reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Kto po in vitro?

Witam wszystkich.
Zapewne nikt mnie nie pamięta ale ja pamiętam wasze słowa wsparcia dla Nas w trudnych chwilach "wariowania" Bety HCG.
Dla przypomnienia - po In Vitro w Novum Beta skoczyła i zaczęła spadać po tygodniu. Rozpoczęło się wspomaganie utrzymania zarodka farmakologicznie i jak się skończyło???? Już opowiadam.

Po tygodniu kuracji wspomagania zarodka poszliśmy na wizytę do Novum i otrzymaliśmy diagnozę - ciąża pozamaciczna. Od razu skierowanie do szpitala, jeszcze tego samego dnia w sobotę. Żona nie pamięta nic od czasu wyjścia z gabinetu w Novum do czasu szpitala - ale ja pamiętam ale nie chcę. No ale wydarzyło się i nic nie poradzimy.

Szpital i badania i badania i badania. Raz mówią, że widać zarodek a raz że nie. Sami nie widzą. Badają Betę 2 razy dziennie a ona wariuje. Decyzja lekarzy - podać metotreksat. Weszły na salę Panie ubrane w skafandry rodem z filmy SF i podały zastrzyk. Nie słuchały, że żona z powodu swojej choroby jest dość odporna na Metotreksat no ale nic - czekamy. Święta wielkanocne zorganizowałem żonie w szpitalu włącznie z kiełbaską, żurkiem i innymi potrawami-była uczta. Po którymś badaniu Bety doszli do wniosku że to już i wychodzimy. mamy zgłosić się na kontrolę za tydzień.
Przyjeżdżamy za tydzień, umówieni na 10:00 - w poczekalni tłum, przyjęli nas o 20:00. Robią USG a tu zarodek!!!!! Lekarze udawali że tego nie widzą i tylko dzięki bardzo zaangażowanej świeżo upieczonej Pani doktor zdecydowano się na badanie Bety - a ta dalej wariuje. Decyzja - powrót do szpitala. Dramat od nowa.

Następny dzień i decyzja - wyłuszczanie. Żona się zgadza aby już to zakończyć bo nie ma siły. Zabieg wykonany i stwierdzili że wydobyli coś co mogło być zarodkiem. Kończymy i wychodzimy ze szpitala.

Żona powoli dochodzi do siebie i koncentrujemy się na życiu codziennym. Z tyłu głowy snujemy już plany kolejnego podejścia do In-Vitro - plan jest aby było to we wrześniu.

Nie staramy się, nie myślimy o dziecku. Planujemy wakacje. Nadchodzi czerwiec, wraz z żona przerzucamy łopatami 10 ton ziemi na działce. Ja natomiast widzę, że coś się zmienia-pojawiają się objawy ciąży lecz ona nie czekając na nie ich nie zauważa. Ja siedzę cicho aby jej nie przestraszyć a pewności nie mam. Okres się spóźnia ale żona tłumaczy to metotrekstem i wyłuszczaniem. Sugeruję aby zrobiła test ale Ona nie chce bo to bez sensu. Żona wyjeżdża na drugi koniec polski na pogrzeb i robi 500 km pociągiem - biega po peronach i dźwiga walizki. Przez telefon dowiaduję się że ma mdłości na zapachy i zwymiotowała - Ona tłumaczy sobie to wypitym alkoholem ale ja już wiem i jestem pewien. Od razu po powrocie wręczyłem jej test ciążowy i po małej awanturze zrobiła go tylko po to abym się odczepił.

Dwie kreski pojawiły się natychmiast - były bardzo intensywne i nie było żadnej wątpliwości. Żona nie dowierza i jest w szoku. Biorę ją pod pachę i na Cito na badanie Bety na Solec (była to sobota) - wynik bety nie pozostawia złudzeń - jeśli dobrze pamiętam to było to ponad 6000 lub 12000 - jakoś tak.

Szybko wizyta i Ginekologa i jet potwierdzenie - ciąża i to naturalna!!!!! Nie planowana - taka wpadka.

Od tego czasu życie nabrało nowych barw. Co dwa tygodnie do Ginekologa na kontrolę - ciąża rozwija się prawidłowo. Termin na 22 lutego 2019.

Z racji przebytego zabiegu usunięcia mięśniaków, przejść z pozamaciczną oraz długiego wyczekiwania lekarz zgadza się na cesarkę - termin 18 luty 2019 r.

Czekamy na ten dzień, snujemy plany, chcemy kupić dom ale życie ma swój plan..........

02 lutego o godzinie 02.30 żona budzi mnie z krzykiem że odeszły jej wody. Zapalam światło a w pokoju wszędzie krew - jak w rzeźni. Żona biegnie pod prysznic się umyć ja dzwonię do Ginekologa a ten mówi że natychmiast do szpitala.

