A idz jak zwykle slimazarstwo ze mnie wyszlo, pojechalismy znowu prawie na caly dzien do rodzicow. Slonca nie bylo ale nie padalo i w miare cipelo. Zjedlismy obiad a pozniej nad staw i tam sobie z moja mama wzielysmy ksiazki, a tam pieknie, ptakow spiew, wysle pozniej jakies fotki... No i oczywiscie chcialam wyczaic jak karpie plywaja i ksiazka mi wpadla do wody, a ze ona z taka gruba okldaka to sie nie zatopila od razu wiec stwierdzilam ze ja wyjme, no i wyginalam sie we wszystke strony
Ten staw taki nowy i czekamy az sie zawodni woda, no to odwinelam nagawke i mysle a chust najwyzej sie troche umocze no i jak weszlam jedna noga to mi nogi zabraklo
sie okazalo ze tam poltora metra glebokosci - to sobie wyobraz jak stamtad wyszlam ale ksiazke odzyskalam
Po czym wyszlam cala utoplana w jakiejs glinie i blocie bo tam jeszcze teraz tak to wyglada - to mnie Łukasz jak przyszedl z moim tata wyzwal ze ja przeciez plywac nie umiem i ze zachowuje sie jak dziecko ;(