Dziewczyny moja naturopatka mi odpisała, ze nie zna shatavari, ma się popytać innych naturopatow i da mi znać, za to na zagnieżdżenie zarodka poradziła mi vit E 1000ui , Omega 3 na noc i Q10... zdrowe odżywianie, mniej mięsa, więcej warzyw i dużo ryb... i przede wszystkim JAJKA bo jak zawsze mówiła, jak chce mieć jajka, to muszę jeść jajka w sumie nic nowego co już wiem i Wy tez
Opowiem Wam trochę jej historie... to jest kobieta, która przeszła 8 procedur i niestety nie zaszła w ciąże , mogła adoptować komórki, ale dla niej indywidualnie invitro kończyło się na jej komórkach i jej meza. Taki wybór. Miała bardzo niskie AMH i jeśli miała jedna, dwie dobre komórki na procedurę to było super. Jej mąż jest starszy od niej o prawie 20lat, ma corke z pierwszego małżeństwa i on nie napierał na dzieci, to ona bardzo chciała. Miała czasami takie momenty, ze jej mąż tez jej nie wspieral. I miała do niego żal okropny.
Wogole dużo by pisać, bo przecież takich hostori nie da się streścić w kilku słowach....
Ona mnie bardzo, ale to bardzo wspierała w całej procedurze, praktycznie jak przyjaciolka, mimo ze jest dużo starsza ode mnie i to jest moja klientka. Przypomniała mi się historia, jak mi opowiadała, ze kiedyś podczas kolacji na której były same wykwintne szychy(jej mąż jest ministrem) jedna z żon kogoś tam waznego jej powiedziała: to chyba dobrze mieć takie życie spokojne, bez dzieci, bez obowiązków i macie czas na podróże, no nie tak jak inni... i ona wtedy już nie wytrzymała i powiedziała przy wszystkich: to nie jest kwestia wyboru, ale to się nazywa niepłodność proszę pani. I tamta zrobiła się bordowa i było jej bardzo głupio.
Może czasami i tak trzeba nieraz uciąć nosa co poniektórym?
Opowiem Wam trochę jej historie... to jest kobieta, która przeszła 8 procedur i niestety nie zaszła w ciąże , mogła adoptować komórki, ale dla niej indywidualnie invitro kończyło się na jej komórkach i jej meza. Taki wybór. Miała bardzo niskie AMH i jeśli miała jedna, dwie dobre komórki na procedurę to było super. Jej mąż jest starszy od niej o prawie 20lat, ma corke z pierwszego małżeństwa i on nie napierał na dzieci, to ona bardzo chciała. Miała czasami takie momenty, ze jej mąż tez jej nie wspieral. I miała do niego żal okropny.
Wogole dużo by pisać, bo przecież takich hostori nie da się streścić w kilku słowach....
Ona mnie bardzo, ale to bardzo wspierała w całej procedurze, praktycznie jak przyjaciolka, mimo ze jest dużo starsza ode mnie i to jest moja klientka. Przypomniała mi się historia, jak mi opowiadała, ze kiedyś podczas kolacji na której były same wykwintne szychy(jej mąż jest ministrem) jedna z żon kogoś tam waznego jej powiedziała: to chyba dobrze mieć takie życie spokojne, bez dzieci, bez obowiązków i macie czas na podróże, no nie tak jak inni... i ona wtedy już nie wytrzymała i powiedziała przy wszystkich: to nie jest kwestia wyboru, ale to się nazywa niepłodność proszę pani. I tamta zrobiła się bordowa i było jej bardzo głupio.
Może czasami i tak trzeba nieraz uciąć nosa co poniektórym?