reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Zrob sobie hamburgera, z dowolnymi dodatkami. Ja kupuje wolowine i sama miele. Mniam [emoji4]
No właśnie próbowałam i kupowałam nawet takie z restauracji tylko takie „zdrowe”. I nie mogę, serio nie lubię mięsa. Mielone sobie ostatnio robię bo to zjem ale takie wolowo- wieprzowe. Najgorzej, ze B12 to tylko mięso. Biorę ogromne dawki bo 20 000% zapotrzebowania dziennego i mam na dole normy. To nie wiem ile musiałabym tego mięsa jeść teraz. Miałam pewnie słabe zapasy i się skończyły :-(
 
reklama
Ja miałam tylko dopochwowy utrogestan 100 mg dwa razy dziennie po 4 tabsy.
Od wczoraj dorzuciłam po 1 prolutex bo ja zawsze miałam problem z niskim progesteronem. Lekarz nie każe sprawdzać ale ja i tak będę żeby wiedzieć jak to wygląda 😊
Sprawdzaj jak możesz bo czasem różne rzeczy wychodzą. U mnie kiedyś na estro endometrium nie rosło i dobrze, ze badali bo modyfikowali dawki. To jakiś dziwny cykl był... A co do utrogestanu to duże dawki bierzesz :-) no wiadomo można większe a swoją drogą prolutex to dobry jest tylko taki drogi. Trzymam kciuki :-)
 
Cześć Dziewczyny. Pierwszy raz pisze na jakimikolwiek forum... zdecydowałam się na to bo czytam jak bardzo się wspieracie i być może pomoże mi to przetrwać bardzo trudne chwile. Może ma ktoś podobne doświadczenia... Z mężem staramy się o Dziecko od ponad roku jednak dopiero w listopadzie dostałam wyrok a mianowicie niedrożne jajowody. W grudniu miałam laparoskopię po której okazało się, że niestety nie da się udrożnić ponieważ są zrosty. Zrosty nie tylko w jajowodach ale też w miednicy mniejszej i większej. Bardzo to przeżyłam ponieważ bardzo pragnęłam zostać Mamą zwłaszcza że niebawem skończę 38 lat. 9 lat temu urodziłam Syna i nie sądziłam że będę miała jakiekolwiek problemy z tym żeby zajść w ciążę. Na początku stycznia zgłosiłam się do Kliniki Leczenia Niepłodności w Białymstoku. Ustaliłam z lekarzem że podchodzę do Invitro. Bardzo się tego bałam ale pragnienie było większe niż strach. Miałam protokół krótki i bardzo źle zaniosłam przyjmowanie leków Estrofem. Miałam bardzo wysokie ciśnienie od tych leków ale wytrwałam do końca ich przyjmowania. Z uwagi, że mam jeden jajnik bałam się że nie wytworzą mi się komórki jajowe. Jednak poszło nie miarę bo miałam 4 pęcherzyki w tym 4 komórki jajowe. Niestety jedna już od razu obumarła. Jedną wzięto na pożywkę a kolejne dwie bardzo ładnie się podzieliły i podano mi je w 4 