reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Kto po in vitro?

Tak, przy pierwszym transferze normalnie dostałam okres mimo brania leków.
A ciasta piekę raz lub dwa razy w tygodniu. Mąż bierze po dwa kawałki codziennie do pracy a ja jeden kawałek muszę zjeść do kawki. Czasami też koleżankę dokarmiam [emoji846]
Jakąś specjalistką od wypieków nie jestem, często bywa tak że pieski muszą jakiś niewypał zjeść [emoji12].
O kurcze to podziwiam :) Ja jak upieke takie ciasto to sie doceniam jak bym niemalze bombe atomowa skonstruwała ;) i klekajcie narody ;) Zdjecia, powolutku kroimy no masakra 😄 Ale ja dopiero zaczynam przygode z takimi wypiekami wiec chyba jestem usprawiedliwiona ;)
 
reklama
"Liliana87, post: 19006343, member:
[/QUOTE]
To prawda. Każdy je ma. Te emocje. Czasami zazdroszczę ludziom, którzy mają wywalone na wszystko. Takim łatwiej życie mija. No ale pocieszę Cię;) trafiłyśmy tutaj, a to jest miejsce gdzie nie ma zazdrości, nienawiści, jest ogromna pomoc i wsparcie ;) moze nigdy nie uda nam się spotkać w realu, ale wiem,ze na dziewczyny stąd zawsze można liczyć;) nawet o kocobołach można popisać, przepisem na ciasto wymienić;) dobrze, że mamy taką odskocznię od życia codziennego ;) jak planujecie spędzić sobotę? Mój mąż poszedl dziś na "fuszkę". Ja zaraz podnoszę się z wyrka. Planuję trochę ogarnąć, dziś gotuję zupę krem z kalafiora;) może skuszę się na jakieś ciasto... No i w piątek moja przyjaciolka ma urodziny. Zaczęłam szyć dla niej Anioła, dziś chcę to skończyć;) zobaczymy czy wszystko ogarnę;)


[/QUOTE]
Tak to prawda jestem szczesciara ze tu jestem z wami . Zawsze otrzymam wsparcie od was i to jest cudowne . Niewiem czy znowu nie popadlabym w depresje gdyby nie wy i moj mąż. Dziekuje wam za to❤ moze kiedys uda nam sie zrobic jakies spotkanie w realu. Chetnie przylece na takie spotkanie 😍
Jest sobota wiec jak zwykle zabieram się za sprzatanie i a później zabieram mojego psiaka do fryzjera . A wieczorem idziemy na urodzinki do kolegi wiec imprezka 🍷😍
Jutro mysle ze zrobie malinowa chmurke bo takiego smaka zrobilyscie mi😋😋😋
Kochana jak skonczysz to zrób zdjecie tego aniolka chciałabym zobaczyć 😍
 
Ostatnia edycja:
Już minęło 2 lata i teraz jesteśmy tylko na "cześć " na korytarzu. Teraz jestem w 3 osobowym wydziale, moja naczelniczka jest moja przyjaciolka, ona zaproponowała moja kandydaturę i dzięki niej mam " spokoj".. choć nie do konca.. Bo w jednym pokoju siedzi ze mną dziewczyna, która 12 lat się starała o dziecko, mąż miał bardzo źle nasienie i odpuscili. 11 lat temu adoptowali córkę. I mimo,ze wie jak to jest to nie do konca mnie rozumie i wspiera. Niby pyta, niby życzy powodzenia ale jak trafilam do szpitala raz, potem drugi, nagle i zupełnie przeciez nieplanowanie to chodzila obrazona,ze musi mnie zastępować. Ciągle rzuca komentarze typu, ze teraz jest mądrzejsza, jej nie miał kto tego powiedzieć, ale te 12 lat były zmarnowane, bo można żyć bez dzieci i takie tam. Jak jej mowie,ze przeciez macie córkę.. To ona mówi,że tak,ze nie żałuję ale czasem tak ja wkurza.. Teraz jej siostra urodziła 3 dziecko a ona wali do mnie komentarze typu " jej, nie zazdroszczę jej, była taka gruba, ogromna, ciągle Te dzieci krzycza"... Ja nie wiem czy to jest jej obrona przed tym,ze się nie udało, no ale wie,ze ja się staram.. dziwne to dla mnie. Jest bardzo wierzaca, należy do kościoła zielonoświątkowgo, ciągle wali do mnie teksty jakim to trzeba być dobrym człowiekiem A co chwilę daje mi odczuć,ze ona nie wierzy w to,ze nam się uda.. No ale ja po tamtej koleżance jestem już trochę inna i staram się tego za bardzo nie brac do siebie, choć tez nie jest latwo i jak mam okazję wziąć np el kłanto to się boję i nie biorę, bo ona znow bedzie obrazona,ze poszlam na zwolnienie. Takie dziwne jest to zycie i rozumowanie.
Ale cieszę się,że Ty masz teraz fajne relacje w pracy i chociaz o tyle mniej zmartwień;) ja marzę o tym aby zajsc w ciaze i odejść troche odpocząć od tego towarzystwa. Trzymaj kciuki, może wreszcie się uda ;)
Właśnie ta koleżanka z adoptowanym dzieckiem to jest przykład dlaczego nie oddam zarodka do adopcji. Nie mam nigdy pewności czy dziecko nie trafi do rodziny której się odmieni jak tylko pojawią się trudności .
 
