reklama
Roxi - mam nadzieje ze te plamienia u ciebie nie grozne sa. Ja plamilam do 4 miesiaca ciąży. Trzymam kciuki za jutrzejszy scan. Powiem ci szczerze ze mnie na scanie brzusznym w 6 tygodniu bylo widac tylko worki plodowe ale nie mozna bylo ocenic czy nie sa pelne dopiero na dosrodkowym scanie bylo widac dwa serduszka.
Hola - mam nadzieje ze sie wszystko unormuje.
Nowym zaciazonym mamusia gratuluje I wspanialych bezproblemowych 9 miesiecy zycze. Za reszte trzymam kciuki.
Straszny mam sentyment do tego forum zwlaszcza teraz jak mija rok od mojego zaciazenia
Hola - mam nadzieje ze sie wszystko unormuje.
Nowym zaciazonym mamusia gratuluje I wspanialych bezproblemowych 9 miesiecy zycze. Za reszte trzymam kciuki.
Straszny mam sentyment do tego forum zwlaszcza teraz jak mija rok od mojego zaciazenia
Sylwia1985
Mamusia Sierściuszka
I nie znalazłam dokładnych informacji. Niestety stomatologiczny famindex jest dość ograniczony pod tym względem. Jedynie znalazłam że ovitrelle może być wykrywalny do 10 dni po zastosowaniu i to wsio.
Pregnyl, choragon i kilka innych leków jest otrzymywany z moczu kobiet w ciąży, tylko ovitrelle jest otrzymywany syntetycznie poprzez rekombinację dna. Jest analogiem z frakcją alfa. Dalej mój trop w książkach się urywa - oj chyba będę musiała porządną książkę ginekologiczną zakupić .
Mój mąż ma teraz niezły ubaw - siedzi i niemal płacze ze śmiechu, że to prawda, że najgorzej leczy się lekarzy
Pregnyl, choragon i kilka innych leków jest otrzymywany z moczu kobiet w ciąży, tylko ovitrelle jest otrzymywany syntetycznie poprzez rekombinację dna. Jest analogiem z frakcją alfa. Dalej mój trop w książkach się urywa - oj chyba będę musiała porządną książkę ginekologiczną zakupić .
Mój mąż ma teraz niezły ubaw - siedzi i niemal płacze ze śmiechu, że to prawda, że najgorzej leczy się lekarzy
lawendowy_sen
Fanka BB :)
Sylwia, a Ty zamiast spać, to po książkach buszujesz????
I jeszcze małża zaangażowałaś do śmiania się :-)
I jeszcze małża zaangażowałaś do śmiania się :-)
Sylwia1985
Mamusia Sierściuszka
Ufff, to teraz na spokojnie. Dziewczynki, stąd moje myśli na temat nowego in vitro , bo mam takie przeczucie, że coś dr. L. nie zadziałał jak trzeba. Pamiętam że moja stymulacja to było pasmo porażek. W końcu pobrali niedojrzałe komórki i je hodowali w laboratorium. Cały czas staram się wyszukiwać jakieś artykuły na temat PCO. I jedna rzecz bardzo mnie zaskoczyła. Otóż wysoka insulinooporność wywołuje zahamowanie działania gonadotropin podczas stymulacji. Ja zawsze miałam jakieś astronomiczne wyniki pod tym względem - jak norma jest do 24,9 to ja potrafię mieć wynik wolnej insuliny koło 400! Najczęstszą metodą leczenia farmakologicznego wspomagającego stymulację jest stosowanie metforminy ( w moim przypadku to siofor) w dawce nawet do 2 g dziennie (zazwyczaj 2 razy dziennie po 1 g). I tutaj pojawia się moje oburzenie. Przed samą stymulacją moja poprzednia lekarka prowadząca kazała odstawić mi wszystkie leki oprócz foliku ( wtedy był to właśnie siofor i castagnus - ten drugi na zbyt wysoką prolaktynę). Ja zrobiłam tak jak kazano. Dr. L podczas stymulacji o nic nie zapytał (oczywiście o leki tym bardziej), potrafił mi tylko zarzucać że nie biorę leków!! Idiotkę ze mnie robił, albo gówniarę która nie ma co z kasą robić to funduje sobie in vitro. Teraz po ciekawych artykułach na temat PCO mam pewność że moja stymulacja nie wyglądałaby tak, gdyby nie odstawiono mi sioforu! Wysoki poziom wolnej insuliny nie tylko powoduje zahamowanie gonadotropin, ale także znacznie obniża jakość komórek jajowych. I pytam się - dlaczego do jasnej anielki nikt nie czytał co mi dolega tylko lecieli standardowo i dziwili się, że nie wychodzi tak jak trzeba. To jest właśnie efekt ignorancji pacjenta! Mamy szablon i lecimy z kolejnym. Jak się nie mieści w normach to zarobimy więcej - na prawdę odnoszę takie wrażenie, że zanim zmieniłam lekarza prowadzącego to byłam traktowana jak dojna krowa.