Na szczęście szpital jest 800 metrów od domu tak więc bierzemy przygotowane już torby i o 3:00 wychodzimy z domu. W szpitalu jesteśmy o 3:05. Natychmiastowe badanie i diagnoza - oderwanie łożyska i krwotok - serce dziecka bije - lekarze jak w ukropie zabrali żonę na stół - był to godzina 3:10..............

O godzinie 3:20 wyszła Pani Doktor i oznajmiła że........... mamy Córkę. Zdrową i piękną. Żona również cała tylko jeszcze zszywana.

3:30 otrzymuje inkubator z naszą Moniczką - która mlaska malutkim jęzorkiem.
Lekarze przychodzą i mówią, że jeżeli przyjechalibyśmy 10 min później to by Córy nie było......ale jest bo lekarze zareagowali w sposób perfekcyjny a my nie przeprowadziliśmy się 15 km od szpitala tylko zdecydowaliśmy się zostać w mieszkaniu.

Tak więc 02.02.2019 o godzinie 3:20 spełniło się nasze marzenie i mamy śliczną córeczkę. 58 cm i 3,640 kg. - kawał babeczki.

Spędziliśmy tydzień w szpitalu bo walczyliśmy z żółtaczką ale od soboty jesteśmy w domu.

Tak więc nie rezygnujcie i przede wszystkim wyłączcie myślenie i oczekiwanie. Wiem że łatwo się mówi ale tylko taką radę mogę dać.

Na pewno się uda. 3mamy kciuki.
Gratulacje piękna dziewczynka
 
reklama
Dziewczyny czy wy się orientujecie czy należy mi się refundacja na leki do in vitro? Wykorzystałam tylko dwie w poprzednim związku i Pani doktor coś wspomniała że powinnam się załapać.dzisiaj teściowa przyniosła mi cennik badań z laboratorium z ośrodka w którym pracuje cena za amh 40 zł porostu nie wierzę.

Refundacja leków jeat na 3 cykle jeśli masz wystarczające amh ;)

Amh 40 pln ;) jakaś promocja chyba tutaj 200plus
 
Elonva jest najwyższa a Cetrotide chyba najmniejsze co ?
Elanova to na stymulacje, cetrotide na to by pęcherzyki nie popękały przed punkcją. U mnie dawki leków to było 375 a nie 150 jak u Ciebie, a cetrotide włączany później. Też uważam, że źle dobrane leki i zbyt krótka stymulacja. Jakie masz amh?
 
Chciałam tylko napisać że trwamy, dziś 30 tc. Rozwiązanie ciąży po 32 lub 34 tc w zależności od sytuacji infekcyjnej. Pozdrawiam z zaświatów:)
Motylku! 30 tc, jak to dobrze! Trzymam kciuki, żeby tak dalej "pociągnąć". Jesteś bardzo dzielna!

Aż sprawdziłam ile to amh u mnie w mieście, 110 zł :)
 
Dziewczyny czy wy się orientujecie czy należy mi się refundacja na leki do in vitro? Wykorzystałam tylko dwie w poprzednim związku i Pani doktor coś wspomniała że powinnam się załapać.dzisiaj teściowa przyniosła mi cennik badań z laboratorium z ośrodka w którym pracuje cena za amh 40 zł porostu nie wierzę.
kurcze to ja placilam 160zl
 
Witam wszystkich.
Zapewne nikt mnie nie pamięta ale ja pamiętam wasze słowa wsparcia dla Nas w trudnych chwilach "wariowania" Bety HCG.
Dla przypomnienia - po In Vitro w Novum Beta skoczyła i zaczęła spadać po tygodniu. Rozpoczęło się wspomaganie utrzymania zarodka farmakologicznie i jak się skończyło???? Już opowiadam.

Po tygodniu kuracji wspomagania zarodka poszliśmy na wizytę do Novum i otrzymaliśmy diagnozę - ciąża pozamaciczna. Od razu skierowanie do szpitala, jeszcze tego samego dnia w sobotę. Żona nie pamięta nic od czasu wyjścia z gabinetu w Novum do czasu szpitala - ale ja pamiętam ale nie chcę. No ale wydarzyło się i nic nie poradzimy.

Szpital i badania i badania i badania. Raz mówią, że widać zarodek a raz że nie. Sami nie widzą. Badają Betę 2 razy dziennie a ona wariuje. Decyzja lekarzy - podać metotreksat. Weszły na salę Panie ubrane w skafandry rodem z filmy SF i podały zastrzyk. Nie słuchały, że żona z powodu swojej choroby jest dość odporna na Metotreksat no ale nic - czekamy. Święta wielkanocne zorganizowałem żonie w szpitalu włącznie z kiełbaską, żurkiem i innymi potrawami-była uczta. Po którymś badaniu Bety doszli do wniosku że to już i wychodzimy. mamy zgłosić się na kontrolę za tydzień.
Przyjeżdżamy za tydzień, umówieni na 10:00 - w poczekalni tłum, przyjęli nas o 20:00. Robią USG a tu zarodek!!!!! Lekarze udawali że tego nie widzą i tylko dzięki bardzo zaangażowanej świeżo upieczonej Pani doktor zdecydowano się na badanie Bety - a ta dalej wariuje. Decyzja - powrót do szpitala. Dramat od nowa.

