Hej dziewczyny dawno nie pisałam. W lipcu miałam pierwsze podejście do in vitro, krótki protokół. Wychodowalam 16 ocytow, 15 zdrowych, zapłodniło się 10. Pierwszy transfer nieudany. Zamroziły się 2. Podano mi je 29.09.
Wielka radość! 12.10 beta 615, po 48h 1040, po tygodniu 13331
radość i niedowierzanie. Pierwsza wizyta 28.10. jeden zarodek się zatrzymał ale drugi żyje i bije pięknie serduszko. Dostaje informacje jak odstawiać leki i mam iść do swojego lekarza. No więc czuję się super, raduje się ciąża. 10.11 wizyta mojego gina.... No i gołą dupą w ryj!
Nie ma oznak życia
maluch umarł dzień przed wizytą. Myślałam że umrę na tym fotelu.
Dziewczyny dlaczego takie rzeczy nas dotykają? Ile jeszcze ciosów?
Jutro jeszcze kontrolna wizyta dla pewności i pewnie wywołają poronienie. Jak to unieść? Tak się cieszyłam. Miałam mieć bliźniaki a nie mam nic...