Ja wam cos powiem na temat KD ,bo wiekszosc was albo i nie ma pojecia( bo nie musi i cale szczescie) albo troche poczytala i zna temat z teorii ale nie z praktyki.
To jest ciezki temat i zanim ja sie do niego przekonalam troche czasu minelo,w miedzy czasie zaliczylam 3 nieudana stymulacje i 5 nieudanych transferow z 10 " pieknych" zarodkow. To byla moja ostatnia deska ratunku po ktorej wiedzialam,ze albo sie pogodze z faktem ,ze mam jedno dorosle dziecko,ale ogarne swoja glowe i powalcze.W sumie dlugo sie z tym tematem bilam i tez nie mialam pojecia jak to bedzie? Jakie te dzieci beda?
Pomijajac fakt ,ze z moja rozryta immunologia pani doktor stwierdzila,ze moge sprobowac ale nie robic sobie nadzieji.Klinika,lekarze,moja koordynatorka. .ludzcy,zyczliwi,byli dla mnie zawsze i na kazdy telefon.Dlugo o tej genetyce rozmawialismy i okazuje sie ze chociaz to nie moja komorka to jednak jej nieco i ja przekazuje plus geny meza.Ze biologiczna mama jestem ja,ze to sa nasze dzieci a nie jakies tam kogos...
Pierwszy transfer,jestem w ciazy...szok ,radosc,strach...bo przeciez jak? Tutaj dziesiatki nieudanych transferow,spisana na straty a tu bach .Pierwszy raz widze pozytywny test,Beta rosnie,caluje ten test jak swoje dziecko,zasypiam i budze sie z nim,zastanawiajac sie czy juz psychiatry szukac
dlugo niestety moja radosc nie trwa...puste jajo,poronienie.6 miesiecy pozniej wracam znow w ciazy,znowu nie wierze,czuje jak bardzo kocham to malenstwo i wiem ze jest ono nasze,tylko nasze...w 7 tc przestaje bic serduszko.Dramat...maz mowi rob co ci serce mowi,a serce mi mowi bierzcie jeszcze raz te sama dawczynie .Pare miesiecy pozniej.. dostaje dwa zarodki( 3 i 5 dniowe) na zasadzie zeby zwiekszyc szanse. Pierwsze usg...sa dwa serca,wszystko pieknie.9 wspanialych miesiecy kiedy uczylam sie tej milosci nie uczac sie myslec ze to nie moje dzieci.Ciaze przechodze ksiazkowo,widze pierwszy raz moje dzieci,a to uczucie ze to tylko moje jest ogromne bez smugi zwatpienia.Maja w tej chwili 18 miesiecy i wypelniaja nasze zycie po brzegi.Jutro mam kolejne USG ,naszego ostatniego blastka,ktorego nie moglam tak po prostu zostawic .Ta niewidzialna nić pomiedzy moim sercem a klinika w ktorej byl zamrozony ,byla silniejsza niz rozsadek i wszystko inne.Zostawilam to Bogu ,no bo komu jak nie jemu ,myslac ze jak ma umrzec to u mamy a nie w zimnym labolatorium.
Ale plan byl inny,jest,mysle ze ma sie swietnie i juz kocham nad zycie.To sa moje dzieci,z mojej krwi i kosci.Zosia to 100% dorosly brat z wygladu( syn meza z pierwszego malzenstwa),Lennart wykapany moj dorosly syn.
Nikogo nie przekonuje do KD ,ale czesto jest to jedyny sposob,zeby posluchac serca bicie,poczuc te fale szczescia i wiedziec ze wszystko zrobilo sie perfekt.Ze czasami trzeba zaufac swojej intuicji,nie nastawiac sie z gory negatywnie.Tez nie wiedzialam jak to bedzie....a jest cudownie i zadnych ALE nie ma.