reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Kto po in vitro?

Kochane, orientujecie się czy mogę rano zrobić zastrzyk z gonapeptylu przed badaniem tej krzywej cukrowej? Niby w składzie roztworu nie ma żadnego cukru ani nic co wg mnie mogłoby zaburzyć wynik, ale sama nie wiem? Lepiej podać gonapeptyl 4 godziny później niż zawsze czy może zrobić zastrzyk normalnie ?

Gonaptetyl wpływa na działanie przysadki mózgowej i wpływa też na prolaktyne. A któraś kiedyś pisała, żeby nie robić badań prolaktyny po krzywej cukrowej, bo może zburzyć wynik. A czy w drugą stronę to działa to nie wiem... Może ta mądra głowa (niestety nie pamiętam kto to był) się wypowie, ale ja dla bezpieczeństwa zrobiłabym zastrzyk po badaniu.
 
reklama
Gonaptetyl wpływa na działanie przysadki mózgowej i wpływa też na prolaktyne. A któraś kiedyś pisała, żeby nie robić badań prolaktyny po krzywej cukrowej, bo może zburzyć wynik. A czy w drugą stronę to działa to nie wiem... Może ta mądra głowa (niestety nie pamiętam kto to był) się wypowie, ale ja dla bezpieczeństwa zrobiłabym zastrzyk po badaniu.
Chyba właśnie tak zrobię. Jak już mam tam kwitnąć tyle czasu i tyle próbek mają pobierać, to niech chociaż wynik będzie wiarygodny 😊Dzięki!!!
 
Cześć, pisałam ostatni raz 8 dni temu. Procedura w Parens dla przypomnienia. Najpierw słaby rozwój zarodków w 3 dobie, potem cud i 2 dotrwały do blastocysty ale jakość bez szału: 4cb i 4bc.
Podali obywa.

Generalnie już od stymulacji bolały mnie piersi. Przedwczoraj, 6 dpt były ogromne i bardzo bolały.

Wczoraj zaczęło coś się dziać. Około 15 zaczęłam się źle czuć. Czułam niepokój i jakby ciśnienie w głowie. Standardowo mam raczej niskie max 100/70 ale i czasem niższe.

Wczoraj miałam nawet 143/93 i bardzo dziwny lęk.

Pojechałam do przychodni wieczornej, opowiedziałam wszystko, ale lekarz zrzucił to na stres.

Około godz. 23 wszystko przeszło, czułam, że ciśnienie spadło, mierzyłam było już ok.
Ale zauważyłam,że piersi klapły i już tylko lekko ćmią, nie ma takiego ogromnego bólu. Czułam, że to koniec.

Dzisiaj (8dpt) zaplanowałam rano betę.
Zrobiłam ją i wynik już właśnie doszedł i jest 77, więc jestem w szoku.

I mam w związku z tym pytanie czy brak bólu piersi zawsze oznacza coś złego? I czy na tak wczesnym etapie czyli 6,7dpt beta mogła być wyższa a wynik 77 to może być już tendencja spadkowa?

Jestem cała w nerwach, przepraszam za długi post ale nigdy, przez 8 lat starań nie widziałam dodatniej bety.
Nie wiem sama. Najlepiej skontroluj za 2d
 
