Tak, słowa zostają w pamięci, te które wypowiadamy czasami tez... ja do dziś żałuje, ze raz powiedziałam mężowi, ze to przez niego. Nigdy w życiu nie zapomnę jego wyrazu twarzy, jak mu było przykro. Tak bardzo poczułam się wtedy zle, tak podle, ze zrozumiałam, ze zle słowa, wracają jak bumerang do nadawcy. Zranilam tez siebie i mimo ze zaraz przeprosiłam i mąż mi wybaczył, to ja chyba do dziś nie wybaczyłam sobie.Cześć dziewczynki. Siedzę, czytam i nie moge uwierzyć w to co czytam. Dla mnie od samego początku problem niepłodności był wspólny. Na początku było "tylko nasienie" i widziałam jak mój mąż przeżywa, że to "jego wina". Serce mi pękało i tłumaczyłam, że to nasze marzeniw i jesteśmy w tym razem. I może to niedorzeczne, dziecinne, głupie itp ale poczułam niesamowitą ulgę, jak sie okazało, że ja też nie jestem "idealna", bo moje endomendrium jest chudziutke a jajka "rosną jakby chciały a nie mogły". I może dlatego nam obojgu było łatwiej przez to przejść. Mąż był ze mną na wszystkich ważnych wizytach, na punkcji, po laparoskopi siedział przy łóżku jak spałam i patrzył na mnie jak na jakieś bóstwo. Dawał mi od początku niesamowitą siłę. I na moje to powinno być normalne. Pewnie, ze były sprzeczki, ale nigdy nie padały jakieś ostre słowa ktore zapadają w pamięci na zawsze.
I zgadzam sie @Margoolcia @Liliana87 i @annamaria bo faceci nie wiedzą ile nas to kosztuje, te zastrzyki, czekanie na punckje, transfer, betę. Ale uważam, że tak jak nie ma usprawiedliwienia dla podłych tekstów i żartów waszych mężów tak dla mnie usprawiedliwianie się hormonami nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Sama zawsze miałam trudny pms, muchy w nosie o nic, ale uważam, że hormony nam mózgu i uczuć nie odłączają i można nad sobą popracować, żeby czasem zamknąć dziub i nie mówić przykrych rzeczy. To zostaje w nas albo naszych partnerach i sie gromadzi. I tak jak @Margoolcia pisala, to, ze sie urodzi maleństwo nie znaczy, że zaczniecie sie do siebie lepiej odzywać...
Nie chce żadnej z was urazić i każdej kibicuje całym sercem tylko proszę, przemyślcie czy czasem lepiej czegoś nie przemilczeć albo nie chlapnąć chłopa wałkiem /patelnią zanim powie coś nieprzemyślanego bo słowa wypowiedziane gdzieś głęboko w nas zostają niestety...
Nieraz się kłócimy, czasami nawet ostro, ale to często ja się czepiam, maz mi kiedyś powiedział idę i z wariatka nie gadam, aż się uspokoisz . No a mnie to wkurzyło jeszcze bardziej, no bo jak mógł nie słuchać .
Ale wiem, ze zawsze mogę na niego liczyć, wiem ze będzie przy mnie, wspiera i jest kiedy go potrzebuje. Zawsze pyta czy ma ze mna iść do doktorka, na każdy transfer razem Nieraz chce pomoc nieporadnie, bo się odsuwa, jak po transferze, żebym miała spokój, a ja chciałam żeby był przy mnie. A on po prostu nie wie jak się zachować, dlatego tak ważna jest rozmowa. Dlatego właśnie faceci są inni, ale oni tez przezywają.
Niedawno temu, rozmawialiśmy i on mi powiedział, ze co ja mogę zrobić? Ty zajmij się procedura, bo ja nie wiem, będę z Tobą wszedzie, a ja zatroszcze się o to, żebyś o nic nie musiała się martwić .
Myśle, ze ciagle się uczymy, my wszystkie tutaj - być w związkach, uczymy się codzień, szanować się i doceniać. Ważne jest tez żeby wybaczać i powiedzieć przepraszam.
Ot taka mnie refleksja naszła