reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Kto po in vitro?

No to obstawiona jesteś ładnie, nie przekreślaj jeszcze... Leć jtr na bete i wtedy będzie wiadomo, ja bym w życiu nie odważyła się zrobić sikanca tak wcześnie, nie potrzebny stres 😉

Jutro skoczę i zobaczymy, chociaż jestem nastawiona negatywnie :( Mój mąż mnie poznał jaką wesołą uśmiechniętą optymistkę i nadal tak jest w różnych innych kwestiach, tylko nie w tej :( Muszę po prostu myśleć tak, że jak nie teraz to mamy jeszcze 4 zarodki. Dr Mrugacz w Białymstoku powiedział nam, że to trzeba działać z tymi zarodkami transfer za transferem, nie ma co czekać...
 
reklama
No to obstawiona jesteś ładnie, nie przekreślaj jeszcze... Leć jtr na bete i wtedy będzie wiadomo, ja bym w życiu nie odważyła się zrobić sikanca tak wcześnie, nie potrzebny stres 😉

A mam jeszcze pytanie, może dziwne :) Czy u Was w rodzinie/znajomych wiedzą, że podchodzicie do in vitro? U nas w tym momencie nikt nie wie oprócz mnie, męża i Pań w klinice, że miałam transfer. Siostry wiedzą, że jestem na lekach przygotowywana itp, ale nic więcej, rodzice to samo. Ja jestem taka, że nie chce zapeszać i nie chce potem jakiegoś pocieszenia, że się nie udało. Ale za to jakby się udało i gdybym urodziła dzidziutka to jestem w stanie ogłosić to całemu Światu :)
 
Jutro skoczę i zobaczymy, chociaż jestem nastawiona negatywnie :( Mój mąż mnie poznał jaką wesołą uśmiechniętą optymistkę i nadal tak jest w różnych innych kwestiach, tylko nie w tej :( Muszę po prostu myśleć tak, że jak nie teraz to mamy jeszcze 4 zarodki. Dr Mrugacz w Białymstoku powiedział nam, że to trzeba działać z tymi zarodkami transfer za transferem, nie ma co czekać...
Niestety nie zawsze transfer kończy się upragnioną ciążą ale głowa do góry przecież nie masz wyników z krwi więc szanse są :) cała procedura jest bardzo stresująca ale trzeba szukać pozytywów, że tak daleko zaszłaś to bardzo istotne. Trzymam mocno kciuki i odzywaj się po wynikach bety :)
 
A mam jeszcze pytanie, może dziwne :) Czy u Was w rodzinie/znajomych wiedzą, że podchodzicie do in vitro? U nas w tym momencie nikt nie wie oprócz mnie, męża i Pań w klinice, że miałam transfer. Siostry wiedzą, że jestem na lekach przygotowywana itp, ale nic więcej, rodzice to samo. Ja jestem taka, że nie chce zapeszać i nie chce potem jakiegoś pocieszenia, że się nie udało. Ale za to jakby się udało i gdybym urodziła dzidziutka to jestem w stanie ogłosić to całemu Światu :)
u mnie niektórzy znajomi i kilka osób z najbliższej rodziny wiedza,kilka zna szczegóły na bieżąco. reszcie nie mówię. mam takie samo podejście jak Wy. A i jeszcze szef w pracy ale to głównie po to żeby mieć swobodę dzialania, wyjścia z pracy itp.
 
Jutro skoczę i zobaczymy, chociaż jestem nastawiona negatywnie :( Mój mąż mnie poznał jaką wesołą uśmiechniętą optymistkę i nadal tak jest w różnych innych kwestiach, tylko nie w tej :( Muszę po prostu myśleć tak, że jak nie teraz to mamy jeszcze 4 zarodki. Dr Mrugacz w Białymstoku powiedział nam, że to trzeba działać z tymi zarodkami transfer za transferem, nie ma co czekać...
To czekam na jutrzejsze wyniki...
Ja jestem raczej realistką i też byłam nastawiona negatywnie ale tylko dlatego, że wiem że jak bym się nastawiła że napeweno się uda to ciężko by mi było się podnieść po porażce, także to chyba taka nasza skorupa, żeby później tak nie bolało 😔
 
u mnie niektórzy znajomi i kilka osób z najbliższej rodziny wiedza,kilka zna szczegóły na bieżąco. reszcie nie mówię. mam takie samo podejście jak Wy. A i jeszcze szef w pracy ale to głównie po to żeby mieć swobodę dzialania, wyjścia z pracy itp.

Przy wcześniejszym transferze wiedzieli rodzice, teściowa i moje siostry + siostry koleżanka, która ma trójkę dzieci z in vitro. Teraz woleliśmy to zachować dla siebie. Koleżanki wiedzą, że biorę jakieś leki - głównie po to, żeby mnie nie wyciągały na drinki, ale nie wiedzą, że to ma związek z in vitro :D A że jestem po przejściach i operacjach to nawet nie pytają i nie jest to dla nich dziwne :)
Ja raz zrezygnowałam z pracy przez nasze pierwsze podejście i pierwszą procedurę. Wiedzialam, że nie będę miała możliwości wychodzić kiedy chce, pracowałam w banku i często ja miałam klucze do oddziału... Więc byłoby ciężko. Na szczęście niedługo będzie dwa lata jak pracujemy razem z mężem i zawsze mogę wyskoczyć :)
 
A mam jeszcze pytanie, może dziwne :) Czy u Was w rodzinie/znajomych wiedzą, że podchodzicie do in vitro? U nas w tym momencie nikt nie wie oprócz mnie, męża i Pań w klinice, że miałam transfer. Siostry wiedzą, że jestem na lekach przygotowywana itp, ale nic więcej, rodzice to samo. Ja jestem taka, że nie chce zapeszać i nie chce potem jakiegoś pocieszenia, że się nie udało. Ale za to jakby się udało i gdybym urodziła dzidziutka to jestem w stanie ogłosić to całemu Światu :)
Ja mieszkam w UK i tutaj wie sporo osób w pracy itp, w Polsce tylko najbliższs rodzina, rodzice, rodzeństwo i najbliżsi przyjaciele z tego względu że Polska jest tak zacofana w tym temacie, że szkoda gadać... Może nie wszędzie ale w mniejszych miastach jest taki temat do plotek jak by niemal ufo wylądowało
 
reklama
U mnie wiedzą rodzice, niektórzy znajomi się domyślają ze może będziemy brać in vitro pod uwagę, ale nie mają pojęcia że już zaczęliśmy.
A mam jeszcze pytanie, może dziwne :) Czy u Was w rodzinie/znajomych wiedzą, że podchodzicie do in vitro? U nas w tym momencie nikt nie wie oprócz mnie, męża i Pań w klinice, że miałam transfer. Siostry wiedzą, że jestem na lekach przygotowywana itp, ale nic więcej, rodzice to samo. Ja jestem taka, że nie chce zapeszać i nie chce potem jakiegoś pocieszenia, że się nie udało. Ale za to jakby się udało i gdybym urodziła dzidziutka to jestem w stanie ogłosić to całemu Światu :)
 
Do góry