reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

To bardzo indywidualna sprawa. Nie wyobrażam sobie nie kochać córki brata. Mimo, że nic na temat problemów z niepłodności nie wiedzą, nie mają pojęcia co to test pappa czy test wolnego płodowego dna, bo po prostu zaszli w ciaze i się nią cieszyli to jednak dziecko nie jest niczemu winne.
A co jakby było odwrotnie? Co gdyby brat czy siostra nie mogli pokochać Twojego dziecka... ?
To akurat siostra mojego męża a nie moja. Dla mnie to tylko szwagierka. Ale ja naprawdę się starałam. I tak jak pisałam dbam o mała, jeździmy do nich raz w tygodniu itp ale mój mózg nie potrafi się przełamać. To nie jest tak ze ja nie chce jej pokochać poprostu nie umiem. Chyba żal z powodu naszej niepłodności jest silniejszy. Nie umiem tego wytłumaczyć.
 
reklama
Ale to nie jest tak, że nie chcesz pokochać dziecka. Przecież wiadomo, że ono nie ma nic wspólnego z naszymi niepowodzeniami. Po prostu coś głęboko w Tobie protestuje i nic na to nie poradzisz. Ja oczywiście bardzo się staram, jestem miła i serdeczna. Po prostu tego nie czuję...
Przez lata jeździłam na wszystkie święta, urodziny, itp..., ale powoli zaczynam mieć tego dość. I nie potrafię się już fascynować każdym osiągnięciem, którym fascynują się dumni rodzice.
Nie no jasne, ja wiem, że to nie jest tak, że nie, bo nie chcesz. I masz prawo się odsunąć, jeśli to jest właśnie to czego potrzebujesz. Albo może warto temat przepracować na tyle, żeby nie bolało. W sensie kontakt z dziećmi, nie fakt, że się jeszcze nie ma swojego. Bo nie jestem pewna czy zdystansowanie się jest najlepsza metoda na poradzenie sobie z problemem. Na krótka metę może działać, ale długoterminowo to raczej chyba nie.
 
Oj tak... Jak poczytałam trochę forum to mi skrzydełka opadły. Kiedy wyszło że mój M ma tak fatalne nasienie, że naturalnie nie ma szans, pomyślałam zrobimy in vitro i będzie Dzidziuś. Bożee jakie to było naiwne, teraz widzę ile potrzeba siły, wytrwałości, żelaznych nerwów i tej nieszczęsnej KASY, żeby dać sobie szansę. A szansa to nie dziecko, to tylko możliwość. Ale dajemy sobie szansę i ja też chcę ją sobie dać, ale szczerze staram się nie robić wielkich nadziei. Mam dwie znajome każda z nich ma koleżankę, która podchodziła do in vitro. Jednej się udało za drugim transferem (to był jej ostatni zarodek), wiek 41. Druga 35 lat, bez powodzenia, jedna ciąża poroniona, adoptowali synka. Także taak. Niektórzy mówią, że te kliniki, to maszynki do robienia pieniędzy, być może mają rację. Ale czy mamy inne wyjście, jeżeli nie możemy inaczej, a pragniemy Tego najbardziej na świecie? Na koniec optymistycznie; Czytałam na forum w innym dziale, jak dziewczyna chyba 38 letnia, podchodziła do in vitro i była klapa. Później urodziła 2 dzieci naturalnie, tak po prostu.Cuda się zdarzają.U mnie to mało realne, mój M. ma słabe(ale jednak coraz lepsze) nasiona. Szprycuje go suplami, trochę się już buntuje, bo bierze więcej ode mnie. Wszystkie to przezywamy, każda na swój sposób i dobrze że mamy miejsce, gdzie można przyjść i pogadać o tym.
Też mam koleżankę z córką po in vitro, która drugą córkę urodziła naturalnie. Ale nie u każdego coś takiego jest możliwe.... Ja bez komórek i mój mąż z kryptozoospermią... Chyba nawet cuda mają jakieś ograniczenia... Masz rację. In vitro to nie rozwiązanie i gwarancja powodzenia, to tylko możliwość i zwiększenie szans. Nawet nie powinnyśmy mowić o leczeniu, bo przecież nie leczy to przyczyny niepłodności. Też na początku długo się wahaliśmy, a jak już zdecydowaliśmy się na in vitro, to myśleliśmy, że problem z głowy... I cóż... Upadek był bardzo bolesny...
Dobrze, że Twój mąż grzecznie znosi te zabiegi, mój był dużo mniej cierpliwy... Chyba gdyby facet musiał przechodzić przez to co my, to dawno musiałybyśmy się pogodzić z bezdzietnością... Chociaż muszę powiedzieć, że mój mąż grzecznie brał zastrzyki z hcg w tyłek raz w tygodniu przez wiele miesięcy... Szkoda, że nie pomogły...
 