dniu. Byłam nastawiona bardzo pozytywnie ponieważ z tego co mówił lekarz komórki były bardzo ładne a moje endometrium miało 10 mam. Niestety w ciągu dwóch tygodni przeżyłam bardzo 3 silne stresy. Bardzo nie fortunnie się złożyło i za dużo by pisać ale myślę że mogło się bardzo przyczynić do niepowodzenia tej procedury. Również wtedy nie wiedziałam tyle co teraz wiem...a mianowicie że ważne jest żeby w dniu transferu nie używać żadnych perfum myc się szarym mydłem, po transferze jeść dużo białka unikać glutenu i dogadzac sobie anasem...byłam zielona w tych sprawach i w sumie robiłam to co zawsze jadłam na co miałam ochotę...gotowałam i krzątałam się po kuchni i jeździłam samochodem ...tak na prawdę miałabym sobie teraz wiele do zarzucenia 🥺🥺🥺Dodam jeszcze że choruje na niedoczynność tarczycy Hoshimoto i biorę leki od alergii więc też to mogło mieć wpływ. Reasumując moja wypowiedź....bardzo bardzo mocno to przeżyłam....jak dostałam okres dzień przed testowaniem zalałam się łzami. Moja rozpacz trwała tydzień. Dzięki Bogu że miałam zwolnienie czy dalszym ciągu bo bym nie była w stanie funkcjonować. Poczułam się jakbym straciła część siebie🥺🥺🥺 Zadzwoniłam do lekarza o dowiedziałam się, że chcąc podchodzić drugi raz muszę odczekać trzy cykle...strasznie się boję tej kolejnej próby! Że stymulacja nie pójdzie tak jak trzeba że mój jajnik po prostu będzie zmęczony i nie podoła 🥺🥺🥺Transfer miałam w marcu więc teraz będę podchodzić około czerwca. Wróciłam do pracy, wyciszyłam się psychicznie i czekam co mi da los...w międzyczasie postanowiłam pić zioła ojca Klimuszki na zrosty w jajnikach (mieszanka numer 1) Ja mam problem właśnie z niedrożnością jajowodów a czytałam na różnych forach, że u wielu kobiet ich picie spowodowało naturalne zajście w ciążę już po pierwszym cyklu ich picia...nie chce mi się wierzyć w to że mogłoby się przydarzyć to akurat mnie bo chyba mam na prawdę pecha🥺 Zaczęłam je pić od tygodnia i jak na razie okres mi się spóźnił 4 dni bo mam cykle 25 dniowe a dziś 29 dzień i dostałam dopiero okres. Z tego względu, że jestem również wierzącą zaczęłam się modlić do Matki Boskiej Pompejańskiej (Nowenna Pompejańska) Czytałam że jest to mur na wszystko wiec oddaje się równie modlitwie co przynosi mi ukojenie i pozwala wyrzucić żal i łzy...no cóż Dziewczyny rozpisałam się....mam nadzieję, że znajdę u Was wsparcie być może kogoś kto ma podobne problemy i będziemy mogły pisać o swoich postępach. Pozdrawiam❤️
 
