też przebadany. Jednak obumarł. Stąd mój olbrzymi strach.

Boję się też, że przy kolejnych transferach mój stres i przerważliwienie uniemożliwi implementację i prawidłowy rozwój zarodka. Będę przecież wypatrywać tego pieprzonego plamienia jeszcze bardziej niż teraz :(((
Bardzo mi przykro ,ze musialas przez to przechodzic ... poronienia to bardzo ciazki temat. Nie ma tez lekarstwa ani dobrej rady jak przez to przebrnac psychicznie. Ale zaufaj mi , ze znajdziesz w sobie sile na kolejne transfery i na dalsza walke tym bardziej ,ze masz po kogo wracac . Odpocznij jesli potrzebujesz bo Twoja psychika jest bardzo wazna. I mowi Ci to kobieta po 5 poronieniach .
Sciskam Cie mocno 😘
 
Dziękuję za życzenia i pamięć. Dzisiaj 38 lat A ja znowu w ciąży. Moja babcia mi ostatnio powiedziała że jak Cię wzięłam za rodzenia dzieci tak skończyć nie umie ;) U mnie już bardzo ciężko powoli mi się robi jakieś rozwarcie i muszę leżeć. Mam opiekunkę dla Natalki bo wazy już prawie 9 kg. @Mirka30 kochana wszystkiego najlepszego.
Powiedz babci ,ze dopiero rozpoczelas ' produkcje' ;) na kiedy Ty masz termin ze juz takie akcje?
 
Bardzo mi przykro ,ze musialas przez to przechodzic ... poronienia to bardzo ciazki temat. Nie ma tez lekarstwa ani dobrej rady jak przez to przebrnac psychicznie. Ale zaufaj mi , ze znajdziesz w sobie sile na kolejne transfery i na dalsza walke tym bardziej ,ze masz po kogo wracac . Odpocznij jesli potrzebujesz bo Twoja psychika jest bardzo wazna. I mowi Ci to kobieta po 5 poronieniach .
Sciskam Cie mocno 😘
Bardzo...
Staram się pocieszać, że lepiej na tym etapie niż w bardziej zaawansowanej ciąży, gdzie przyszłoby mi mierzyć się dodatkowo z pytaniami rodziny i znajomych.

A tak to pocierpię sobie po cichutku, trochę uzewnętrznie na forum i może nabiorę w końcu sił na kolejne walki.

Na razie jeszcze biję się z myślami, czy nie przyczyniłam się do tego....
Stosowałam dietę z wykluczniem wszystkiego, co znalazłam w necie, że może zaszkodzić (nawet herbaty nie piłam!)
Codziennie kilka razy pokonywałam schody (4 piętro) w tę i z powrotem. Dwa razy na spacery z psem, a czasem jeszcze dodatkowo do sklepu lub na badania...
Stresowałam się wynikami, efektem, sprzeczkami z partnerem, psem, który rwał się do innych zwierząt :o
Miewałam czarne myśli.
Spotkałam się z przyjaciółmi, pracowałam.

Ech, staralam się normalnie funkcjonować,a przy tym być ostrożna. Czy coś z tych rzeczy mogło spowodować, że serduszko zarodka przestało (lub nawet nie zaczęło) bić?
 
Czytam Wasze historię i bardzo się cieszę, że tylu z Was się udało :))

Ja 13 grudnia miałam pierwszy transfer. Udany!
Wszystko rozwijało się dobrze do 5tc.

1 stycznia (po spokojnym, domowym, dwuosobowym i bezalkoholowym sylwestrze z przekąskamiz godnymi z dietą ciężarnych) dostałam brążowego plamienia. Pojechałam na SOR, bo bardzo się wystraszyłam. Szpital zostawił mnie na 3 dni obserwacji i uznał, że moje końskie dawki progesteronu sprawiają, że nic mi więcej pomóc nie mogą, a na usg wygląda, że ciąża rozwija się wzorcowo i pięknie.

W poniedziałek wróciłam do domu z nową nadzieją. Oszczędzałam się, praktycznie większość czasu przeleżałam w łóżku. Pozwoliłam sobie jedynie na jeden spacer z psem we wtorek. Plamienie zniknęło.

Niestety, w środę plamienie pojawiło się znowu, a już po godzinie zaczęła się krew. W małej ilości, ale zauważyłam niewielkie skrzepiki. Obdzwoniłam większość ginekologów w mieście (nie chciałą wracać do szpitala), jednak panie z rejestracji miały mnie gdzieś i odprawiały z kwitkiem.

Mój partner urwał się z pracy i zabrał mnie do przychodni ginekologicznej NFZ, po odczekaniu w kolejce, trafiłam na łóżko i zrobiono mi usg. Słaby sprzęt, więc lekarz stwierdził brak zarodka w pęcherzyku i uznał, że taka ilość krawienie świadczy o duzym prawdopodobieństwie rozpoczynająćego się poronienia. Dał "w razie zwiększenia krwawienia" skierowanie do szpitala.

