reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

No co Ty, ja też bardzo długo nie chciałam mieć dzieci. Przez dłuższy czas byłam w związku gdzie to mi bardzo pasowało i nie wyobrażałam sobie inaczej. Dużo pracowałam, bawiłam się... Dopiero jak poznałam faceta, który zawrócił mi w głowie i w kilka dni zakończyłam poprzedni związek, to poczułam że z nim mogłabym mieć dziecko. Pierwszy raz w życiu tak poczułam, jakby mi się instynkt obudził. Miałam 29 lat wtedy i niestety ten facet to była porażka. A jakieś 2 lata później poznałam mojego męża. I wtedy już wiedziałam że chcę mieć dziecko, a najlepiej dwójkę (bo sama jestem jedynaczką). Po ślubie staraliśmy się przez rok bez efektu, a ponieważ miałam już 34 lata, to namówiłam męża poszliśmy do kliniki się badać. No i całe szczęście, bo okazało się że naturalnie to by nic z tego nie było.
Ja jestem prawie 15 lat po ślubie i obydwoje nie chcieliśmy dzieci, to się dopiero zmieniło kilka lat temu. Ale fajnie wiedzieć, że są tutaj dziewuszki podobne do mnie, bo w mojej okolicy często byłam traktowana jak dziwadło. Ja myślę, że my z mężem po prostu musieliśmy do tego dojrzeć, tylko trochę długo nam się zeszło:-)
 
reklama
Ja jestem prawie 15 lat po ślubie i obydwoje nie chcieliśmy dzieci, to się dopiero zmieniło kilka lat temu. Ale fajnie wiedzieć, że są tutaj dziewuszki podobne do mnie, bo w mojej okolicy często byłam traktowana jak dziwadło. Ja myślę, że my z mężem po prostu musieliśmy do tego dojrzeć, tylko trochę długo nam się zeszło:-)
No pewnie, każdy inaczej podchodzi do tematu dzieci. To strasznie indywidualna kwestia, jedni chcą, drudzy w ogóle, a wielu osobom właśnie po jakimś czasie dopiero instynkt się budzi. Dobrze ze nawet jak nie mamy tych 25 lat to wciąż możemy starać się o dziecko dzięki in vitro. Ja tu się nauczyłam nie oceniać pochopnie, bo każda z nas ma jakąś historię, zwykle niełatwą
 
Brzmi jak sztuczny cykl, ja też jestem na tym etapie, dziś mam 6dc.Okolo 10-12 dc umawiasz się na wizytę, gin ocenia grubość endometrium i jesli jest ok to masz zielone światło na transfer, dostajesz rozpiskę leków na kolejne ok 5 dni (włącza się progesteron i ew inne zależne od sytuacji), a potem transfer. Wytyczne przed samym transferem też są różne zależnie od pacjentki, kliniki, lekarza. Ja lecze się w Invicta więc zawsze przed transferem biorę relanium, sam transfer trwa ok 10 min, w mojej klinice trzeba mieć pełny pęcherz, a po transferze kolejna rozpiska leków i plan badania bety. Pytaj jakbyś miała więcej wątpliwości
My też invicta w Warszawie, dziś pierwszy dzień cyklu. Dziękuję.
 
