reklama
W moje urodziny masz wizytęSzybko minie
Ja do 28.04 chyba oszaleje (wtedy mamy 1 wizytę w nowej klinice).
Swoją drogą, jak u Was dziewczyny było z epikryzą?
U nas będzie za 2 tygodnie, jak lekarz prowadzący ją przygotuje:/
I jeszcze zapłacić za to trzeba.
Ja czekałam ponad tydzień na epikryzę bo niby lekarka zapomniała. Dziś dostałam na e-maila. Za darmo ofkors
Ostatnia edycja:
Jeeeeeaaaaaa@fredka84 maz powiedzial ze mozesz szalec z tymi drzwiami.Najpierw musisz wziac je papierem sciernym,pozniej oddluscic mozesz denaturatem i malowac
nieagatka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 12 Marzec 2016
- Postów
- 18 317
Juz wiem, czemu jestes spoko - mas urodziny wtedy co moja mama [emoji16][emoji16]W moje urodziny masz wizytę [emoji123]
Ja czekałam ponad tydzień bo niby lekarka zapomniała. Dziś dostałam na e-maila. Za darmo ofkors
Coś tyJuz wiem, czemu jestes spoko - mas urodziny wtedy co moja mama [emoji16][emoji16]
To bardzo smutne ale z drugiej strony chyba , masz wspaniałego męża/relację bo nie każdy by się zdecydował na takie wyznanie. Wiem, mało pocieszające ale trzeba doceniać naszą drugą połówkę.Dzięki, już prawie się oswoiłam i nie wiem jakbym się odnalazła w tak zaskakującej sytuacji Jakiś czas temu pisałam, że musiałabym mieć więcej szczęścia niż rozumu i wychodzi na to, że szczęścia to nie mam, ale głupia nie jestem .
Jajnik cały dzień mnie kłuje, chcę odstawić leki, które powodują, że mój organizm myśli ,że jest w ciąży i jak najszybciej wrócić po mojego Jedynaka i zakończyć etap z in vitro, bez względu na efekt końcowy. Podziwiam, te z Was, które tak dzielnie podchodzą do kolejnej procedury. Ja jestem za słaba.
Dziś mój mżonek popłakał się gdy powiedziałam, że test jest negatywny i zapytał, czy będę go kochać, jeśli nie będziemy mieli dziecka. Czuje się winny, bo ma słabe plemniki.
mala_Mi 80
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 1 Listopad 2020
- Postów
- 2 262
Temat in vitro to bardzo trudne przeżycie dla wszystkich kobiet i ich mężów/partnerów. Niektórzy mają ogromne szczęście i udaje im się za pierwszym razem. Niestety wiele z nas walczy latami, niektóre dość szybko godzą się z losem, inne walczą do ostatniej kropli krwi albo ostatniego grosza. Ja szanuję każdą decyzję bo każda jest bardzo trudna. Jeśli czujesz, że chcesz zabrać ostatniego zarodka i skończyć z in vitro to powinnaś tak zrobić. Najważniejsze, żeby żyć w zgodzie ze sobą i po prostu być szczęśliwym. Bo czasami walcząc latami, zapominamy żyć. Ja chyba tak mam, ale jeszcze nie potrafię powiedzieć stop. Nie wiem gdzie jest koniec mojej drogi. Boję się, że to wszystko mnie zniszczy.Dzięki, już prawie się oswoiłam i nie wiem jakbym się odnalazła w tak zaskakującej sytuacji Jakiś czas temu pisałam, że musiałabym mieć więcej szczęścia niż rozumu i wychodzi na to, że szczęścia to nie mam, ale głupia nie jestem .
Jajnik cały dzień mnie kłuje, chcę odstawić leki, które powodują, że mój organizm myśli ,że jest w ciąży i jak najszybciej wrócić po mojego Jedynaka i zakończyć etap z in vitro, bez względu na efekt końcowy. Podziwiam, te z Was, które tak dzielnie podchodzą do kolejnej procedury. Ja jestem za słaba.
Dziś mój mżonek popłakał się gdy powiedziałam, że test jest negatywny i zapytał, czy będę go kochać, jeśli nie będziemy mieli dziecka. Czuje się winny, bo ma słabe plemniki.
Mój mąż też płakał chociaż nigdy nie okazuje "słabości". Myślę że on bardziej płacze nade mną, bo widzi jaka jestem nieszesliwa. Nie ma znaczenia, z której strony jest problem. To niczyja wina że życie postanowiło nas kopnąć w d...
Twój mąż też nie powinien się obwiniać. Kochajcie się i bądźcie szczęśliwi ❤
Tak dokładnie, Ci którym się udaje za pierwszym razem maja ogromne szczęście, to wybrańcy losu. Czytając historie dziewczyn z forum to mam wrażenie, że mało komu udaje się w pierwszej procedurze. Ostatnie lata kręciły się wokół zajścia w ciążę, a szczególnie dwa ostatnie, gdzie seks przestaje być już seksem...i wszystko kręci się wokół jednego. Dziś mam straszny chaos w głowie, jeszcze wszystko się kłębi w głowie, od płaczu po neutralność.Temat in vitro to bardzo trudne przeżycie dla wszystkich kobiet i ich mężów/partnerów. Niektórzy mają ogromne szczęście i udaje im się za pierwszym razem. Niestety wiele z nas walczy latami, niektóre dość szybko godzą się z losem, inne walczą do ostatniej kropli krwi albo ostatniego grosza. Ja szanuję każdą decyzję bo każda jest bardzo trudna. Jeśli czujesz, że chcesz zabrać ostatniego zarodka i skończyć z in vitro to powinnaś tak zrobić. Najważniejsze, żeby żyć w zgodzie ze sobą i po prostu być szczęśliwym. Bo czasami walcząc latami, zapominamy żyć. Ja chyba tak mam, ale jeszcze nie potrafię powiedzieć stop. Nie wiem gdzie jest koniec mojej drogi. Boję się, że to wszystko mnie zniszczy.
Mój mąż też płakał chociaż nigdy nie okazuje "słabości". Myślę że on bardziej płacze nade mną, bo widzi jaka jestem nieszesliwa. Nie ma znaczenia, z której strony jest problem. To niczyja wina że życie postanowiło nas kopnąć w d...
Twój mąż też nie powinien się obwiniać. Kochajcie się i bądźcie szczęśliwi ❤
reklama
Podziel się: