reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Pewnie i tak ale gdybym nie wróciła to nie zrobili by mi transferu no by powiedzieli że nie jestem gotowa a zwolnienie mi się już skończyło. Ot i tak to wygląda. Muszę wziąć się w garść. Zaczęłam ćwiczyć od dwóch tygodni i chce też jeszcze dietę wprowadzić. Może to mi jakoś pomoże chociaż fizycznie dojść do siebie.
Ja kończę właśnie tabletki antykoncepcyjne które miałam przepisane na 28 dni. Dzisiaj już wzięłam i na jutro została mi ostatnia. Lekarz powiedział że w ciągu kilku dni jak skończę tabletki to powinnam dostać okres.
Badałam sobie dzisiaj szyjkę macicy i jest dokładnie taka sama jak w dniu łyżeczkowania. Tyle że jest na dole ale wciąż jest prawie całkowicie zamknięta.
Czy to jest normalne ? Jak wyglądało to u Ciebie i kiedy dostałaś okres? Miałaś łyżeczkowanie ?
Ja poroniłam naturalnie, w piątek odstawiłam leki a we wtorek tydzień później poroniłam 😭@ dostała dokładnie 31 dni później... Po poronieniu mialam robione badania I mi położna też powoedziala ze jest dalej bardzo wysoko... A robiłam wymazy 2,5 tygodnia po poronieniu... Więc to może też dlatego...
 
reklama
Ja poroniłam naturalnie, w piątek odstawiłam leki a we wtorek tydzień później poroniłam 😭@ dostała dokładnie 31 dni później... Po poronieniu mialam robione badania I mi położna też powoedziala ze jest dalej bardzo wysoko... A robiłam wymazy 2,5 tygodnia po poronieniu... Więc to może też dlatego...
Ohh i znowu wszystko się przeciągnie. No masakra
 
Tylko ze ona też poroniła w tym roku więc niby powinna wiedzieć.. Ale przy moim poronieniu mówiłam, że jej poronienie było gorsze niż moje, bo ona przecież słyszała już serce, a u mnie to było tylko puste jajo do 9tc.. Więc nie było sensu ciągnąć dyskusji.. W każdym razie ja bym jej takiego zdjęcia nie potrafiła wysłać w Święta gdyby było na odwrót i tak jak mówisz, nie potrafię się cieszyć jej szczęściem w takiej sytuacji...
Oj przykre to strasznie. Kobieta kobiecie ehh.
Uważam że kobieta która nigdy nie poroniła, nigdy nie zrozumie kobiety, która przeżyła tą stratę.
Słyszę głupie teksty, że to jeszcze nie było dziecko albo żeby lepiej umarło niż miałoby być chore i o ile to rozumiem to nie rozumiem chwalenia się ciąża np w rodzinie, gdy ciężarna dokładnie wie, że ty niedawno przeżyłaś stratę i może jeszcze tego nie przerobiłaś. W tak trudnym czasie potrzebujesz spokoju i na pewno nie będziesz potrafiła cieszyć się czyimś szczęściem a Twoim marzeniem
 
Tylko ze ona też poroniła w tym roku więc niby powinna wiedzieć.. Ale przy moim poronieniu mówiłam, że jej poronienie było gorsze niż moje, bo ona przecież słyszała już serce, a u mnie to było tylko puste jajo do 9tc.. Więc nie było sensu ciągnąć dyskusji.. W każdym razie ja bym jej takiego zdjęcia nie potrafiła wysłać w Święta gdyby było na odwrót i tak jak mówisz, nie potrafię się cieszyć jej szczęściem w takiej sytuacji...
Może Ci czegoś zazdrości i dlatego tak zrobiła. Miałam taką "koleżankę" w swoim otoczeniu. Od ponad roku nie utrzymuje z nią kontaktu i szczerze jakoś nie ubolewam nad tym. Po co trzymać kontakty z ludźmi, którzy nas w ten sposób ranią. A to boli. Cholernie boli.
 