Dzięki Milii (której nie wiem jak się odwdzięczę) zmieniłam dr prowadzącą i jestem bardzo zadowolona. Nareszcie osoba która traktuje mnie jako odmienny przypadek. Zmienia leki, próbuje innowacyjnych metod by tylko się udało. Nie leci jak zwykle utartym scenariuszem w novum, że wszystkim dajemy to samo, nie zależnie na co chorują. Moja siostra mimo że nie ma problemów ginekologicznych miała to samo przygotowanie do crio (takie same leki w tych samych dawkach) jakie ja miałam przy poprzedniej dr prowadzącej. To jakiś obłęd! Ja mam duże problemy ginekologiczne i jak można traktować wszystkich tak samo.
Swojej teraźniejszej dr trzymam się kurczowo, ale wiem, że jak skończą się mrożaki to za żadne skarby nie pójdę na nowe in vitro do novum, bo wiem jak to się skończy. Co do mrożaków - cóż cały czas mam nieodparte wrażenie, że większość z nich jest słabej jakości po tym jak moja insulinooporność podziałała na komórki podczas stymulacji. Dlatego obawiam się, że duży wysiłek jaki wkłada moja p dr w przygotowania do crio jest troszkę bez sensu. I z tego powodu mam obrzydzenie do całej kliniki nastawionej na zarabianie kasy a nie pomaganiem ludziom. Przy tej klinice trzyma mnie tylko dr. L.O.
Jednak nadal nie mogę zrozumieć jak można do wszystkich przypadków podchodzić jednakowo - bez względu na problemy z którymi się borykamy i które właśnie skierowały nas do tego typu kliniki. Przecież każda z nas potrzebuje indywidualnego podejścia.
Nadal się jednak zastanawiam co dalej. Czy wybrać mrożaki a potem podziekować novum za współpracę i ruszyć gdzieś indziej na zwady? A może już pomyśleć nad jakąś wizytą w paru przychodniach tego typu i sprawdzić jakie nastawienie będą mieli do mojego przypadku.
Dzięki Milii (której nie wiem jak się odwdzięczę) zmieniłam dr prowadzącą i jestem bardzo zadowolona. Nareszcie osoba która traktuje mnie jako odmienny przypadek. Zmienia leki, próbuje innowacyjnych metod by tylko się udało. Nie leci jak zwykle utartym scenariuszem w novum, że wszystkim dajemy to samo, nie zależnie na co chorują. Moja siostra mimo że nie ma problemów ginekologicznych miała to samo przygotowanie do crio (takie same leki w tych samych dawkach) jakie ja miałam przy poprzedniej dr prowadzącej. To jakiś obłęd! Ja mam duże problemy ginekologiczne i jak można traktować wszystkich tak samo.