To akurat siostra mojego męża a nie moja. Dla mnie to tylko szwagierka. Ale ja naprawdę się starałam. I tak jak pisałam dbam o mała, jeździmy do nich raz w tygodniu itp ale mój mózg nie potrafi się przełamać. To nie jest tak ze ja nie chce jej pokochać poprostu nie umiem. Chyba żal z powodu naszej niepłodności jest silniejszy. Nie umiem tego wytłumaczyć.
Mam nadzieję, że będzie już tylko dobrze i że jeszcze ja pokochasz, jak już będą się razem bawić - Twoja siostrzenica i Twój ananasek [emoji6]
 
Nie no jasne, ja wiem, że to nie jest tak, że nie, bo nie chcesz. I masz prawo się odsunąć, jeśli to jest właśnie to czego potrzebujesz. Albo może warto temat przepracować na tyle, żeby nie bolało. W sensie kontakt z dziećmi, nie fakt, że się jeszcze nie ma swojego. Bo nie jestem pewna czy zdystansowanie się jest najlepsza metoda na poradzenie sobie z problemem. Na krótka metę może działać, ale długoterminowo to raczej chyba nie.
Uwierz mi kochana, ja mam kontakt z dziećmi... Tak jak pisałam, mam ich dwanaścioro w najbliższej rodzinie. Po prostu z tą jedną nie jestem w stanie zlapać kontaktu. Spędzam czas z dziećmi, opiekuję się nimi, nie mam z tym problemu i się nie izoluję...
 
po pierwszym nieudanym transferze tez sobie obiecałam ze nie będę gadać do brzucha. Po pierwszej próbie byłam załamana, przekonana ze nigdy się nie uda. Nie potrafiłam się nawet szczerze ucieszyć z sukcesu innych dziewczyn z forum. Tzn cieszyłam się ze im się udało ale zadawałam sobie pytanie dlaczego im a nie mi? Czy ja nie zasługuje??? Dlaczego Bóg jest tak niesprawiedliwy.
dzien przed drugim transferem brałam relaksująca kąpiel starałam się pozytywnie nastawić a tu wiadomość od przyjaciółki ze jest w ciąży. Siedziałam na podłodze w łazience w ręczniku i wyłam. Nawet nie płakałam tylko wyłam. Jechałam na transfer jak na skazanie. Bałam się ze będzie tak samo bolesny jak pierwszy.
a po transferze wracałam pełna nadziei. I tak, znów gadałam do brzucha, modliłam się i robiłam test ciążowy 4 dni po transferze. Emocje zmieniły się o 180 stopni w jeden dzień.
ciagle się boje czy będzie dobrze. Jeszcze nie ośmielam się mówić ze się UDAŁO, bo to powiem dopiero jak urodzę dziecko ❤Ale myszko pamiętasz jak sama mi pisałaś ze czujesz że jestem w takim dołku psychicznym ze chyba powinnam skorzystać z pomocy specjalisty ??
Czasem jesteśmy w czarnej dup** a innym razem wychodzi dla nas słońce ❤❤❤
dla Ciebie tez wyjdzie ja to wiem !
Mam nadzieje ze nowa stymulacja da ci nowa energię i wiarę ze wkoncu się uda ❤💪🏻💪🏻💪🏻💪🏻
ja trzymam kciuki cały czas i czekam na dobre wieści
Pamiętam, pamiętam ❤ Byłaś wtedy w okropnym dołku a juz nie potrafiłam ci pomóc, choć starałam się jak tylko umiałam😘
Moze to był błąd z mojej strony, że z Wami nie porozmawiałam wcześniej tylko dusiłam to w sobie... Dziś posmuciłam i wiem, że nie było przyjemnie czytać to co piszę, ale Wy jak zwykle jesteście niezastąpione❤ Popłynęły od Was same cudowne i mądre słowa❤
DZIEKUJĘ DZIEWCZYNY❤❤❤
Mojego Bazyliszka ciągle kocham, ale nie mam serca dokładać jej stresów❤
Kurde, a ja Ci jeszcze nawet nie pogratulowałam:o Wiem, ze jeszcze wszystko może sie zdarzyć ale postaraj się cieszyć choć troszeczkę:) Strach nie może być ciągle górą😘
 
Beta 0
Mrozakow 0
Kasy 0
Chęci do życia 0

Jestem wielkim 0
Hej, hej hej... Cztery pierwsze zera, ok rozumiem... Może tak być... Bardzo mi przykro, że się nie udało, chęć do życia w takich sytuacjach ma prawo być zerowa, ale wielkie NIE dla ostatniego..!

Nie jesteś zerem! Nie wolno Ci tak o sobie myśleć. Jesteś dzielną dziewczyną, która ma trudny moment. Jeszcze zaświeci słońce... ❤ ❤ ❤ ❤
 
reklama
Beta 0
Mrozakow 0
Kasy 0
Chęci do życia 0

Jestem wielkim 0
Bardzo mi przykro 🥺🥺 los jest taki okrutny. Nikt nie zasługuje bardziej na maleństwo niż osoby które tak bardzo się starają. Wiem co dziś czujesz bo tez już widziałam betę 0. Ale jak skończą ci się łzy to zaciśnij pieści, zakładaj rękawice i Wałcz dalej ✊✊✊ musi się wkoncu udać.
Może trzeba dołożyć jakieś leki ? Może immunologia ? Może receptywnosc endometrium trzeba sprawdzić ? Albo scratching ?? Jest jeszcze tyle opcji! Proszę nie załamuj się!!
 
Do góry