Ja też po drugiej nieudanej IUI (która była robiona w idealnym momencie - pęcherzyk pękał podczas IUI) powiedziałam, że to nie ma sensu. Lata lecą, kasa niepotrzebnie ucieka. Lekarz poparł naszą decyzję. Ja też byłam przerażona jak zaczęłam brać tabletki anty w lutym, miałam pełni wątpliwości czy dam radę, ale mąż obiecał że bedzie mi dawał zastrzyki i razem damy radę. Ten miesiąc tabletek szybko zleciał. Najgorsze dla mnie były wizyty przed punkcją (początkowo miałam mieć punkcję w środę, ale zmarł na raka chrzestny męża -cudowny, pomocny człowiek i idealny chrzestny), więc powiedziałam na wizycie, że środa odpada bo jest pogrzeb i wolę stymulcje jeszcze raz przechodzić niż nie iść na pogrzeb, i doktor stwierdził, że punkcja może być w czwartek i że to w sumie dobrze (robił mi ją przynajmniej lekarz któremu ufam bo robił mi laparoskopie, więc ciśnienie ze mnie zeszło i podeszłam do punckji z uśmiechem).
Pytaj śmiało, tu jest tyle przypadków, że na pewno ktoś odpowie/doradzi ☺