Cześć Melania,
To Twoje prawdziwe imię czy tylko nick? Od razu skojarzyło mi się, z Melanią z Przeminęło z Wiatrem:) bardzo ciekawa i odważna postać, chociaż tak często pomijana.

Nie rób sobie wyrzutów, że po transferze nie myłaś się szarym mydłem. Nie obwiniaj się za porażkę, to nie Twoja wina. Żyłaś normalnie, to nic złego.
Okres po stymulacji może trochę szaleć, mi np 3 miesiące po stymulacji wracał do normy. Myśli były różne, łącznie z menopauzą. To normalne.
Ja tez będę podchodzić do stymulacji po dłuższej przerwie (hiperstymulacja),boję się, ze znów nie będzie zarodków. Dlatego Twoja historia wydała mi się bliska.
Mi dziewczyny bardzo pomogły, dodawały otuchy i dawały kopniaka, wtedy kiedy trzeba było. Dzięki temu czas do kolejnej stymulacji dało się znieść.
Będziemy czekać razem:)

Nie znam Twojej sytuacji ale jak szargające Tobą emocje trochę odpłyną, to spróbuj dostrzec swoje szczęście. To, ze masz jedno dziecko. To bardzo dużo. Wiem, ze o tym wiesz ale w rozpaczy człowiek często nie widzi tego co ma i zapomina, ze jednak ma się z czego cieszyć. I nie mam tu na myśli pocieszania w stylu: przestań się mazać, inni maja gorzej.
 