Staram sie nie byc złośliwa bo czasami nawet ogarniam za nia papiery bo po prostu nie chce z nia rozmawiac. Widze po niej ze ciezko jej bo z angielskim tak super sobie nie radzi . Zawsze Anusia pomagala i zalatwiala wszystko a teraz musi sama i stres ja zjada. Niewiem co mam zrobic bo ciezko takie słowa wybaczyc[emoji20]moze jest jeszcze za wcześnie[emoji17]
Pewnie tak. Czas pokaże jak się między Wami ułoży. Pracujecie razem, więc jesteście na siebie "skazane". Ja doskonale Ciebie rozumiem, miałam w pracy tak bardzo trudna i nieprzyjemna sytuację, ze długo nie mogłam sobie z tym poradzić. Pracowałam w jednym wydziale ponad 3 lata, zakres czynności mialam ogromny, trudny i bardzo rozbieżny.. do tego moja kolezanka z zza biurka, która jest bardzo specyficzna i złośliwa osoba zgotowala mi tam piekło. Jako jedyna wiedziala jakie mamy problemy,mówiłam jej o wszystkim, bo bardzo często bralam wolne kiedy jechaliśmy na wizyty, badania, czasami wypadało to 3 razy w tygodniu. Rozumiała, wspierala.. prosiłam by nikomu nie mówiła. Po ponad roku od początku staran w wydziale zaczelo sie robic bardzo źle. Wplyw na to miala naczelniczka. Bez szczegółów pierdzielnięta baba. Jeśli nie miała humoru wyzywala sie na każdym po kolei. I tylko ta moja kolezanka sobie nie dawała, ale była na tyle beszczelna, ze przetrzymywala sprawy A pod koniec terminu wszystko spadało na moje biurko. Bo ja pracocholik, pedantka i wszystko zawsze mialam robiona bez zbędnej zwłoki. I naczelniczka tez mi wszystko zrzucają bo tamta potrafiła jej się postawić i ściemniać,że ona nie ma czasu. Atmosfera robila sie naprawde gęsta, ja psychicznie juz nie dawalam rady. W tym czasie dziadek mi umierał na raka. Wszystko na raz. I los chcial,ze w innym wydziale odeszła dziewczyna i stanowisko zaproponowali mi. Zgodziłam sie od razu, widząc,ze to inny zakres, mniejszy. Wiedząc,że troche mniej bede umiała. Ale dla mnie liczył sie spokoj bo staraliśmy się o dziecko. Kolezanka zza biurka jak się dowiedziała, ze jej "osioł ", który za nią napierdziela odchodzi obraziła się na amen i zaczela chodzic po urzędzie i wszystkim opowiadać,ze ja odchodzę, bo się tutaj stresuje prze nią i pewnie przez nią zajsc w ciaze nie mogę... ludzie zaczęli się na na nie napić jak na ufo... odeszłam do spokojnego wydziału i w pierwszym cyklu zaszlam w ciaze.. pamietam ten dzień, tydzień po pozytywnej becie, kiedy ktoś mi napisał jakich bzdur ona na mnie nagadala.. jakich przykrych rzeczy. Nie wytrzymałam i napisalam do niej,ze nie spodziewałam się tego po niej. Że opowiadalam jej wszystko ze szczegółami A ona to wszystko powiedziała.. O terapii, staraniach... A ona mi taka wiązankę odpisala,ze do dzis to pamietam. Że jest coś takiego jak deratyzacja... Że się szczury same wynoszą... Że sama po całym urzędzie musialam chodzic i gadac... No mnóstwo paskudnych rzeczy. Nieprawdę. I ja jej odpisałam wtedy,ze jest podłym człowiekiem i mam nadzieję,że karma wroci.. I tego dnia zaczelam plamic . Po tygodniu ratowali mi zycie... zalowalam,ze nie odpuściłam i jej to napisalam. Bo to może moja złośliwość została ukarana. Nie wiem. Dziś wiem,ze mimo przykrości lepiej siedzieć cicho, starać się być mądrzejszym i nie reagować na gowno.. przynajmniej kiedy się jest wrażliwym tak jak ja.. Bo ja nadal emocjonalnie podchodzę do wszystkiego. A potem mój własny stres mnie niszczy.
 
Ostatnia edycja:
A
Czyli myślisz ,że za dużo tych leków do stymulacji?
anulka niewiem, pewnie wszystko zależy od indywidualnej sytuacji pacjenta , hiperstymulacji nie miałaś , nie przysługuje ci darmowa wizyta po nieudanej próbie?? Może podejdz i porozmawiaj szczerze z lekarzem powiedz o swoim rozczarowaniu i uczuciach , niech oni nas też zaczną traktowaćjak ludzi
 
reklama
No wlasnie wiem ze Sydor proponuje immunoglobuliny innym pacjentkom... Je się raz na miesiąc podaje, co miesiąc.. Można je kupić w razie czego w lepszej cenie w aptece w Krakowie około 4tys za 15gr (ile Tobie zalecił Sydor ? ) musiałabyś mieć receptę i gdzie je podać.. Pasnik nie podaje immunoglobulin i nie jest ich zwolennikiem, bo zna alternatywne leczenie dużo tańsze.. Zobacz co on powie, może spróbuj się na termin jakoś zamienić, na forum na FB dziewczyny często piszą jak termin zwalniają... a Ty zdecydowalas się na AK czy AZ?
Do AK i pojadę do Łodzi zobaczę co powie może zadzwonię tam w poniedziałek zapytać czy się zwolnił termin. Ehhh. A w Krakowie to wiesz gdzie ta apteka??
 
Do góry