@Mimi94 Ja bym powiedziała, bo wiara według mnie to jedno, a świadome myślenie to drugie. Jezeli macie problem z zajściem w ciążę, a chcecie dzidzie to nie ma przecież innego wyjścia. Ja nie jestem w stanie zrozumieć, jak można negować in vitro, jak np. nie ma innej opcji na dziecko. Mój tata chodzi do Kościoła, teraz w sumie mniej. Mama nie. Teściowa chodzi praktycznie co niedzielę, ale ogólnie kibicują nam, żeby się udało. Teraz nawet nie wiedzą na jakim etapie jesteśmy, nie chcemy mówić, bo jest za wcześnie. Ja już tu pisałam jaką mam znajomą. Co roku na pielgrzymki, najchętniej to by na kolanach poszła. Co niedziele w Kościele i nic mi do tego, ja nie chodzę, ale to jej sprawa. Tylko sama byłam świadkiem jak kolesie ją na imprezie obmacywali (ma wielkie cycki), a jej mąż był w domu, który nawet nie wiedział, że jesteśmy w klubie, bo ona nie chciala mu mówić. Myślał, że nad Wisłą siedzimy. Mój jeszcze po mnie przyjechał przed 3 rano
A tamta z innym się jeszcze całowała.... Teraz i tak się rozwodzą. Ale chodzi o sam fakt, że albo jestem wierząca i małżeństwo też jest dla mnie Świętością albo nie i nie mam meża i robię co chce. Oczywiście nie to, że ja zdradzam swojego
Nigdy w życiu, to jest dla mnie niedopuszczalne. Znam kilka bardzo wierzących, świętojebliwych, a fałszywych ludzi
I to własnie ona mi mówiła (nie miała pojęcia, że my cokolwiek z in vitro działamy), że na pielgrzymce mówili, że in vitro to zło! Że podają plemnik obcego faceta itp. Wyobrażacie sobie jakie głupoty tam wpajają nieświadomym ludziom?? Masakra!