reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Nawet nie wiesz jak Twoje słowa były mi w tym momencie potrzebne [emoji173] Muszę sobie czasami posmucić a takie słowa cudownie podnoszą na duchu[emoji173] Bo to nie jest do końca tak, że wcale nie wierzę... Tak się zazwyczaj mówi, jak ma sie te gorsze dni. Ale tak naprawdę w głębi serca iskierka sie tli i nie ma zamiaru jeszcze zgasnąć[emoji173]
I tak trzymać.
Każdy ma prawo do słabszego dnia, ale grunt, że wierzysz. A ja z Toba [emoji8][emoji8]
 
reklama
Ja pierdzielę, czytasz w moich myślach 😅 Ja na serio zaczynam czuć sie jak taka frajerka i jestem akurat na takim etapie zgorzknienia, że gadanie do brzucha mnie śmieszy. Po co to robić jak tam kuwa ciągle pusto... Śmieszy mnie też ten nieskalany optymizm, bo przecież ja swoje wiem, swoje przeżyłam i jestem mądrzejsza od innych. Ale szczerze zazdroszczę takiego pozytywnego nastawienia❤. Obym szybko ruszyła, bo Was zasmęcę tutaj🤭
po pierwszym nieudanym transferze tez sobie obiecałam ze nie będę gadać do brzucha. Po pierwszej próbie byłam załamana, przekonana ze nigdy się nie uda. Nie potrafiłam się nawet szczerze ucieszyć z sukcesu innych dziewczyn z forum. Tzn cieszyłam się ze im się udało ale zadawałam sobie pytanie dlaczego im a nie mi? Czy ja nie zasługuje??? Dlaczego Bóg jest tak niesprawiedliwy.
dzien przed drugim transferem brałam relaksująca kąpiel starałam się pozytywnie nastawić a tu wiadomość od przyjaciółki ze jest w ciąży. Siedziałam na podłodze w łazience w ręczniku i wyłam. Nawet nie płakałam tylko wyłam. Jechałam na transfer jak na skazanie. Bałam się ze będzie tak samo bolesny jak pierwszy.
a po transferze wracałam pełna nadziei. I tak, znów gadałam do brzucha, modliłam się i robiłam test ciążowy 4 dni po transferze. Emocje zmieniły się o 180 stopni w jeden dzień.
ciagle się boje czy będzie dobrze. Jeszcze nie ośmielam się mówić ze się UDAŁO, bo to powiem dopiero jak urodzę dziecko ❤️Ale myszko pamiętasz jak sama mi pisałaś ze czujesz że jestem w takim dołku psychicznym ze chyba powinnam skorzystać z pomocy specjalisty ??
Czasem jesteśmy w czarnej dup** a innym razem wychodzi dla nas słońce ❤️❤️❤️
dla Ciebie tez wyjdzie ja to wiem !
Mam nadzieje ze nowa stymulacja da ci nowa energię i wiarę ze wkoncu się uda ❤️💪🏻💪🏻💪🏻💪🏻
ja trzymam kciuki cały czas i czekam na dobre wieści
 
Dokładnie. Przecież my nie jesteśmy lekarzami aby nasze kciuki i dobre słowo traktować jako wyrocznie a potem jako złudną nadzieję. To takie wspieranie się wzajemnie w ciezkiej, życiowej drodze. Łatwiej jest pocieszyć kogoś niż samego siebie- chyba większość tak ma. Przychodzi taki moment,że zakładamy na siebie skorupę i uważamy,że lepiej się pozytywnie zaskoczyć niż spaść z wysokiego konia po porazce. Każdy obiera sposób na siebie , biorąc pod uwagę to co już przeszedł. Jednak polecam próbować pracować nad sobą i nie ściągać na siebie czarnych myśli. Albo inaczej, nie pozwolić pielęgnować w sobie żalu. Tak jak napisałaś, nie każdemu się uda, bo nie kazdy ma tyle siły by brnąć i brnąć. Lub patrzac z drugiej strony- jest na tyle silny, by powiedzieć dość i zacząć żyć inaczej, akceptując to co los przyniósł..
Ja już kiedyś pisałam, że długo nie potrafiłam dopuścić do siebie myśli, że nie będę miała dziecka. Pochodzę z wielodzietnej rodziny, mam 12 siostrzeńców i bratanków. Nie jest łatwo słyszeć ciągle, że ktoś wśród Twoich najbliższych znowu będzie miał dziecko, kiedy Ty nie możesz...
Ale nadszedł taki dzień, kiedy powiedziałam to głośno: MOŻLIWE, ŻE DZIECKA NIE BĘDZIE. I oswoiłam tą myśl. Będę próbowała do końca (mam 2 zarodki), ale nowej puli KD już nie będzie. Mam 41 lat, nie chcę spędzić całej młodości ;) na wyrzeczeniach i walce z wiatrakami. Będę miała jeszcze trochę czasu żeby żyć. A potem... @fredka84 da mi kociaka, jeśli jej się kocia rodzina powiększy :D
 
