reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Motylku wiem co czujesz, mozna zwariowac! U mnie tez brak objawow, nie sugeruj sie tym. Przy pierwszym transferze mialam bardzo wrazliwe piersi, wiec wydawalo mi sie, ze dobrze, a byla klapa i beta zatrzymala sie na 70. Mysle, ze najwczesniej 6dpt beta lub test moze cos pokazac ale tez moze niekoniecznie. Jak cie bardzo kusi to zrob jakiegos max wrazliwego silanca jutro ale to bardziej bym traktowala jako eksperyment.
Chociaż sama jak przystało na szaloną zrobiłam sikańca w 5 dpt, to nie polecam takich eksperymentów. Nieraz te niby super czułe testy są o kant tyłka rozbić a poza tym 5 dpt to bardzo wcześnie. Beta dopiero będzie kiełkować.
 
reklama
Dziewczyny już nie wyrabiam z tym czekaniem. Nie mam objawów, nic zero. Już nawet myślę czy jest sens brać leki. Dziś normalnie wreszcie kawę wypiłam. Męża ochrzaniłam. Kiedy mogę najwcześniej sprawdzić czy coś drgneło? Transfer blastki był we wtorek.

Na twoim miejscu poczekalabym do srody lyb czwartku. Wiem ze to ciezkie, ale lepiej sie nie stresowac zbyt wczesnym wynikiem
 
Tak już zbiorczo odpowiem że kupię kilka testów i od poniedziałku będę robić. Jeśli bedzie możliwość to w poniedziałek polecę na betę, mam badania darmowe. Coś jeszcze zrobić? Jakieś inne hormony.
 
Nie do konca ten sam. Moja mama urodzila mnie normalnie, bez wspomagaczy typu in vitro. Potem starali sie z ojcem o kolejne. Ale to jakies 8 lat od moich narodzin, bo przeciez tatko w miedzyczasie zwial za granice. Mysle ze ten czas tez swoje zrobil w ich przypadku. Mama ma endometrioze, dosc ciezka, ktora niby po moim narodzeniu rozrosla sie. Ojciec jak sie okazalo mial kiepskie nasienie, palil jak komin fabryczny. Nie pomoglo tlumaczenie lekarza, ze nie wolno tyle palic, ze trzeba sie lepiej odzywiac itd. Jako ze ja bylam jedyna ktora znala jezyk wtedy perfekt, czesto z rodzicami chodzilam po lekarzach a nawet i do kliniki. Co prawda uzyskiwano jajka i sie w miare zapladnialy, ale bylo ich malo i wszystkie proby procz jednej negatywne. Ta jedna dotrwala do usg pecherzyka i potem koniec.
U nas jest tak, ze jest podejrzenie PCOS w moim przypadku, ale problem tkwi raczej w moim M, ktorego morfologia po prostu jest tak kiepska, ze plemnik nawet jak bedzie stal przed jajkiem nie rozpozna go i nie zaatakuje. Dodatkowo ma zdeformowane prawie wszystkie a to wszystko dzieki nieleczonej swince.
Takze sytuacja wyjsciowa troche inna u nas ,ale jednak zycie mialo to samo dla mnie w planach. Jako dziecko, gdy rodzice zakonczyli proby o kolejne potomstwo nawet spadl mi kamien z serca, bo czulam sie nie wystarczajaca jak patrzylam z jakim zapalem podchodzili do procedur, jak malo zajmowali sie mna a jak duzo temat in vitro zajmowal u nas miejsca i czasu. Nie to ze nie chcialam miec rodzenstwa, ale jednak cale te procedury odbily sie na mojej psychice wtedy. Wiec cieszylam sie, gdy wkoncu temat zamkneli. Aczkolwiek wtedy otworzyli temat adopcji, ktory jednak szybko zostal odlozony. Moze sie do tego tez przyczynilam, ale kiedys znalazlam list niby motywacyjny, czemu oni chca adoptowac dziecko i opis jak bardzo ja chce. Tak sie tym wzburzylam jako dzieciak papietam, ze nikt mnie o zdanie nie pytal a z gory wszystko za mnie ustalil, ze puscilam focha tygodniami. Dzis mysle, ze powinni byli miec inne podejscie do tego, nie ukrywac woli adopcji przede mna, a napewno nie ciagnac mnie po lekarzach od in vitro jako tlumacz, przeciez to wszystko na moja glowe bylo niezrozumiale i za duzo tego bylo. Ale tak, los czasami bywa okrutny :)

Nigdy nie myślałam o tym z tej strony. A faktycznie jesteśmy tak zafiksowane na dziecko, że nie myślimy o tym, że może to być obciążenie dla naszych bliskich. Liczy się tylko osiągnięcie celu. Przykro mi, że rodzice tak Cię przeczołgali. I dziękuję za podzielenie się historią, będę uważać na emocje dziecka przy staraniach o rodzeństwo.
 
Nigdy nie myślałam o tym z tej strony. A faktycznie jesteśmy tak zafiksowane na dziecko, że nie myślimy o tym, że może to być obciążenie dla naszych bliskich. Liczy się tylko osiągnięcie celu. Przykro mi, że rodzice tak Cię przeczołgali. I dziękuję za podzielenie się historią, będę uważać na emocje dziecka przy staraniach o rodzeństwo.
Moje dziecko nie wie że staramy się o rodzeństwo choć był z nami w klinice to kompletnie nie wie po co. Nie widzę powodu dlaczego miałabym informować małe dziecko o problemach dorosłych.
 
Kochane, wszystkim z osobna dziekujemy za słowa wsparcia. Oczywiście, nie składamy broni! Była chwila smutku, ale trzeba stanąć do dalszej walki.
Najważniejsze, że mamy plan działania, który od razu skonsultowaliśmy z panią doktor. Po pierwsze sprawdzamy immunologie - pani doktor sama wspomniała o Paśniku, a po drugie jedziemy do jakiegoś dra Miska z Kielc, który może coś poradzić na mój problem z dostaniem się do szyjki macicy. Niestety takie ciezkie transfery w znieczuleniu na pewno nie pomagają. Więc działamy!
 
reklama
Dziewczyny, pocieszcie mnie jakoś...Jestem prawdziwą weteranką. Mam córke 3,5 letnią z pierwszej próby in vitro- później jeszcze miałam 7 transferów z mrozaczków i albo nic albo CB. Najdłuzej w ciąży byłam w tym czasie 8 tyg. W lipcu powtórzyliśmy procedurę i tylko dwa zarodki tym razem ( 4 lata temu 11!). Zarodek 3 dniowy, 10 dpt- beta 32, 12 dpt beta 70...no miałam nadzieje na chociaż powyżej 100. Ostatnio przy niskich wartościach bety poroniłam...Czy któraś zna jakieś zdrowe ciązę z tak niskich bet...Wiem, ze panikuję...ale uwierzcie mi mam już zrosty na żyłach...jak pomyślę o tym, ze wszystko zaczyna się od nowa...to mi słabo.
 
Do góry