Zazdroszczę ci tej pewności co do adopcji. Ja tego wcale nie czuję bo całe swoje 35-letnie życie byłam mocno anty dzieciowa. Od małego nie chciałam mieć dzieci, nie umiałam się z nimi obchodzić, one mnie nie lubiały, po prostu nie miałam instynktu. Dopiero jak moja młodsza siostra urodziła cudownego synka, coś się we mnie ruszyło. A na początku to nawet nie chciałam być jego chrzestną, bo przecież mnie dzieci nie lubią i się nie nadaję do tego. Kocham jej synka i odziwo on mnie bardzo lubi, uwielbiam jak się do mnie przytula i całuje. Ale inne obce dzieci wcale mnie nie rozczulają i nie interesują, więc mój instynkt macierzyński drgnął ale nie działa w 100%. Dlatego adopcja na razie nie wchodzi w grę.
Wszyscy z mojego otoczenia wiedzą że ja nie chcę mieć dzieci i nikt nie wie o moim problemie. Powiedziałam tylko kilku najważniejszym osobom. Moja siostra mi wtedy powiedziała że mam za swoje, bo całe życie nie chciałam i jak ona mi to mówiła że jeszcze będę płakać to nie słuchałam. To był straszny cioś dla mnie, że ona mi takie coś powiedziała - co ja miałam poradzić na to, że nie miałam instynktu macierzyńskiego. Boję się komukolwiek jeszcze powiedzieć, żeby znowu mi nikt nie powiedział że mam nauczkę. Tak więc trzymam wszystko w sobie i mózg mi się powoli od tego lasuje. Trochę mi teraz lepiej, że Wam to napisałam, proszę nie oceniajcie mnie źle
Fredka nikt nie będzie Cię tu oceniał! To przecież nie Twoja wina, że nie miałaś instynktu macierzyńskiego. U każdej z nas przecież pojawia się w swoim czasie :)

Ja wcześnie poczułam instynkt, a przez to, że nam nie wychodziło to odcięłam się od wszystkich dzieci. Ja od zawsze w sumie nie umiałam się z nimi bawić, nie wzruszały mnie jak inne kobiety. Po prostu z roku na rok odsuwałam się od wszystkich ciężarnych i dzieciatych, bo tak mi było łatwiej. Kobiety tu nie raz pisały jak się zajmują dziećmi rodziny czy znajomych, a ja się aż źle czułam, że tak nie potrafię. Zdałam sobie w końcu sprawę, że ja się boje przytulać dzieci, bo co jeśli poczuję, że to jest wspaniałe i nie będę umiała sobie poradzić z tymi emocjami. Zwierzęta bardziej mnie potrafią rozczulić. Ale może to taka obrona. Adopcja u mnie też na razie nie wchodzi w grę. Mój mąż w sumie otwarty na wszystko, a ja nie potrafię. Czas pokaże :) Myślę, że ile nas tu kobiet tyle historii.
 
Dziewczyny, rozmawiałam dziś z naturopatka. Wiec jeśli chodzi o suplementy które mogą pomoc w zagnieżdżeniu zarodka to kwasy omega 3, witamina E, witamina D, magnez, żelazo, witamina C, B6 wspomaga produkcje progesteronu, B12 pomaga w transporcie żelaza i ukrwienie macicy. Poleciła mi markę Solgar.
Mówiła tez, ze w efekcie stymulacji ciało jest zmęczone, wątroba kumuluje wszystkie hormony, wiec tez poleciła pic co rano ostropest, żeby wspomóc regenerację.
Może nie zaszkodzi spróbować, w końcu to tylko witaminy...
 
Przygotuj się bo teraz w szpitalach niechętnie składają szew tudzież pessar. Koniecznie bierz progesteron w zasadzie do końca ciąży i raczej musisz coś na szyjkę założyć. Ja plackiem leżałam 3 miechy, na IP szyjka zero i przez pessar założony kilka godzin wcześniej było widać pęcherz płodowy. Ogólnie lipa. Jednak udało się. Do końca nie miałam infekcji i crp zawsze ujemne.
Nie myśli jeszcze o tym, walcz o ciążę:)
Dziękuję za podpowiedź :). Jak się uda to jadę do swissmed prywatnie szew założyć ok 14tc.. i tak ubezpieczona w PL nie jestem, u mnie w UK tym bardziej na ten zabieg w ramach NHS liczyć nie mogę ... ;)
 
Żeby nie pisać wszystkiego od nowa to załączam screena tego co wypisywalam ostatnio innej dobrej duszyczce...[emoji6](wypisalam też gdzie można zrobić badania, ale to w Wa-wie... )
Na pierwszej wizycie P. robi najpierw dokładny wywiad historii leczenia, zaleca potrzebne badania, można je zrobić na miejscu w APC i na kolejnej wizycie mówi co jest nie tak i daje zalecenia...