po pierwszym nieudanym transferze tez sobie obiecałam ze nie będę gadać do brzucha. Po pierwszej próbie byłam załamana, przekonana ze nigdy się nie uda. Nie potrafiłam się nawet szczerze ucieszyć z sukcesu innych dziewczyn z forum. Tzn cieszyłam się ze im się udało ale zadawałam sobie pytanie dlaczego im a nie mi? Czy ja nie zasługuje??? Dlaczego Bóg jest tak niesprawiedliwy.
dzien przed drugim transferem brałam relaksująca kąpiel starałam się pozytywnie nastawić a tu wiadomość od przyjaciółki ze jest w ciąży. Siedziałam na podłodze w łazience w ręczniku i wyłam. Nawet nie płakałam tylko wyłam. Jechałam na transfer jak na skazanie. Bałam się ze będzie tak samo bolesny jak pierwszy.
a po transferze wracałam pełna nadziei. I tak, znów gadałam do brzucha, modliłam się i robiłam test ciążowy 4 dni po transferze. Emocje zmieniły się o 180 stopni w jeden dzień.
ciagle się boje czy będzie dobrze. Jeszcze nie ośmielam się mówić ze się UDAŁO, bo to powiem dopiero jak urodzę dziecko ❤Ale myszko pamiętasz jak sama mi pisałaś ze czujesz że jestem w takim dołku psychicznym ze chyba powinnam skorzystać z pomocy specjalisty ??
Czasem jesteśmy w czarnej dup** a innym razem wychodzi dla nas słońce ❤❤❤
dla Ciebie tez wyjdzie ja to wiem !
Mam nadzieje ze nowa stymulacja da ci nowa energię i wiarę ze wkoncu się uda ❤💪🏻💪🏻💪🏻💪🏻
ja trzymam kciuki cały czas i czekam na dobre wieści
Coś w tym jest, że trudno cieszyć się z sukcesów innych, kiedy Tobie się ciągle nie udaje... Niby się cieszysz, ale gdzieś właśnie ta igiełka żalu...
Ja tak miałam ze swoją siostrą. Miała jedno dziecko i bardzo chciała drugie. Starali się 10 lat (naturalnie) i kiedy w końcu totalnie odpuściła, zaszła w ciążę. Dla mnie to była straszna trauma. Tak jak Ty siedziałam i wyłam, nie mogłam się pozbierać. I to chyba jest straszne, ale do dzisiaj nie mogę się przełamać i kochać Leny tak jak inne dzieciaki w rodzinie...
 
Coś w tym jest, że trudno cieszyć się z sukcesów innych, kiedy Tobie się ciągle nie udaje... Niby się cieszysz, ale gdzieś właśnie ta igiełka żalu...
Ja tak miałam ze swoją siostrą. Miała jedno dziecko i bardzo chciała drugie. Starali się 10 lat (naturalnie) i kiedy w końcu totalnie odpuściła, zaszła w ciążę. Dla mnie to była straszna trauma. Tak jak Ty siedziałam i wyłam, nie mogłam się pozbierać. I to chyba jest straszne, ale do dzisiaj nie mogę się przełamać i kochać Leny tak jak inne dzieciaki w rodzinie...
Mój mąż ma siostrzenice. Jesteśmy dla niej rodzicami chrzestnymi. A ja do niej nie potrafię poczuć miłości. Wiadomo ze dbamy o nią i chronimy jak się da, ale oboje nie mamy do niej takich uczuć jak np do dziewczynki, dla której moja mama była nianią.
wiecie co to jest tak ze żal zakorzeniony u osób borykających się z niepłodnością jest bardzo mocny i głęboki i ciężko z niego wyjść. Mysle ze ciągnie się jeszcze wiele lat po narodzinach dziecka
 
Mój mąż ma siostrzenice. Jesteśmy dla niej rodzicami chrzestnymi. A ja do niej nie potrafię poczuć miłości. Wiadomo ze dbamy o nią i chronimy jak się da, ale oboje nie mamy do niej takich uczuć jak np do dziewczynki, dla której moja mama była nianią.
wiecie co to jest tak ze żal zakorzeniony u osób borykających się z niepłodnością jest bardzo mocny i głęboki i ciężko z niego wyjść. Mysle ze ciągnie się jeszcze wiele lat po narodzinach dziecka
To bardzo indywidualna sprawa. Nie wyobrażam sobie nie kochać córki brata. Mimo, że nic na temat problemów z niepłodności nie wiedzą, nie mają pojęcia co to test pappa czy test wolnego płodowego dna, bo po prostu zaszli w ciaze i się nią cieszyli to jednak dziecko nie jest niczemu winne.
A co jakby było odwrotnie? Co gdyby brat czy siostra nie mogli pokochać Twojego dziecka... ?
 
