Cześć Wam wszystkim,
zastanawiam się od czego zacząć... Jeszcze w zeszłym roku podczytywałam forum, ale przestałam jakiś czas temu. Staramy się z mężem od kilku lat o dziecko, a od roku in vitrujemy się - właśnie jestem w trakcie trzeciej procedury. a pierwszym razem nic nie drgnęło. Za drugim- byłam w ciąży (totalna euforia, szczęście nie do opisania, cała rodzina wniebowzięta), ale na początku 9 tygodnia okazało się, że ciąża jest jajowodowa i trzeba usunąć (na dobitkę puścili mi pięknie bijące serduszko- masakra, czarna rozpacz). Lekarz prowadzącyprocedurę zaproponował, żeby po 2 miesiącach znów podchodzić do in vitro, ale nie byłabym w stanie psychicznie. Dopiero teraz, po ponad pół roku, znów się staramy. Dziś jest drugi dzień Gonalu. Ze względu na wiek i oporne jajniki idę protokołem z małą dawką hormonu- więc jeśli wyhoduję choć 3 pęcherzyki, które się zapłodnią, będę wniebowzięta.
Pozdrawiam Was serdecznie