Hej moja przygoda z ivf zaczela sie 10 lat temu w uk. Badania mi robili tu w Anglii twierdzili ze jest ze mna wszystko ok. Tylko u meza bylo slabe nasienie. Pierwsze ivf dlugi protokul. Radosc udalo sie dwie kreseczki. Na drugi dzien dostalam krwawienie no i niestety samoistne poronienie . Drugie ivf , krótki protokół. Nie zaplodnily się jajeczke. Nie ma transferu.Szok. Depresja. Po niecalych dwoj latach doszlam do siebie. Trzecie ivf , dlugi protokul . Udalo się ciąża po dwoch tyg od wyniku znowu poronienie. W uk twierdzili ze pewnie wina meza bo slabe nasienie. Znowu depresja. Następnie śmierć teściów rok po roku. Znowu zalamanie. Az w koncu decyzja walczymy dalej. Czwarte in vitro w Polsce. Wszystko ok. Udalo sie ciaza za dwa dni beta spada. Znowu to samo. Lekarz stwierdzil ginekologicznie bez zastrzeżeń . Wiec zostaje immunologia. Mam kir aa czyli juz wiemy ze łatwo nie bedzie. Teraz czakam na spotkanie z doc. Pasnikiem ale walczymy dalej nie poddajemy sie