Cześć Dziewczyny. Pierwszy raz pisze na jakimikolwiek forum... zdecydowałam się na to bo czytam jak bardzo się wspieracie i być może pomoże mi to przetrwać bardzo trudne chwile. Może ma ktoś podobne doświadczenia... Z mężem staramy się o Dziecko od ponad roku jednak dopiero w listopadzie dostałam wyrok a mianowicie niedrożne jajowody. W grudniu miałam laparoskopię po której okazało się, że niestety nie da się udrożnić ponieważ są zrosty. Zrosty nie tylko w jajowodach ale też w miednicy mniejszej i większej. Bardzo to przeżyłam ponieważ bardzo pragnęłam zostać Mamą zwłaszcza że niebawem skończę 38 lat. 9 lat temu urodziłam Syna i nie sądziłam że będę miała jakiekolwiek problemy z tym żeby zajść w ciążę. Na początku stycznia zgłosiłam się do Kliniki Leczenia Niepłodności w Białymstoku. Ustaliłam z lekarzem że podchodzę do Invitro. Bardzo się tego bałam ale pragnienie było większe niż strach. Miałam protokół krótki i bardzo źle zaniosłam przyjmowanie leków Estrofem. Miałam bardzo wysokie ciśnienie od tych leków ale wytrwałam do końca ich przyjmowania. Z uwagi, że mam jeden jajnik bałam się że nie wytworzą mi się komórki jajowe. Jednak poszło nie miarę bo miałam 4 pęcherzyki w tym 4 komórki jajowe. Niestety jedna już od razu obumarła. Jedną wzięto na pożywkę a kolejne dwie bardzo ładnie się podzieliły i podano mi je w 4 dniu. Byłam nastawiona bardzo pozytywnie ponieważ z tego co mówił lekarz komórki były bardzo ładne a moje endometrium miało 10 mam. Niestety w ciągu dwóch tygodni przeżyłam bardzo 3 silne stresy. Bardzo nie fortunnie się złożyło i za dużo by pisać ale myślę że mogło się bardzo przyczynić do niepowodzenia tej procedury. Również wtedy nie wiedziałam tyle co teraz wiem...a mianowicie że ważne jest żeby w dniu transferu nie używać żadnych perfum myc się szarym mydłem, po transferze jeść dużo białka unikać glutenu i dogadzac sobie anasem...byłam zielona w tych sprawach i w sumie robiłam to co zawsze jadłam na co miałam ochotę...gotowałam i krzątałam się po kuchni i jeździłam samochodem ...tak na prawdę miałabym sobie teraz wiele do zarzucenia 🥺🥺🥺Dodam jeszcze że choruje na niedoczynność tarczycy Hoshimoto i biorę leki od alergii więc też to mogło mieć wpływ. Reasumując moja wypowiedź....bardzo bardzo mocno to przeżyłam....jak dostałam okres dzień przed testowaniem zalałam się łzami. Moja rozpacz trwała tydzień. Dzięki Bogu że miałam zwolnienie czy dalszym ciągu bo bym nie była w stanie funkcjonować. Poczułam się jakbym straciła część siebie🥺🥺🥺 Zadzwoniłam do lekarza o dowiedziałam się, że chcąc podchodzić drugi raz muszę odczekać trzy cykle...strasznie się boję tej kolejnej próby! Że stymulacja nie pójdzie tak jak trzeba że mój jajnik po prostu będzie zmęczony i nie podoła 🥺🥺🥺Transfer miałam w marcu więc teraz będę podchodzić około czerwca. Wróciłam do pracy, wyciszyłam się psychicznie i czekam co mi da los...w międzyczasie postanowiłam pić zioła ojca Klimuszki na zrosty w jajnikach (mieszanka numer 1) Ja mam problem właśnie z niedrożnością jajowodów a czytałam na różnych forach, że u wielu kobiet ich picie spowodowało naturalne zajście w ciążę już po pierwszym cyklu ich picia...nie chce mi się wierzyć w to że mogłoby się przydarzyć to akurat mnie bo chyba mam na prawdę pecha🥺 Zaczęłam je pić od tygodnia i jak na razie okres mi się spóźnił 4 dni bo mam cykle 25 dniowe a dziś 29 dzień i dostałam dopiero okres. Z tego względu, że jestem również wierzącą zaczęłam się modlić do Matki Boskiej Pompejańskiej (Nowenna Pompejańska) Czytałam że jest to mur na wszystko wiec oddaje się równie modlitwie co przynosi mi ukojenie i pozwala wyrzucić żal i łzy...no cóż Dziewczyny rozpisałam się....mam nadzieję, że znajdę u Was wsparcie być może kogoś kto ma podobne problemy i będziemy mogły pisać o swoich postępach. Pozdrawiam❤️
Cześć. Troszkę jakbym o sobie czytała. W sensie pierwsze dziecko poczete bez problemu, potem po 10 latach w wieku 38 lat diagnoza -niedrozne jajowody. Do in vitro podeszłam dokładnie to 39 urodziny..... akurat niedrożne jajowody to najprostszy przypadek do leczenia, znaczy dość szybko powinien pojawić się sukces w postaci ciąży. Jeśli macie środki to walczcie dalej, masz nieco tudniej przez ten jeden jajnik.
Ja też leczyłam się w Białymstoku, w Bocia.nie.
 