Swojej teraźniejszej dr trzymam się kurczowo, ale wiem, że jak skończą się mrożaki to za żadne skarby nie pójdę na nowe in vitro do novum, bo wiem jak to się skończy. Co do mrożaków - cóż cały czas mam nieodparte wrażenie, że większość z nich jest słabej jakości po tym jak moja insulinooporność podziałała na komórki podczas stymulacji. Dlatego obawiam się, że duży wysiłek jaki wkłada moja p dr w przygotowania do crio jest troszkę bez sensu. I z tego powodu mam obrzydzenie do całej kliniki nastawionej na zarabianie kasy a nie pomaganiem ludziom. Przy tej klinice trzyma mnie tylko dr. L.O.
Jednak nadal nie mogę zrozumieć jak można do wszystkich przypadków podchodzić jednakowo - bez względu na problemy z którymi się borykamy i które właśnie skierowały nas do tego typu kliniki. Przecież każda z nas potrzebuje indywidualnego podejścia.
Nadal się jednak zastanawiam co dalej. Czy wybrać mrożaki a potem podziekować novum za współpracę i ruszyć gdzieś indziej na zwady? A może już pomyśleć nad jakąś wizytą w paru przychodniach tego typu i sprawdzić jakie nastawienie będą mieli do mojego przypadku.
Sylwia1985
Mamusia Sierściuszka
lawendowy śnie Ty moja iskiereczko. Już jakoś tak mam, że jestem typem nocnego marka, a mąż został zatrudniony do segregacji książek po poszukiwaniach . Przydał się i to bardzo.
A jak samopoczucie? Bardzo się o Ciebie ostatnio martwię, Twoje kilka postów tak bardzo zapadło mi w pamięci, że dzisiaj cały dzień myślałam o Tobie. Zawsze to Twoje posty żegnają forum przed nocą, a poranne witają jeszcze zaspane dziewczynki z forum. Jest w Tobie tyle energii, w dodatku tak pozytywnej, że jak widzę Twój avatar to buziak sam mi się uśmiecha. Zawsze słów otuchy nie szczędzisz, kciuki od zaciskania za wszystkie dziewczyny masz już purpurowe. I kiedy czytam, że jesteś smutna, to tak jakby największe słońce tego forum przygasało i staje się tak ponuro jak za oknem tej wiosny.
A jak samopoczucie? Bardzo się o Ciebie ostatnio martwię, Twoje kilka postów tak bardzo zapadło mi w pamięci, że dzisiaj cały dzień myślałam o Tobie. Zawsze to Twoje posty żegnają forum przed nocą, a poranne witają jeszcze zaspane dziewczynki z forum. Jest w Tobie tyle energii, w dodatku tak pozytywnej, że jak widzę Twój avatar to buziak sam mi się uśmiecha. Zawsze słów otuchy nie szczędzisz, kciuki od zaciskania za wszystkie dziewczyny masz już purpurowe. I kiedy czytam, że jesteś smutna, to tak jakby największe słońce tego forum przygasało i staje się tak ponuro jak za oknem tej wiosny.
lawendowy_sen
Fanka BB :)
Sylwia, może na razie nie zmieniaj kliniki. Zawsze zdążysz to zrobić. Byle nie z deszczu z pod rynnę :-)
Jeśli mogę Ci coś zasugerować, to na początek poumawiaj się na konsultacje do innych lekarzy,
niekoniecznie związanymi z Novum. Teraz są takie czasy, że nie bazuje się na opinii jednego lekarza mającego jakieś tam pojęcie. Jeśli masz sposobność, to konsultuj z innymi. Zobaczysz, co powiedzą Ci inni, mniej lub bardziej, specjaliści.
I pamiętaj, że w Invikcie również przykłada się kalkę. Brak indywidualnego podejścia do pacjenta. Niestety, taka ich uroda.
Nawet będąc na konsultacjach w Wawie, dr namawiał mnie na IVF u nich. I już z marszu wymienił mi leki stymulacyjne łącznie z antagonistą. No to ja grzecznie tłumaczę, że u mnie nie ma sensu tego podawania, bo nie mam przysadki.
