No to na poprawę humoru ci opowiem jak dziś myłam żyrandol.... Weszłam na ławę i na dziada patrzę, jest taki z kryształkami i ujebany w trzy piz...dy, dotknęłam go przez ścierkę - jest ok, nie kopie mnie[emoji1]. Potem dotknęłam jednym paluszkiem i stwierdziłam że tym razem zamachu na moje życie nie było. Muszę szukać dalej [emoji23][emoji23][emoji23].
A wiesz dlaczego się bałam żyrandola? Bo jak mi mój bystry mąż go kiedyś zamontował to cały był pod prądem [emoji33][emoji33][emoji33]. I on to później przez przypadek się skapnął[emoji33]. Potem się śmiał, że mógł nie naprawiać [emoji41].
A kiedyś mieliśmy pod prądem wodę w kranie w łazience [emoji41]. I jakoś jak ręce myliśmy to nas dłonie szczypały, a że była zima to myśleliśmy że to od mrozu [emoji23]. Ale zaczęło bardziej szczypać to się mężu skapnął że coś jest nie tak [emoji23]. Masakra, co nie?