Cześć Dziewczyny. Pierwszy raz pisze na jakimikolwiek forum... zdecydowałam się na to bo czytam jak bardzo się wspieracie i być może pomoże mi to przetrwać bardzo trudne chwile. Może ma ktoś podobne doświadczenia... Z mężem staramy się o Dziecko od ponad roku jednak dopiero w listopadzie dostałam wyrok a mianowicie niedrożne jajowody. W grudniu miałam laparoskopię po której okazało się, że niestety nie da się udrożnić ponieważ są zrosty. Zrosty nie tylko w jajowodach ale też w miednicy mniejszej i większej. Bardzo to przeżyłam ponieważ bardzo pragnęłam zostać Mamą zwłaszcza że niebawem skończę 38 lat. 9 lat temu urodziłam Syna i nie sądziłam że będę miała jakiekolwiek problemy z tym żeby zajść w ciążę. Na początku stycznia zgłosiłam się do Kliniki Leczenia Niepłodności w Białymstoku. Ustaliłam z lekarzem że podchodzę do Invitro. Bardzo się tego bałam ale pragnienie było większe niż strach. Miałam protokół krótki i bardzo źle zaniosłam przyjmowanie leków Estrofem. Miałam bardzo wysokie ciśnienie od tych leków ale wytrwałam do końca ich przyjmowania. Z uwagi, że mam jeden jajnik bałam się że nie wytworzą mi się komórki jajowe. Jednak poszło nie miarę bo miałam 4 pęcherzyki w tym 4 komórki jajowe. Niestety jedna już od razu obumarła. Jedną wzięto na pożywkę a kolejne dwie bardzo ładnie się podzieliły i podano mi je w 4 dniu. Byłam nastawiona bardzo pozytywnie ponieważ z tego co mówił lekarz komórki były bardzo ładne a moje endometrium miało 10 mam. Niestety w ciągu dwóch tygodni przeżyłam bardzo 3 silne stresy. Bardzo nie fortunnie się złożyło i za dużo by pisać ale myślę że mogło się bardzo przyczynić do niepowodzenia tej procedury. Również wtedy nie wiedziałam tyle co teraz wiem...a mianowicie że ważne jest żeby w dniu transferu nie używać żadnych perfum myc się szarym mydłem, po transferze jeść dużo białka unikać glutenu i dogadzac sobie anasem...byłam zielona w tych sprawach i w sumie robiłam to co zawsze jadłam na co miałam ochotę...gotowałam i krzątałam się po kuchni i jeździłam samochodem ...tak na prawdę miałabym sobie teraz wiele do zarzucenia 🥺🥺🥺Dodam jeszcze że choruje na niedoczynność tarczycy Hoshimoto i biorę leki od alergii więc też to mogło mieć wpływ. Reasumując moja wypowiedź....bardzo bardzo mocno to przeżyłam....jak dostałam okres dzień przed testowaniem zalałam się łzami. Moja rozpacz trwała tydzień. Dzięki Bogu że miałam zwolnienie czy dalszym ciągu bo bym nie była w stanie funkcjonować. Poczułam się jakbym straciła część siebie🥺🥺🥺 Zadzwoniłam do lekarza o dowiedziałam się, że chcąc podchodzić drugi raz muszę odczekać trzy cykle...strasznie się boję tej kolejnej próby! Że stymulacja nie pójdzie tak jak trzeba że mój jajnik po prostu będzie zmęczony i nie podoła 🥺🥺🥺Transfer miałam w marcu więc teraz będę podchodzić około czerwca. Wróciłam do pracy, wyciszyłam się psychicznie i czekam co mi da los...w międzyczasie postanowiłam pić zioła ojca Klimuszki na zrosty w jajnikach (mieszanka numer 1) Ja mam problem właśnie z niedrożnością jajowodów a czytałam na różnych forach, że u wielu kobiet ich picie spowodowało naturalne zajście w ciążę już po pierwszym cyklu ich picia...nie chce mi się wierzyć w to że mogłoby się przydarzyć to akurat mnie bo chyba mam na prawdę pecha🥺 Zaczęłam je pić od tygodnia i jak na razie okres mi się spóźnił 4 dni bo mam cykle 25 dniowe a dziś 29 dzień i dostałam dopiero okres. Z tego względu, że jestem również wierzącą zaczęłam się modlić do Matki Boskiej Pompejańskiej (Nowenna Pompejańska) Czytałam że jest to mur na wszystko wiec oddaje się równie modlitwie co przynosi mi ukojenie i pozwala wyrzucić żal i łzy...no cóż Dziewczyny rozpisałam się....mam nadzieję, że znajdę u Was wsparcie być może kogoś kto ma podobne problemy i będziemy mogły pisać o swoich postępach. Pozdrawiam❤️
Polecam litanie do Matki Bożej Gietrzwałdzkiej i pielgrzymke do Gietrzwałdu. Polecam też sanktuarium Stanisława Paczyńskiego. Nam towarzyszyła Matka Boża Gietrzwałdzka od pierwszych zastrzyków w stymulacji. Dziś napawamy się widokiem synka Stasia.
 
