reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Nie, adopcja również odpada. Jakkolwiek to nie zabrzmi... chciałabym mieć dziecko, ale ta potrzeba obudziła się u mnie dopiero po 30. i nie za wszelką cenę. Nie chcę aby walka o dziecko stała się istota mojego życia. Szukam możliwości, owszem (tym bardziej, że moja krótka ciaza dala mi wiele radosci) ale nie za wszelką cenę... nie osądzajcie, chcialam być po prostu szczera.
Ja cię doskonale rozumiem też mieliśmy takie same zdanie (tym bardziej po takim wyniku stymulacji), że jak się nie uda z naszych komórek to nie będzie ani adopcji komórki ani zarodka ( też nie jest powiedziane, że organizm przyjmie), krótko rozmawialiśmy o adopcji zwykłej, ale po 30 nikłe szanse na noworodka więc nam przeszło. Koniec końców finał okazał się szczęśliwy.
 
reklama
14 dpt- 1279 beta ❤️
Dziewczyny, on do tej pory nie zrobił mi USG. Bo czekamy dopiero do serca. Czy to normalne? Bo mi się to nie podoba, ale może jestem przewrażliwiona...
Ja chyba bym poszła wcześniej gdzieś indziej, bo warto znaleźć pęcherzyk ciążowy w macicy. Pozamaciczna rzadko się zdarza, ale jednak wypadałoby sprawdzić. A potem możesz sobie czekać. Chociaż ja nie rozumiem trochę takiego podejscia. Chociaż może nie chce Cię denerwować bo zawsze zarodek może pojawić się później, bo serduszko zacznie później bić. Ja miałam usg w 15dpt
 
To tez, ale chodzi o dziedziczenie temperamentu, chorób itp. 50% składu genów już znasz, druga połowa jest zagadką. Wiesz czego się spodziewać nie bierzesz „czystej karty”. A i jeszcze jedno nawet 6 tygodniowe noworodki z IPO mają chorobę sierocą.. To nie jest takie idealne.

No wlasnie - osrodki adoptycjne sa pelne dzieci z calym wachlarzem problemow.
Przy adopcji zarodka omijasz ten problem jak i fakt, ze kiedys moze zapytac o matke, ktora jw urodzila.
 
Nie wiem co tu jest dla Ciebie niepojęte ;)

Po prostu czyjaś komórka nie da gwarancji na powodzenie in vitro. To tak jak i z naszymi komórkami. Nic nie da gwarancji, że ona się przyjmie, zapłodni itd. Jeżeli mój organizm szwankowałby z moimi komórkami nie sądze by przyjął czyjąś komórkę.

Dla mnie to niepotrzebna inwestycja w coś co i tak nie wiadomo jaki by dało skutek.

No i jest to czyjaś komórka. Czyjeś geny. Może i mój organizm dałoby teoretycznie mu życie, ale to nadal nie będzie moje dziecko z krwi tylko czyjeś. Zawsze będzie kogoś. Wątpie żebym myślała inaczej... Czułabym się jak maszyna która ma tylko przechować na 9 miesięcy, bo sama nie daje rady. Za bardzo by mi to dało po psychice... To ogromne poczucie, że jestem bezużyteczna... Nie umiem nawet dobrać odpowiednich słów.

A co do adopcji. Nie widzę w tym nic niestosownego. Widzę w tym szanse uszczęśliwienia jakiegoś dziecka i dania mu jakiejś sensownej przyszłośći albo startu do tej przyszłości. Nie ma wtedy to znaczenia czyje jest. I nie ma poczucia tej bezużyteczności ... czy jak to tam nazwać...




Jesteś taka młodziutka... Cóż to już jest Twoja decycja jak będzie wyglądało Twoje życie.

Ja też bardzo długo nie myślałam o macierzyństwie, ale z perspektywy czasu chciałabym poznać to i mieć dla kogo żyć. Jak odejdzie mój tata i przyjaciółka nie będę miała zupełnie dla kogo budzić się w łóżku.

Obyś nigdy nie żałowała decyzji którą podejmiesz. Jakakolwiek by ona nie była. Teraz masz jeszcze możliwości a z czasem się one wyczerpią.