Dziękuje Kochana, to już teraz będę spać spokojnie, już mnie dużo uspokoiła @KarolinaJ79 😘
Dziś dzwoniłam do doktorka i mówił ze tak, to normalne, myślał ze mi mówił 🤦🏻‍♀️🤷🏻‍♀️😂😂
A Ty jak się czujesz?
Mam nadzieję, że uda Ci się przy takim zestawie, tak jak mi i KarolinaJ79😁
A ja dobrze dziękuję, już odliczam dni 😆 nie cały miesiąc 😊🙈
 
To bardzo indywidualna sprawa. Nie wyobrażam sobie nie kochać córki brata. Mimo, że nic na temat problemów z niepłodności nie wiedzą, nie mają pojęcia co to test pappa czy test wolnego płodowego dna, bo po prostu zaszli w ciaze i się nią cieszyli to jednak dziecko nie jest niczemu winne.
A co jakby było odwrotnie? Co gdyby brat czy siostra nie mogli pokochać Twojego dziecka... ?
Ale to nie jest tak, że nie chcesz pokochać dziecka. Przecież wiadomo, że ono nie ma nic wspólnego z naszymi niepowodzeniami. Po prostu coś głęboko w Tobie protestuje i nic na to nie poradzisz. Ja oczywiście bardzo się staram, jestem miła i serdeczna. Po prostu tego nie czuję...
Przez lata jeździłam na wszystkie święta, urodziny, itp..., ale powoli zaczynam mieć tego dość. I nie potrafię się już fascynować każdym osiągnięciem, którym fascynują się dumni rodzice.
 
reklama
Myślę, że wszystkie myślimy podobnie, raz się cieszymy i jesteśmy pełne nadziei, bo dodałyśmy kolejny czynnik, który ma zwiększyć nasze szanse, a raz jesteśmy w czarnej rozpaczy, bo znowu się nie udało. Ja po tylu próbach nie chcę powiedzieć, że nie wierzę, gdyby tak było nie próbowałabym znowu, ale jestem ostrożna. Jeszcze pamiętam jak bolało, kiedy ponieśliśmy porażkę, podchodząc z wielką nadzieją... Nie chcę też pisać każdej, że na pewno się uda. Wszystkie dobrze wiemy, że nie każdej się uda... Że któraś będzie miała dość, że któryś związek nie wytrzyma, że komuś zabraknie kasy. Dawanie złudnej nadziei też nie jest do końca fair. Ale najważniejsze w tym wszytstkim jest to, że się nawzajem wspieramy, szanujemy odmienność poglądów i staramy podchodzić ze zrozumieniem. Cieszę się, że jestem na tym forum. Bez Was było mi dużo trudniej...❤❤❤
Oj tak... Jak poczytałam trochę forum to mi skrzydełka opadły. Kiedy wyszło że mój M ma tak fatalne nasienie, że naturalnie nie ma szans, pomyślałam zrobimy in vitro i będzie Dzidziuś. Bożee jakie to było naiwne, teraz widzę ile potrzeba siły, wytrwałości, żelaznych nerwów i tej nieszczęsnej KASY, żeby dać sobie szansę. A szansa to nie dziecko, to tylko możliwość. Ale dajemy sobie szansę i ja też chcę ją sobie dać, ale szczerze staram się nie robić wielkich nadziei. Mam dwie znajome każda z nich ma koleżankę, która podchodziła do in vitro. Jednej się udało za drugim transferem (to był jej ostatni zarodek), wiek 41. Druga 35 lat, bez powodzenia, jedna ciąża poroniona, adoptowali synka. Także taak. Niektórzy mówią, że te kliniki, to maszynki do robienia pieniędzy, być może mają rację. Ale czy mamy inne wyjście, jeżeli nie możemy inaczej, a pragniemy Tego najbardziej na świecie? Na koniec optymistycznie; Czytałam na forum w innym dziale, jak dziewczyna chyba 38 letnia, podchodziła do in vitro i była klapa. Później urodziła 2 dzieci naturalnie, tak po prostu.Cuda się zdarzają.U mnie to mało realne, mój M. ma słabe(ale jednak coraz lepsze) nasiona. Szprycuje go suplami, trochę się już buntuje, bo bierze więcej ode mnie. Wszystkie to przezywamy, każda na swój sposób i dobrze że mamy miejsce, gdzie można przyjść i pogadać o tym.
 
Do góry