reklama
Cześć Dziewczyny. Pierwszy raz pisze na jakimikolwiek forum... zdecydowałam się na to bo czytam jak bardzo się wspieracie i być może pomoże mi to przetrwać bardzo trudne chwile. Może ma ktoś podobne doświadczenia... Z mężem staramy się o Dziecko od ponad roku jednak dopiero w listopadzie dostałam wyrok a mianowicie niedrożne jajowody. W grudniu miałam laparoskopię po której okazało się, że niestety nie da się udrożnić ponieważ są zrosty. Zrosty nie tylko w jajowodach ale też w miednicy mniejszej i większej. Bardzo to przeżyłam ponieważ bardzo pragnęłam zostać Mamą zwłaszcza że niebawem skończę 38 lat. 9 lat temu urodziłam Syna i nie sądziłam że będę miała jakiekolwiek problemy z tym żeby zajść w ciążę. Na początku stycznia zgłosiłam się do Kliniki Leczenia Niepłodności w Białymstoku. Ustaliłam z lekarzem że podchodzę do Invitro. Bardzo się tego bałam ale pragnienie było większe niż strach. Miałam protokół krótki i bardzo źle zaniosłam przyjmowanie leków Estrofem. Miałam bardzo wysokie ciśnienie od tych leków ale wytrwałam do końca ich przyjmowania. Z uwagi, że mam jeden jajnik bałam się że nie wytworzą mi się komórki jajowe. Jednak poszło nie miarę bo miałam 4 pęcherzyki w tym 4 komórki jajowe. Niestety jedna już od razu obumarła. Jedną wzięto na pożywkę a kolejne dwie bardzo ładnie się podzieliły i podano mi je w 4 dniu. Byłam nastawiona bardzo pozytywnie ponieważ z tego co mówił lekarz komórki były bardzo ładne a moje endometrium miało 10 mam. Niestety w ciągu dwóch tygodni przeżyłam bardzo 3 silne stresy. Bardzo nie fortunnie się złożyło i za dużo by pisać ale myślę że mogło się bardzo przyczynić do niepowodzenia tej procedury. Również wtedy nie wiedziałam tyle co teraz wiem...a mianowicie że ważne jest żeby w dniu transferu nie używać żadnych perfum myc się szarym mydłem, po transferze jeść dużo białka unikać glutenu i dogadzac sobie anasem...byłam zielona w tych sprawach i w sumie robiłam to co zawsze jadłam na co miałam ochotę...gotowałam i krzątałam się po kuchni i jeździłam samochodem ...tak na prawdę miałabym sobie teraz wiele do zarzucenia 🥺🥺🥺Dodam jeszcze że choruje na niedoczynność tarczycy Hoshimoto i biorę leki od alergii więc też to mogło mieć wpływ. Reasumując moja wypowiedź....bardzo bardzo mocno to przeżyłam....jak dostałam okres dzień przed testowaniem zalałam się łzami. Moja rozpacz trwała tydzień. Dzięki Bogu że miałam zwolnienie czy dalszym ciągu bo bym nie była w stanie funkcjonować. Poczułam się jakbym straciła część siebie🥺🥺🥺 Zadzwoniłam do lekarza o dowiedziałam się, że chcąc podchodzić drugi raz muszę odczekać trzy cykle...strasznie się boję tej kolejnej próby! Że stymulacja nie pójdzie tak jak trzeba że mój jajnik po prostu będzie zmęczony i nie podoła 🥺🥺🥺Transfer miałam w marcu więc teraz będę podchodzić około czerwca. Wróciłam do pracy, wyciszyłam się psychicznie i czekam co mi da los...w międzyczasie postanowiłam pić zioła ojca Klimuszki na zrosty w jajnikach (mieszanka numer 1) Ja mam problem właśnie z niedrożnością jajowodów a czytałam na różnych forach, że u wielu kobiet ich picie spowodowało naturalne zajście w ciążę już po pierwszym cyklu ich picia...nie chce mi się wierzyć w to że mogłoby się przydarzyć to akurat mnie bo chyba mam na prawdę pecha🥺 Zaczęłam je pić od tygodnia i jak na razie okres mi się spóźnił 4 dni bo mam cykle 25 dniowe a dziś 29 dzień i dostałam dopiero okres. Z tego względu, że jestem również wierzącą zaczęłam się modlić do Matki Boskiej Pompejańskiej (Nowenna Pompejańska) Czytałam że jest to mur na wszystko wiec oddaje się równie modlitwie co przynosi mi ukojenie i pozwala wyrzucić żal i łzy...no cóż Dziewczyny rozpisałam się....mam nadzieję, że znajdę u Was wsparcie być może kogoś kto ma podobne problemy i będziemy mogły pisać o swoich postępach. Pozdrawiam❤️
Witaj kochana, te rzeczy o których piszesz dziewczyny robią lub nie, po to aby zwiększyć swoje szanse na powodzenie. Ja myślę, ze większość z nich to przesądy, które pomagają tylko zachować równowagę psychiczna.
Prawda jest taka, ze gdy naturalnie zachodzisz w ciążę to nie wiesz że dochodzi do zapłodnienia, implantacji itp. Kobiety piją wtedy alkohol. lub palą papierosy, źle sie odżywiają, używają perfum i żyją normalnie.

Nie wiń siebie za cos na co nie miałaś wpływu, bo nie miałaś. Ja do transferu również podeszłam kompletnie zielona i nie miałam pojecia ze są jakies magiczne sztuczki, które mogą pomóc w implantacji.
Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, ze mam przez całą noc stać w misce z zimną wodą na jednej nodze to z pewnością bym to zrobiła, tak w razie czego. W każdym razie nie wiedziałam o anansie itp. Bralam leki (estrofem i progesteron) i to wszystko. Pomimo tego mój transfer sie udał.

Dlatego nie stresuj sie , nie obwiniaj i działaj dalej. ❤️ ☘️
 
Do góry