Mam nadzieje, że odnajdziesz własne szczęście ! Szczerze Ci tego życzę.

Za nic Cie nie potępiam, bo to nigdy nie jest prosty wybór.

A to że się zdecydujesz na czyjąś komórkę/adopcje nie musi oznaczać, żę "walka o dziecko stanie się istotą Twojego życia" ;)

Wiele lat żyłam w podobnym zdaniu i przekonaniu, także rozumiem to.
Masz prawo tak myslec.
Ja mam inne podejscie.
Jesli ciaza nie robi z Ciebie matki dziecka, bo "nie Twoje geny" to nie wiem co na to powiedziec. Ale adopcja tez w takim razie nie zrobi z Ciebie matki, bo przeciez tez Twoje nie będzie...
 
Nie wiem co tu jest dla Ciebie niepojęte ;)

Po prostu czyjaś komórka nie da gwarancji na powodzenie in vitro. To tak jak i z naszymi komórkami. Nic nie da gwarancji, że ona się przyjmie, zapłodni itd. Jeżeli mój organizm szwankowałby z moimi komórkami nie sądze by przyjął czyjąś komórkę.

Dla mnie to niepotrzebna inwestycja w coś co i tak nie wiadomo jaki by dało skutek.

No i jest to czyjaś komórka. Czyjeś geny. Może i mój organizm dałoby teoretycznie mu życie, ale to nadal nie będzie moje dziecko z krwi tylko czyjeś. Zawsze będzie kogoś. Wątpie żebym myślała inaczej... Czułabym się jak maszyna która ma tylko przechować na 9 miesięcy, bo sama nie daje rady. Za bardzo by mi to dało po psychice... To ogromne poczucie, że jestem bezużyteczna... Nie umiem nawet dobrać odpowiednich słów.

A co do adopcji. Nie widzę w tym nic niestosownego. Widzę w tym szanse uszczęśliwienia jakiegoś dziecka i dania mu jakiejś sensownej przyszłośći albo startu do tej przyszłości. Nie ma wtedy to znaczenia czyje jest. I nie ma poczucia tej bezużyteczności ... czy jak to tam nazwać...




Jesteś taka młodziutka... Cóż to już jest Twoja decycja jak będzie wyglądało Twoje życie.

Ja też bardzo długo nie myślałam o macierzyństwie, ale z perspektywy czasu chciałabym poznać to i mieć dla kogo żyć. Jak odejdzie mój tata i przyjaciółka nie będę miała zupełnie dla kogo budzić się w łóżku.

Obyś nigdy nie żałowała decyzji którą podejmiesz. Jakakolwiek by ona nie była. Teraz masz jeszcze możliwości a z czasem się one wyczerpią.

Mam nadzieje, że odnajdziesz własne szczęście ! Szczerze Ci tego życzę.

Za nic Cie nie potępiam, bo to nigdy nie jest prosty wybór.

A to że się zdecydujesz na czyjąś komórkę/adopcje nie musi oznaczać, żę "walka o dziecko stanie się istotą Twojego życia" ;)

Wiele lat żyłam w podobnym zdaniu i przekonaniu, także rozumiem to.
ja Cie rozumiem , u mnie problem z genetyczna jakoscia komorel moich:( i maz sie nawet pytal ostatnio czy jakbydmy zrobili 3-4 stymulacjr i wszystkie zarodki bylyby wadliwe genetycznie to czy KD rozwazam, i powiedzialam ze nie, czulabym sie tak jsk Ty to opisalas.absolutnie to nie jest krutyka ludzi co decyduja sie na KD. mysle, ze maja oni duzo wieksze poklady milosci niz ja. no nic kazdy z nas jest inny
 