A co u Was jest wskazaniem do ivf? Macie jeszcze zarodeczki?

Uda się kochana trzeba tylko troszkę poczekać...Zobacz załącznik 1043492
Dziękuję!
U nas wskazaniem jest niepłodność idiopatyczna ja mam endometrioze, hashimoto, a mąż przeciwciała przeciwplemnikowe. Także narazie z nieprawidłowości to tyle zobaczymy co wyjdzie dalej. Mamy ostatni 2 BB więc nie najlepszy ale nie to jest tylko wyznacznikiem powodzenia. Dlatego myślę żeby udać się do tego immunologa, żeby nie stracić już wszystkich. No nie wiem sama... Jeszcze do podjęcia decyzji trochę czasu zobaczymy co powie moja pani dr
Wierzę w to bardzo💪
 
Zazdroszczę ci tej pewności co do adopcji. Ja tego wcale nie czuję bo całe swoje 35-letnie życie byłam mocno anty dzieciowa. Od małego nie chciałam mieć dzieci, nie umiałam się z nimi obchodzić, one mnie nie lubiały, po prostu nie miałam instynktu. Dopiero jak moja młodsza siostra urodziła cudownego synka, coś się we mnie ruszyło. A na początku to nawet nie chciałam być jego chrzestną, bo przecież mnie dzieci nie lubią i się nie nadaję do tego. Kocham jej synka i odziwo on mnie bardzo lubi, uwielbiam jak się do mnie przytula i całuje. Ale inne obce dzieci wcale mnie nie rozczulają i nie interesują, więc mój instynkt macierzyński drgnął ale nie działa w 100%. Dlatego adopcja na razie nie wchodzi w grę.
Wszyscy z mojego otoczenia wiedzą że ja nie chcę mieć dzieci i nikt nie wie o moim problemie. Powiedziałam tylko kilku najważniejszym osobom. Moja siostra mi wtedy powiedziała że mam za swoje, bo całe życie nie chciałam i jak ona mi to mówiła że jeszcze będę płakać to nie słuchałam. To był straszny cioś dla mnie, że ona mi takie coś powiedziała - co ja miałam poradzić na to, że nie miałam instynktu macierzyńskiego. Boję się komukolwiek jeszcze powiedzieć, żeby znowu mi nikt nie powiedział że mam nauczkę. Tak więc trzymam wszystko w sobie i mózg mi się powoli od tego lasuje. Trochę mi teraz lepiej, że Wam to napisałam, proszę nie oceniajcie mnie źle
Nie wiem czy to Cię pocieszy, ale mam bardzo podobnie. Darzę uczuciem tylko dzieci mojego rodzeństwa, inne dzieci również nie robią na mnie wrażenia.. zazdroszczę dookoła wszystkim, ktorzy dzieci mają ale nie mam tak,że rozpływam się na widok każdego malucha.. i też uważam,ze nie właczyl mi sie instynkt macierzyński i dlatego zaczelismy się starać, lecz raczej z racji wieku. I niestety ciagle nachodzą mnie mysli,ze moze dlatego tak się dzieje,ze to taka karma.. ale ja po prostu marze o dziecku SWOIM i modle się po swojemu, abym mogła dostac szanse bycia mamą a mąż bycia tatą choć raz... jestem dobrą ciocią, dzieci mnie lubią, przytulam, całuję, do męza mego wręcz dzieci lgną.. maz mi powtarza jak widzi to jak sie zajmuje czyimis dziecmi,ze bede cudowną mamą, ja wiem,ze on będzie świetnym ojcem... placze za kazdym razem, gdy slysze, ze ktos pobil, zabil, wyrzucil wlasne dziecko.. ale bronie się instynktownie przed uczuciem do zupelnie obcych mi dzieci otoczenia... nie wiem czemu tak jest.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Do góry