No niefajnie. Była w ciąży w tym samym czasie, ode mnie wszystko wyciągała a sama się nie przyznała i mówiła, że hormony ma rozregulowane, jak ciężko jest zajść itd. To się jeszcze dokłada do tego, że mam większy żal za takie coś w Święta, gdzie w ogóle nie chciałam myśleć o ciąży.. Dlatego już nawet nie odpisałam na ostatnie wiadomości, bo nie mam siły.. Też nie wiem kiedy się z nią spotkam, ale na pewno nie bede się więcej zwierzać
Powiem Ci tak, nie każdy zrozumie... Ja jak się dowiedziałam że w rodzinie jedna osoba jest w ciąży, w momencie jak się starałam ja... Byłam po 2 nieudanych iui i bardzo to przeżywałam, ta osoba też tego nie zrozumiała. Nie POTRAFIŁAM CIESZYĆ się jej ciaza. Kontakty mimo że miałyśmy bardzo dobre, wręcz idealne szybko się rozluźniły... Nie mogłam patrzeć na szczęście innych.... Ta osoba miała do mnie żal... Ale nie zrozumie ten kto przez to nie przechodzi... Pozniej była ciaza, cieszyłam się jak dziecko które w wieku 8 lat dostanie pierwszego lizaka , bardzo na siebie uważałam, skończyło się źle... Bardzo to zniosłam mialam wsparcie w rodzinie ogromne.... Nie licząc tej jednej osoby... Gdy urodziła to powoedzialam co mnie boli, dlaczego nie umiałam cieszyć się z jej szczęścia, że zazdrościłam i to bardzo... Chodź tego małego brzdąca kocham najmocniej jak potrafię to dalej nie potrafię cieszyć się z ich szczęścia... Dlatego też potrzebuje wizyty u psychologa... Psychiatry... Kogokolwiek... Kto pomoże mi się z tym oswoić... Ból jest cały czas taki sam... I taki sam będzie... Czy to będzie za rok, dwa czy za 10 lat... Kawałek mojego serca odeszło z chwilą poronienia... I nigdy się z tym do końca nie pogodzę... Ale jak to pisalam wcześniej.... Nie zrozumie ten kto przez to nie przechodzi bądź przechodził... Ja mam wrażenie że od momentu poronienia zamknęłam się w sobie i to bardzo... Nie potrafię tak normalnie spotkać się że znajomymi, pożartować, pośmiać się, pogadać... Bardzo mi się kontakty towarzyskie rozluźniły... Ten ból jesy straszny... Chwilami duszę go w sobie... Chwilami siedzę w pokoju i płaczę... Po 2 transferze trzymałam się dobrze... Ale gdy przyszedł wynik... Pękłam jak banka mydlana... Mam nadzieję że wizyta mi pomoże... Chodź nie wiem czy będę potrafiła wygadać się obcej osobie... Mam blokady... Ja uwielbiam pisać o tym co czuje... Ale moim błędem jesy to ze nie potrafię o tym mówić... Bardzo chce to zmienić... Moze to też mi pomoże w wojej walce o szczęście... Przepraszam że piszę tak chaotycznie ale proboje napisać wszystko co czuje i myślę...
 
Wiesz co, nie wiem, nie ma zbytnio niczego czego można by było zazdrościć szczerze mówiąc. Ona chyba nawet po mojej chłodnej odpowiedzi nie zauważyła, że mogła mnie tym zranić. Na razie postaram się ograniczyć kontakt ale to na dłuższą metę też nie będzie takie łatwe bo jednak za granicą nie ma się tyle znajomym niestety...
Może Ci czegoś zazdrości i dlatego tak zrobiła. Miałam taką "koleżankę" w swoim otoczeniu. Od ponad roku nie utrzymuje z nią kontaktu i szczerze jakoś nie ubolewam nad tym. Po co trzymać kontakty z ludźmi, którzy nas w ten sposób ranią. A to boli. Cholernie boli.
 
Może Ci czegoś zazdrości i dlatego tak zrobiła. Miałam taką "koleżankę" w swoim otoczeniu. Od ponad roku nie utrzymuje z nią kontaktu i szczerze jakoś nie ubolewam nad tym. Po co trzymać kontakty z ludźmi, którzy nas w ten sposób ranią. A to boli. Cholernie boli.
Ja słyszałam znów że obwiniam ja za moje niepowodzenia... Od osoby która właśnie była w ciąży... Ciaza z wpadki... Nie nikogo nie obwiniam, ani razu nie powiedziałam mojemu mężowi że to przez niego się tyle staramy... Ze gdyby był płodny to byśmy już dawno mieli może dzieci... Nawet mi to do głowy w żadnej naszej kłótni nie. Przyszło... Tak po prostu chciał bóg... Moze nam wybrał dłuższą drogę do macierzyństwa abyśmy bardziej je docenili... Przyzekalam mu przed Bogiem miłości i wierność. Nie wyobrażam sobie abym miała go zostawić bo jest bezpłodny, kocham go najmocniej na świecie, a nasza droga do bycia razem też nie była łatwa... Więc naprawdę z ręką na sercu mogę powiedzieć że to jest prawdziwa miłość . To nie jest jego problem, a nasz!! Więc naprawdę nikogo nie obwiniam... Ale niektórzy tego po prostu nie rozumieją... I nigdy nie zrozumiał przez co przechodzimy, jak walczymy każdego dnia, jak nasza psychika siada. Jak boimy się o każdy dzień ciąży, czy wszystko będzie dobrze, czy ciaza zakończy się szczęśliwym zakończeniem itp. Już nie mówiąc ile nam na to pieniędzy idzie... Eh... Mogła bym tak pisać i pisać... Dlatego dziękuję że mam was!! Bo wy rozumiecie, wspieracie i jesteście. Gdy trzeba opierdoli..e ale rozumiecie...
 