Ja wam cos powiem na temat KD ,bo wiekszosc was albo i nie ma pojecia( bo nie musi i cale szczescie) albo troche poczytala i zna temat z teorii ale nie z praktyki.
To jest ciezki temat i zanim ja sie do niego przekonalam troche czasu minelo,w miedzy czasie zaliczylam 3 nieudana stymulacje i 5 nieudanych transferow z 10 " pieknych" zarodkow. To byla moja ostatnia deska ratunku po ktorej wiedzialam,ze albo sie pogodze z faktem ,ze mam jedno dorosle dziecko,ale ogarne swoja glowe i powalcze.W sumie dlugo sie z tym tematem bilam i tez nie mialam pojecia jak to bedzie? Jakie te dzieci beda?
Pomijajac fakt ,ze z moja rozryta immunologia pani doktor stwierdzila,ze moge sprobowac ale nie robic sobie nadzieji.Klinika,lekarze,moja koordynatorka. .ludzcy,zyczliwi,byli dla mnie zawsze i na kazdy telefon.Dlugo o tej genetyce rozmawialismy i okazuje sie ze chociaz to nie moja komorka to jednak jej nieco i ja przekazuje plus geny meza.Ze biologiczna mama jestem ja,ze to sa nasze dzieci a nie jakies tam kogos...
Pierwszy transfer,jestem w ciazy...szok ,radosc,strach...bo przeciez jak? Tutaj dziesiatki nieudanych transferow,spisana na straty a tu bach .Pierwszy raz widze pozytywny test,Beta rosnie,caluje ten test jak swoje dziecko,zasypiam i budze sie z nim,zastanawiajac sie czy juz psychiatry szukac😅dlugo niestety moja radosc nie trwa...puste jajo,poronienie.6 miesiecy pozniej wracam znow w ciazy,znowu nie wierze,czuje jak bardzo kocham to malenstwo i wiem ze jest ono nasze,tylko nasze...w 7 tc przestaje bic serduszko.Dramat...maz mowi rob co ci serce mowi,a serce mi mowi bierzcie jeszcze raz te sama dawczynie .Pare miesiecy pozniej.. dostaje dwa zarodki( 3 i 5 dniowe) na zasadzie zeby zwiekszyc szanse. Pierwsze usg...sa dwa serca,wszystko pieknie.9 wspanialych miesiecy kiedy uczylam sie tej milosci nie uczac sie myslec ze to nie moje dzieci.Ciaze przechodze ksiazkowo,widze pierwszy raz moje dzieci,a to uczucie ze to tylko moje jest ogromne bez smugi zwatpienia.Maja w tej chwili 18 miesiecy i wypelniaja nasze zycie po brzegi.Jutro mam kolejne USG ,naszego ostatniego blastka,ktorego nie moglam tak po prostu zostawic .Ta niewidzialna nić pomiedzy moim sercem a klinika w ktorej byl zamrozony ,byla silniejsza niz rozsadek i wszystko inne.Zostawilam to Bogu ,no bo komu jak nie jemu ,myslac ze jak ma umrzec to u mamy a nie w zimnym labolatorium.
Ale plan byl inny,jest,mysle ze ma sie swietnie i juz kocham nad zycie.To sa moje dzieci,z mojej krwi i kosci.Zosia to 100% dorosly brat z wygladu( syn meza z pierwszego malzenstwa),Lennart wykapany moj dorosly syn.
Nikogo nie przekonuje do KD ,ale czesto jest to jedyny sposob,zeby posluchac serca bicie,poczuc te fale szczescia i wiedziec ze wszystko zrobilo sie perfekt.Ze czasami trzeba zaufac swojej intuicji,nie nastawiac sie z gory negatywnie.Tez nie wiedzialam jak to bedzie....a jest cudownie i zadnych ALE nie ma.
 
Hej. Chwilkę mnie nie było i już się gubię. 😉 Ja dzis po badaniu na Covid - u mnie obowiązkowe przed ivf bedzie jeszcze jedno przed sama punkcją. W piątek panel badania krwi hormony plus badania pod anestezjologa i wizyta okreslona jako 1DS chociaż cykl przygotowawczy juz trwa od miesiąca. Wstepny termin punkcji 8 luty a transferu 13 luty. Powiem wam tak przed 3 IUI razem wziętymi nie panikowałam tak jak zaczynam panikować teraz. Cały czas w głowie myśli czy nie będzie hiperstymulacji czy jajeczka będą ok czy się rozwina zarodki czy przetrwaja jakiej klasy będą czy to się uda... o matko 🤯🤯🤯🤯🤯 zaczynam bzikować 😢😱😱 wszystko mnie przeraża totalnie 😂 a powiem ze do panikar to ja nie należę.
 