A lekarz dalej tkwił przy swoim, że jednak to się podaje i mimo wszystko by mi to zalecił . I jak to tak mogę nie mieć przysadki Także pacjencie lecz się sam :-)
Jeśli mogę Ci coś zasugerować, to na początek poumawiaj się na konsultacje do innych lekarzy,
niekoniecznie związanymi z Novum. Teraz są takie czasy, że nie bazuje się na opinii jednego lekarza mającego jakieś tam pojęcie. Jeśli masz sposobność, to konsultuj z innymi. Zobaczysz, co powiedzą Ci inni, mniej lub bardziej, specjaliści.
I pamiętaj, że w Invikcie również przykłada się kalkę. Brak indywidualnego podejścia do pacjenta. Niestety, taka ich uroda.
Nawet będąc na konsultacjach w Wawie, dr namawiał mnie na IVF u nich. I już z marszu wymienił mi leki stymulacyjne łącznie z antagonistą. No to ja grzecznie tłumaczę, że u mnie nie ma sensu tego podawania, bo nie mam przysadki.
A lekarz dalej tkwił przy swoim, że jednak to się podaje i mimo wszystko by mi to zalecił . I jak to tak mogę nie mieć przysadki Także pacjencie lecz się sam :-)
Sylwia1985
Mamusia Sierściuszka
Lawendowy - właśnie o tym myślę, żeby pójść na zwiady do innych klinik. Parę konsultacji w paru klinikach i będę miała jakiś podgląd na sprawę. Klinik w Warszawie tez jest parę i jest w czym wybierać. I przeraża mnie tylko ich schematyczność. To brak kompetencji i wiedzy medycznej, żeby proponować komuś zabieg/lek który nie ma racji bytu (tak jak w Twoim przypadku właśnie). Boże, to tak jakbym chciała leczyć kanałowo ząb, którego pacjent już nie posiada.
Hmmm, widzę, że kasa nie jest zbytnim problemem przy in vitro, największym problemem jest trafić na lekarza/klinikę, która wreszcie zainteresuje się przypadkiem a nie grubością portfela. Smutne to ale prawdziwe.
Hmmm, widzę, że kasa nie jest zbytnim problemem przy in vitro, największym problemem jest trafić na lekarza/klinikę, która wreszcie zainteresuje się przypadkiem a nie grubością portfela. Smutne to ale prawdziwe.
reklama
lawendowy_sen
Fanka BB :)
Sylwia, dziękuję Ci za przemiłe słowa. To miód na moje serce.
Widzisz, zawsze starałam się dodawać Wam otuchy i przynosić pocieszenie w najtrudniejszych momentach życia.
Ale czasami tak się dzieje, że pocieszyciel sam potrzebuje pocieszenia i przytulenia.
Od wczoraj nie mogę znaleźć sobie miejsca. I serce mi rozrywa. O kłębiących myślach już nie wspomnę.
Ale i tak już mi ciut lepiej. Bo wczoraj łzy same płynęły po policzku i jak na złość nie chciały przestać.
I coś w tym jest, jak pisał mój ukochany Twardowski "że łzy się śmieją, kiedy są za duże".
Pewnie z perspektywy czasu na pewno. I tylko to czekanie jest najtrudniejsze.
Widzisz, zawsze starałam się dodawać Wam otuchy i przynosić pocieszenie w najtrudniejszych momentach życia.
Ale czasami tak się dzieje, że pocieszyciel sam potrzebuje pocieszenia i przytulenia.
Od wczoraj nie mogę znaleźć sobie miejsca. I serce mi rozrywa. O kłębiących myślach już nie wspomnę.
Ale i tak już mi ciut lepiej. Bo wczoraj łzy same płynęły po policzku i jak na złość nie chciały przestać.
I coś w tym jest, jak pisał mój ukochany Twardowski "że łzy się śmieją, kiedy są za duże".
Pewnie z perspektywy czasu na pewno. I tylko to czekanie jest najtrudniejsze.
Podziel się: