Mam tak samo, uwielbiam pomagać innym, czuć się potrzebna. Chodź wiem że niektórzy tego nadwyrężają... Ale taka już jestem... Nie potrafię przejść obojętnie...Maz przed świętami czy urodzinami zawsze pyta co bym chciała dostać,
lubimy sobie prezenty robić... Tzn. Ja juvir robić bo dostawać nie lubię
i za każdym razem mu mówię że na mój prezent muszę poczekać 9miesiexy... Bo wszystko co bym chciała to mam, kochanego męża, wspaniałą rodzine, własne m4, dzialke, 2 dobre samochody, dobra i stabilna pracę i nie najgorsze stanowisko. Tylko jednego mi brakuje... Naszego maleństwa... Nic więcej... Wiecie co mnie ostatnio rusxylo... Jak nie byłam jeszcze na l4 to zawsze każde zrzutki organizowałam ja. Byłam na każdym pogrzebie, komuś się dziecko urodziło, ja kupowalam prezent od pracowników. Mojemu pracownikowi mąż zachorował ją robiłam zrzutkę i dalam jej uzbierana kwotę. Ślub czy jakaś inna uroczystość... Zawsze ja... Teraz przed. Świętami zmarła mama mojego pracownika,w związku z tym że pogrzeb był dzień po transferze, to pierwszy raz nie pojechałam.... Źle się z tym czułam ale powodzenie transferu było dla mnie ważniejsze. Myślisz że ktoś z pracy pojechał?? Nikt... Nie ma mnie i już nikt o tym nie myśli...