Bądź dobrej myśli! Trzymam za Was kciuki :-) z perspektywy czasu powiem: "nie taki diabeł straszny, jak go malowali" ;-) ja to nie cierpię szpitali, robię się blada na samą tylko myśl... Ręce mi się trzęsły jak miałam zrobić sobie pierwszy zastrzyk, a teraz mąż żartuje czy nie myślę o karierze medycznej - do takiej wprawy doszłam
Najbardziej obawiałam się narkozy i samej punkcji, poszło bardzo sprawnie i szybko, z relacji męża: nie było mnie 10 minut :-)
Udało się pobrać 11 jajeczek i doktor była bardzo zadowolona, bo mój lewy "leniwy" jajnik postanowił przejść na wcześniejszą emeryturę i słabo współpracuje
7 dojrzało, 5 udało się zapłodnić, 4 przeszły testy DNA, z tego jeden zatrzymał się drugiego lub trzeciego dnia, jeden wyjątkowo wolno się dzielił i tak wyszło, że w dniu transferu czekały na nas tylko lub aż 2 idealne zarodki
oba zabrałam do domu
Teraz jestem sobie "2+1" i czekamy
Wiem jakie mam szanse... ale jestem bardzo szczęśliwa, że spróbowałam :-)
Życzę powodzenia i będę myśleć o Was cieplutko :-)