Ja wam cos powiem na temat KD ,bo wiekszosc was albo i nie ma pojecia( bo nie musi i cale szczescie) albo troche poczytala i zna temat z teorii ale nie z praktyki.
To jest ciezki temat i zanim ja sie do niego przekonalam troche czasu minelo,w miedzy czasie zaliczylam 3 nieudana stymulacje i 5 nieudanych transferow z 10 " pieknych" zarodkow. To byla moja ostatnia deska ratunku po ktorej wiedzialam,ze albo sie pogodze z faktem ,ze mam jedno dorosle dziecko,ale ogarne swoja glowe i powalcze.W sumie dlugo sie z tym tematem bilam i tez nie mialam pojecia jak to bedzie? Jakie te dzieci beda?
Pomijajac fakt ,ze z moja rozryta immunologia pani doktor stwierdzila,ze moge sprobowac ale nie robic sobie nadzieji.Klinika,lekarze,moja koordynatorka. .ludzcy,zyczliwi,byli dla mnie zawsze i na kazdy telefon.Dlugo o tej genetyce rozmawialismy i okazuje sie ze chociaz to nie moja komorka to jednak jej nieco i ja przekazuje plus geny meza.Ze biologiczna mama jestem ja,ze to sa nasze dzieci a nie jakies tam kogos...
Pierwszy transfer,jestem w ciazy...szok ,radosc,strach...bo przeciez jak? Tutaj dziesiatki nieudanych transferow,spisana na straty a tu bach .Pierwszy raz widze pozytywny test,Beta rosnie,caluje ten test jak swoje dziecko,zasypiam i budze sie z nim,zastanawiajac sie czy juz psychiatry szukac😅dlugo niestety moja radosc nie trwa...puste jajo,poronienie.6 miesiecy pozniej wracam znow w ciazy,znowu nie wierze,czuje jak bardzo kocham to malenstwo i wiem ze jest ono nasze,tylko nasze...w 7 tc przestaje bic serduszko.Dramat...maz mowi rob co ci serce mowi,a serce mi mowi bierzcie jeszcze raz te sama dawczynie .Pare miesiecy pozniej.. dostaje dwa zarodki( 3 i 5 dniowe) na zasadzie zeby zwiekszyc szanse. Pierwsze usg...sa dwa serca,wszystko pieknie.9 wspanialych miesiecy kiedy uczylam sie tej milosci nie uczac sie myslec ze to nie moje dzieci.Ciaze przechodze ksiazkowo,widze pierwszy raz moje dzieci,a to uczucie ze to tylko moje jest ogromne bez smugi zwatpienia.Maja w tej chwili 18 miesiecy i wypelniaja nasze zycie po brzegi.Jutro mam kolejne USG ,naszego ostatniego blastka,ktorego nie moglam tak po prostu zostawic .Ta niewidzialna nić pomiedzy moim sercem a klinika w ktorej byl zamrozony ,byla silniejsza niz rozsadek i wszystko inne.Zostawilam to Bogu ,no bo komu jak nie jemu ,myslac ze jak ma umrzec to u mamy a nie w zimnym labolatorium.
Ale plan byl inny,jest,mysle ze ma sie swietnie i juz kocham nad zycie.To sa moje dzieci,z mojej krwi i kosci.Zosia to 100% dorosly brat z wygladu( syn meza z pierwszego malzenstwa),Lennart wykapany moj dorosly syn.
Nikogo nie przekonuje do KD ,ale czesto jest to jedyny sposob,zeby posluchac serca bicie,poczuc te fale szczescia i wiedziec ze wszystko zrobilo sie perfekt.Ze czasami trzeba zaufac swojej intuicji,nie nastawiac sie z gory negatywnie.Tez nie wiedzialam jak to bedzie....a jest cudownie i zadnych ALE nie ma.
widac, ze bije milosc od Ciebie do dzieciakow i piekne to. tak jak mowisz trzeba zaufac swojej intuicji i zrobic to co nam ona qpodpowiada
 
reklama
Do góry