Następny dzień i decyzja - wyłuszczanie. Żona się zgadza aby już to zakończyć bo nie ma siły. Zabieg wykonany i stwierdzili że wydobyli coś co mogło być zarodkiem. Kończymy i wychodzimy ze szpitala.

Żona powoli dochodzi do siebie i koncentrujemy się na życiu codziennym. Z tyłu głowy snujemy już plany kolejnego podejścia do In-Vitro - plan jest aby było to we wrześniu.

Nie staramy się, nie myślimy o dziecku. Planujemy wakacje. Nadchodzi czerwiec, wraz z żona przerzucamy łopatami 10 ton ziemi na działce. Ja natomiast widzę, że coś się zmienia-pojawiają się objawy ciąży lecz ona nie czekając na nie ich nie zauważa. Ja siedzę cicho aby jej nie przestraszyć a pewności nie mam. Okres się spóźnia ale żona tłumaczy to metotrekstem i wyłuszczaniem. Sugeruję aby zrobiła test ale Ona nie chce bo to bez sensu. Żona wyjeżdża na drugi koniec polski na pogrzeb i robi 500 km pociągiem - biega po peronach i dźwiga walizki. Przez telefon dowiaduję się że ma mdłości na zapachy i zwymiotowała - Ona tłumaczy sobie to wypitym alkoholem ale ja już wiem i jestem pewien. Od razu po powrocie wręczyłem jej test ciążowy i po małej awanturze zrobiła go tylko po to abym się odczepił.

Dwie kreski pojawiły się natychmiast - były bardzo intensywne i nie było żadnej wątpliwości. Żona nie dowierza i jest w szoku. Biorę ją pod pachę i na Cito na badanie Bety na Solec (była to sobota) - wynik bety nie pozostawia złudzeń - jeśli dobrze pamiętam to było to ponad 6000 lub 12000 - jakoś tak.

Szybko wizyta i Ginekologa i jet potwierdzenie - ciąża i to naturalna!!!!! Nie planowana - taka wpadka.

Od tego czasu życie nabrało nowych barw. Co dwa tygodnie do Ginekologa na kontrolę - ciąża rozwija się prawidłowo. Termin na 22 lutego 2019.

Z racji przebytego zabiegu usunięcia mięśniaków, przejść z pozamaciczną oraz długiego wyczekiwania lekarz zgadza się na cesarkę - termin 18 luty 2019 r.

Czekamy na ten dzień, snujemy plany, chcemy kupić dom ale życie ma swój plan..........

02 lutego o godzinie 02.30 żona budzi mnie z krzykiem że odeszły jej wody. Zapalam światło a w pokoju wszędzie krew - jak w rzeźni. Żona biegnie pod prysznic się umyć ja dzwonię do Ginekologa a ten mówi że natychmiast do szpitala.

Na szczęście szpital jest 800 metrów od domu tak więc bierzemy przygotowane już torby i o 3:00 wychodzimy z domu. W szpitalu jesteśmy o 3:05. Natychmiastowe badanie i diagnoza - oderwanie łożyska i krwotok - serce dziecka bije - lekarze jak w ukropie zabrali żonę na stół - był to godzina 3:10..............

O godzinie 3:20 wyszła Pani Doktor i oznajmiła że........... mamy Córkę. Zdrową i piękną. Żona również cała tylko jeszcze zszywana.

3:30 otrzymuje inkubator z naszą Moniczką - która mlaska malutkim jęzorkiem.
Lekarze przychodzą i mówią, że jeżeli przyjechalibyśmy 10 min później to by Córy nie było......ale jest bo lekarze zareagowali w sposób perfekcyjny a my nie przeprowadziliśmy się 15 km od szpitala tylko zdecydowaliśmy się zostać w mieszkaniu.

Tak więc 02.02.2019 o godzinie 3:20 spełniło się nasze marzenie i mamy śliczną córeczkę. 58 cm i 3,640 kg. - kawał babeczki.

Spędziliśmy tydzień w szpitalu bo walczyliśmy z żółtaczką ale od soboty jesteśmy w domu.

Tak więc nie rezygnujcie i przede wszystkim wyłączcie myślenie i oczekiwanie. Wiem że łatwo się mówi ale tylko taką radę mogę dać.

Na pewno się uda. 3mamy kciuki.

Gratuluję córki. Jest śliczna. Dziękujemy za Waszą historię.
 
reklama
Do góry