W międzyczasie udało mi się umówić na prywatną wizytę do ginekologa ze znacznie lepszym sprzętem. Odczekałam 3 godziny, podczas których zaczęło lecieć ze mnie jak z kranika :(

Na usg pokazał się zarodek (o wielkości 3,6), jednak lekarz ze smutkiem stwierdził, że poza tym, że za mocno krawię, to zarodek nie ma tętna, a na jego sprzęcie tętno widać już przy zarodkach o wielkości 1,9. Dał mi 1% szansy na to, że dziecko przeżyje, kazał odstawić luteinę i dał do wyboru: łyżeczkowanie, poronienie farmakologiczne lub samoistne.

Wybrałam to ostatnie, bo wciąż się łudziłam, że się myli. Następnego dnia krwawienia nie było, jedynie delikatne plamienie brązowe (bez skrzepów). Odzyskałam nadzieję, nie odstawiłam leków. Niestety, po trzech dniach rozpoczęły się silne bóle brzucha i krawienie z wielkimi skrzepami i białymi tkankami.

Betę mierzyłąm zarówno w dniu wizyt u obu ginekologów (wynosiła ponad 11 000 i przyrost wynosił powyżej 100%), jak i 5 dnia po tych wizytach (beta = 300). Straciłam nadzieję i boję się kolejnych transferów.

Tak bardzo chcę mieć dziecko, a mam już 36,5 lat. Przez problemy partnera (z nasieniem i kariotypem) nie mamy możliwości innej niiż in vitro. Zostały nam 2 teoretycznie zdrowe zarodki (po badaniach genetycznych), ale pierwszy zarodek był z nich najlepszy i też przebadany. Jednak obumarł. Stąd mój olbrzymi strach.

Boję się też, że przy kolejnych transferach mój stres i przerważliwienie uniemożliwi implementację i prawidłowy rozwój zarodka. Będę przecież wypatrywać tego pieprzonego plamienia jeszcze bardziej niż teraz :(((

Niestety mój nowy rok zakończył się tak samo jak u Ciebie. Bardzo mi przykro. To nie jest łatwe doświadczenie. Ja przeszłam stratę drugi raz.

Po pierwszym razie byłam dosłownie wrakiem człowieka, ale znalazłam siły. Ty też tą siłę znajdziesz. Odczekaj odpowiedni czas. Czekają na Ciebie mrozaczki i postaraj się być dla nich silna. Znaleźć tą moc 💪 a my tutaj będziemy trzymać kciuki by to cierpienie się więcej nie powtórzyło. ❤️😘
 
reklama
Bardzo ładnie i mądrze piszesz.
Ja wiem o tym, ze moje dzieci nigdy nie wyśmieją dziecka z powodu In vitro.
Syn ma niesamowita wrażliwość i staje w obronie każdego krzywdzonego, nawet w obliczu ze cała grupa się od niego odsunie.
Ale ja mogę ręczyć za moje dzieci. Natomiast spectrum okrucieństwa wśród dzieci jest tak szerokie, im starsze tym jest gorzej.
Wychowujemy 3 dziewczynki w wieku 14-16 lat. Dzieci musza mieć tak potężne wsparcie, pewność siebie - większa niż niejeden dorosły. Jest to etap kiedy rówieśnik staje się bardzo ważny, a środowisko rówieśnicze dyktuje sposób zachowania.
Pracuję w psychiatrii dziecięcej, może stad mam tyle obaw. Przeglądam dokumentacje naszych pacjentów, tego nie da się ogarnąć.
W Nowym Roku mieliśmy 2 próby samobójcze. Nieudane na szczęście.
Ja Powiem tak, „ja wiem, ze…” „ja ręczę, za…” Jest taki cytat, tyle o sobie wiemy na ile nas sprawdzono. Taaak Sama kiedyś byłam nastolatką 🤣

Co do obecnych czasów w jakich żyjemy… Jeżeli osoba pracująca w psychiatrii dziecięcej nie ma narzędzi do pomocy dziecku w ewentualnym kryzysie to kto ma?
I znowu wracamy do „ odwagi”. Choć bardziej pasuje mi tu pojęcie „smaku” niczym z wiersza Herberta, polecam przeczytać „potęga smaku”.
Tam jest taki cytat : „to wcale nie wymagało wielkiego charakteru
mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa”
W trudnych czasach przyjdzie nam żyć. Temat in vitro będzie jednym z nich. Traktowanie przedmiotowe kobiet, obrażanie dzieci o innej orientacji seksualnej niż mówi Batman z ambony…
Może twoje dziecko będzie poza tymi tematami. „ nie będzie z in vitro”, „ nie będzie kobietą” którą wyśmieją policjanci w czasie składania zawiadomienia, nie będzie miało znajomych gejów, ludzi chorujących na choroby psychiczne itd.
Fajnie jest stać z boku okazywać empatię i zrozumienie, ale nigdy nie utożsamiać się z grupą której współczujemy. Bo MY jesteśmy inni.
Oczywiście obrobić chłopca z którego inni będą się śmiać bo jest z in vitro. Napewno jest to lepsze niż odwrócić wzrok. Tylko mi to pachnie hipokryzją :-) i robieniem sobie dobrze. Nie mam odwagi zrobić tak i tak.. to zrobię inaczej i tak tez ukoję swoje sumienie.
Myśle, ze o odwagę tu chodzi…
 
Do góry