Powiem Ci tak, nie każdy zrozumie... Ja jak się dowiedziałam że w rodzinie jedna osoba jest w ciąży, w momencie jak się starałam ja... Byłam po 2 nieudanych iui i bardzo to przeżywałam, ta osoba też tego nie zrozumiała. Nie POTRAFIŁAM CIESZYĆ się jej ciaza. Kontakty mimo że miałyśmy bardzo dobre, wręcz idealne szybko się rozluźniły... Nie mogłam patrzeć na szczęście innych.... Ta osoba miała do mnie żal... Ale nie zrozumie ten kto przez to nie przechodzi... Pozniej była ciaza, cieszyłam się jak dziecko które w wieku 8 lat dostanie pierwszego lizaka , bardzo na siebie uważałam, skończyło się źle... Bardzo to zniosłam mialam wsparcie w rodzinie ogromne.... Nie licząc tej jednej osoby... Gdy urodziła to powoedzialam co mnie boli, dlaczego nie umiałam cieszyć się z jej szczęścia, że zazdrościłam i to bardzo... Chodź tego małego brzdąca kocham najmocniej jak potrafię to dalej nie potrafię cieszyć się z ich szczęścia... Dlatego też potrzebuje wizyty u psychologa... Psychiatry... Kogokolwiek... Kto pomoże mi się z tym oswoić... Ból jest cały czas taki sam... I taki sam będzie... Czy to będzie za rok, dwa czy za 10 lat... Kawałek mojego serca odeszło z chwilą poronienia... I nigdy się z tym do końca nie pogodzę... Ale jak to pisalam wcześniej.... Nie zrozumie ten kto przez to nie przechodzi bądź przechodził... Ja mam wrażenie że od momentu poronienia zamknęłam się w sobie i to bardzo... Nie potrafię tak normalnie spotkać się że znajomymi, pożartować, pośmiać się, pogadać... Bardzo mi się kontakty towarzyskie rozluźniły... Ten ból jesy straszny... Chwilami duszę go w sobie... Chwilami siedzę w pokoju i płaczę... Po 2 transferze trzymałam się dobrze... Ale gdy przyszedł wynik... Pękłam jak banka mydlana... Mam nadzieję że wizyta mi pomoże... Chodź nie wiem czy będę potrafiła wygadać się obcej osobie... Mam blokady... Ja uwielbiam pisać o tym co czuje... Ale moim błędem jesy to ze nie potrafię o tym mówić... Bardzo chce to zmienić... Moze to też mi pomoże w wojej walce o szczęście... Przepraszam że piszę tak chaotycznie ale proboje napisać wszystko co czuje i myślę...
Czuje bardzo podobnie. Też mam takie dni że potrzebuje sobie popłakać a mąż tego nie rozumie i za wszelką cenę chce żebym przestała płakać a to tak się nie da. Dzieci w rodzinie to najchętniej bym nie widywała. Obce jakoś na szczęście nie ruszają mnie w ogóle. Ale jest niestety ten żal dlaczego tak mamy pod górkę.
 
Wiesz co, nie wiem, nie ma zbytnio niczego czego można by było zazdrościć szczerze mówiąc. Ona chyba nawet po mojej chłodnej odpowiedzi nie zauważyła, że mogła mnie tym zranić. Na razie postaram się ograniczyć kontakt ale to na dłuższą metę też nie będzie takie łatwe bo jednak za granicą nie ma się tyle znajomym niestety...
Też mieszkam za granicą. I jest tutaj mnóstwo Polaków. Nie narzekam z pewnością na brak znajomych a to głównie dzięki temu że poznałam ich poprostu w szkole językowej. Gdyby nie to to pewnie faktycznie kiepsko by było.
 
reklama
Ja słyszałam znów że obwiniam ja za moje niepowodzenia... Od osoby która właśnie była w ciąży... Ciaza z wpadki... Nie nikogo nie obwiniam, ani razu nie powiedziałam mojemu mężowi że to przez niego się tyle staramy... Ze gdyby był płodny to byśmy już dawno mieli może dzieci... Nawet mi to do głowy w żadnej naszej kłótni nie. Przyszło... Tak po prostu chciał bóg... Moze nam wybrał dłuższą drogę do macierzyństwa abyśmy bardziej je docenili... Przyzekalam mu przed Bogiem miłości i wierność. Nie wyobrażam sobie abym miała go zostawić bo jest bezpłodny, kocham go najmocniej na świecie, a nasza droga do bycia razem też nie była łatwa... Więc naprawdę z ręką na sercu mogę powiedzieć że to jest prawdziwa miłość . To nie jest jego problem, a nasz!! Więc naprawdę nikogo nie obwiniam... Ale niektórzy tego po prostu nie rozumieją... I nigdy nie zrozumiał przez co przechodzimy, jak walczymy każdego dnia, jak nasza psychika siada. Jak boimy się o każdy dzień ciąży, czy wszystko będzie dobrze, czy ciaza zakończy się szczęśliwym zakończeniem itp. Już nie mówiąc ile nam na to pieniędzy idzie... Eh... Mogła bym tak pisać i pisać... Dlatego dziękuję że mam was!! Bo wy rozumiecie, wspieracie i jesteście. Gdy trzeba opierdoli..e ale rozumiecie...
Czuje dokładnie to samo co Ty. I nie wyobrażam sobie że ktoś mógłby rozumieć że obwiniam go o swoje niepowodzenia ( no może oprócz lekarzy bo jednak oni jakiś wpływ na to mają )
 
Do góry