Pewnie tak. Czas pokaże jak się między Wami ułoży. Pracujecie razem, więc jesteście na siebie "skazane". Ja doskonale Ciebie rozumiem, miałam w pracy tak bardzo trudna i nieprzyjemna sytuację, ze długo nie mogłam sobie z tym poradzić. Pracowałam w jednym wydziale ponad 3 lata, zakres czynności mialam ogromny, trudny i bardzo rozbieżny.. do tego moja kolezanka z zza biurka, która jest bardzo specyficzna i złośliwa osoba zgotowala mi tam piekło. Jako jedyna wiedziala jakie mamy problemy,mówiłam jej o wszystkim, bo bardzo często bralam wolne kiedy jechaliśmy na wizyty, badania, czasami wypadało to 3 razy w tygodniu. Rozumiała, wspierala.. prosiłam by nikomu nie mówiła. Po ponad roku od początku staran w wydziale zaczelo sie robic bardzo źle. Wplyw na to miala naczelniczka. Bez szczegółów pierdzielnięta baba. Jeśli nie miała humoru wyzywala sie na każdym po kolei. I tylko ta moja kolezanka sobie nie dawała, ale była na tyle beszczelna, ze przetrzymywala sprawy A pod koniec terminu wszystko spadało na moje biurko. Bo ja pracocholik, pedantka i wszystko zawsze mialam robiona bez zbędnej zwłoki. I naczelniczka tez mi wszystko zrzucają bo tamta potrafiła jej się postawić i ściemniać,że ona nie ma czasu. Atmosfera robila sie naprawde gęsta, ja psychicznie juz nie dawalam rady. W tym czasie dziadek mi umierał na raka. Wszystko na raz. I los chcial,ze w innym wydziale odeszła dziewczyna i stanowisko zaproponowali mi. Zgodziłam sie od razu, widząc,ze to inny zakres, mniejszy. Wiedząc,że troche mniej bede umiała. Ale dla mnie liczył sie spokoj bo staraliśmy się o dziecko. Kolezanka zza biurka jak się dowiedziała, ze jej "osioł ", który za nią napierdziela odchodzi obraziła się na amen i zaczela chodzic po urzędzie i wszystkim opowiadać,ze ja odchodzę, bo się tutaj stresuje prze nią i pewnie przez nią zajsc w ciaze nie mogę... ludzie zaczęli się na na nie napić jak na ufo... odeszłam do spokojnego wydziału i w pierwszym cyklu zaszlam w ciaze.. pamietam ten dzień, tydzień po pozytywnej becie, kiedy ktoś mi napisał jakich bzdur ona na mnie nagadala.. jakich przykrych rzeczy. Nie wytrzymałam i napisalam do niej,ze nie spodziewałam się tego po niej. Że opowiadalam jej wszystko ze szczegółami A ona to wszystko powiedziała.. O terapii, staraniach... A ona mi taka wiązankę odpisala,ze do dzis to pamietam. Że jest coś takiego jak deratyzacja... Że się szczury same wynoszą... Że sama po całym urzędzie musialam chodzic i gadac... No mnóstwo paskudnych rzeczy. Nieprawdę. I ja jej odpisałam wtedy,ze jest podłym człowiekiem i mam nadzieję,że karma wroci.. I tego dnia zaczelam plamic . Po tygodniu ratowali mi zycie... zalowalam,ze nie odpuściłam i jej to napisalam. Bo to może moja złośliwość została ukarana. Nie wiem. Dziś wiem,ze mimo przykrości lepiej siedzieć cicho, starać się być mądrzejszym i nie reagować na gowno.. przynajmniej kiedy się jest wrażliwym tak jak ja.. Bo ja nadal emocjonalnie podchodzę do wszystkiego. A potem mój własny stres mnie niszczy.

A ja uważam, że dobrze zrobiłaś, nie ma co dusic emocji w sobie. Powiedzialas jej co myślisz, odsunelas się od niej. Musimy trzymać się z dala od toksycznych ludzi, mamy już tyle problemów, że więcej nam nie trzeba. Ja odsunelam od siebie moja szwagierke, bo mi pokazała na co ją stać a szczęście jeszcze przed moimi straraniami... Potem w międzyczasie usłyszałam jak obgaduje swoją przyjaciółkę, która pochodziła do ivf w Danii i stwierdziłam, że byłam bardzo mądra wtedy 😉
O moich staraniach wiedziały dwie przyjaciółki i moja siostra, nikt więcej. Jedna przyjaciółka wiedziała o co chodzi w ivf, bo jej szwagierka przez to przechodziła i to ona mi pomagała na początku w tym się odnaleźć. Druga, jak okazało się, że jest w ciąży i dała mi znać to dała mi też czas na wyplakanie się zanim jej pogratulowalam. I ona była świadoma tego, że ja płaczę nie dlatego bo jej życzę źle tylko dlatego, że nie umiem sobie poradzić ze swoimi emocjami. Ona nie wiedziała nic o ivf ale dla mnie się doszkolila, przeczytała kilka artykułów medycznych. Teraz jej najmlodszy synek został zdiagnozowano jako dziecko ze spektrum autyzmu i ja się doszkalam w tym temacie, podsyłam jej artykuły.

Tak 2 dpt potem 22.01 bedzie chyba coś już wiadomo. Ja dostalam winko Appalina przeleje do karafki i nic nie podleci że bez alko ;) ale człowiek musi kombinować. Wolę uniknać pytań czemu nie pije i mieć spokojny przyjemny wieczorek.

W zabce są wina bezalkoholowe, na shellu, w Kauflandzie i Carrefourze 😁 u nas na osiedlu jest mały lokalny sklepik i też takie cuda mają 😁
 
reklama
Do góry