reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Kto po in vitro?

Ja też mam nadzieję :) u mnie w pierwszej procedurze u dr. była ciąża , niestety na krótko.
Naprawdę ...?przykro mi ale z drugiej strony coś się zaczęło i tu jest nadzieja na pozytywny kolejny transfer. Ja mam niby dobre zarodki w 3 dobie ale nic nie pozostaje do stadium blastocysty tetaz miałam miesiąc przed scraching endometrium. I dwa razy wlewy z intralipidu po raz pierwszy. Ale nie miałam Ah ani embrioglue lekarz mi odradzil.a u Ciebie jakie były zarodki we wcześniejszym transferze ? Miałaś zlecone to co Ja ?
 
reklama
O widzisz, jeszcze możesz liczyc na naturalsa a ja przy moich niedroznych jajowodach to dupa zbita. No mowie Ci to byla masakra, tyle tylko ze za ten czas odlozylismy wiecej kasy i polevielismy na Korfu choc z uwagi na ograniczone fundusze wybrałam najtanszy hotel i okolica byla do dupy i srednio zadowolona wrocilam

Kurcze tez bym sie przejechala na wakacje. Ale wiadomo. Czlowiek mysli "wtedy nie bo stymulacja, wtedy nie bo punkcja" itd...

Oj Kurcia...nie smutaj. Odpocznij od tego wszystkiego. Wyciągaj rower, rolki, kijki czy co tam masz i bij rekordy. Załóż ogródek w ogrodzie lub posadź kwiatki na balkonie. Przeczytaj "Krzyżaków" ;) Naucz się 20 nowych słówek dziennie. Odnów kontakty ze starymi znajomymi. Załóż sobie jakiś cel nie związany z dzieckiem a zobaczysz, że czas Ci przeleci raz dwa:)
Nawet kasą możesz szastać bo całą wyprawkę przejmiesz po szwagierce:D

A no rolkuję i roweruję :D
 
Kurcze tez bym sie przejechala na wakacje. Ale wiadomo. Czlowiek mysli "wtedy nie bo stymulacja, wtedy nie bo punkcja" itd...



A no rolkuję i roweruję :D
Gdyby nie perspektywa urlopu i raz w roku urlop w cieplym miejscu, to bym tu z wami nie pisala, bo od dawna byla bym w dobrze zamknietym, miekkim pokoju bez klamek. To moze sie wam wydac glupie, ale urlopy trzymaja mnie przy zyciu. Starania o dziecko sa dla mnie bardzo wazne, ale niestety nie udaja sie, a urlop w moim ukochanym La Ciotat jeszcze niegdy mnie nie zawiodl, a tez daje szczescie, i w zasadzie jest jedyna odskocznia jaka zostala mi z normlanego zycia.
 
Współczuję wam dziewczyny, większość z was przeszła przez tyle że aż się to w głowie nie mieści. Jesteście na prawdę silne babki. My z mężem chcieliśmy zostać rodzicami od zawsze. Odkąd się poznaliśmy i zamieszkaliśmy razem zaczęliśmy starania. Na początku wiedziałam że nie udaje się od razu, że to potrwa nawet kilka miesięcy zanim zobaczymy upranione dwie kreski. Po roku każda kolejna miesiączka powodowała płacz i załamanie. Podejżewaliśmy że coś jest nie tak ale baliśmy się to sprawdzić. Tak minął kolejny rok. Płacz i poczucie niesprawiedliwości kiedy w rodzinie lub u znajomych rodziły się kolejne dzieci. Nie potrafiłam na nie patrzyć. Za każdym razem kiedy widziałam dziecko lub kobietę w ciąży w reklamie czy gdziekolwiek, wywoływało to we mnie wielkie poczucie żalu. Taką pustkę. Od tego czasu minęło pięć lat. Trzy lata temu dowiedzieliśmy się że in vitro to jedyna droga. Za dokładnie 3 i pół miesiąca zaczniemy swoje starania o największe szczęście, o nasze marzenie. Jedynym pozytywem tej sytuacji są moje relacje z mężem. To wszystko umocniło nasz związek, rozumiemy się bez słów i jesteśmy dla siebie nawzajem wsparciem. Cieszę się też że was znalazłam, może nie udzielam się za bardzo ale nie mam zadnego doświadczenia, a wy tutaj jesteście kopalnią wiedzy :)
 
Sytuacja identyczna jak u mnie w rodzinie... No jakbym o swoim bracie i bratowej czytala... Masakra ze nie dosc ze musimy przez to wszystko przechodzic to jeszcze mamy patrzec jak innym wszystko co sobie zaplanuja wychodzi... U mnie w rodzinie jest duzo dziecia - wszystkie kocham i uwielbiam sie nimi zajmowac. Dopiero potem w nocy placze ze szkoda ze to nie z moim dzidziusiem sie bawilam - ze byloby tak cudownie... Kochane musimy wierzyc ze na nas tez czeka szczescie :):):)
Wiesz ja ogolnie tez na swoje życie nie narzekam , stać mnie tez żeby kurier codzinnie przyjeżdżał z paczkami czy na nowe ciuszki ... ja poprostu jestem skromniejsza i swoje już w życiu przeszłam . Mam większy szacunek do ludzi którzy mnie otaczają , do pracy i pieniędzy.U mnie akurat jest tak ze bratowa przyszła z biedy , matka jej tez tylko ciuszki z bazaru ale na pokaz wypić lubili razem z ojcem a dzieciaki ciotka bezdzietna chowała ... teraz ona w swoim dorosłym życiu tez żyje tylko chwila , jak to mówią „ z dziada na Pana” brat zarabia kasę maja to łatwo się ja wydaje ... wszystko tez tylko żeby się pokazać jaka to ona niby kasiasta.
A co do nas to jestwm przekonana ze dla każdej starającej sie zaświeci słońce i wtedy będziemy najbogatszymi kobietami na świecie ... z bobikiem u boku
 
Cześć dziewczyny pisałam wczoraj ze plamilam dziś już nie na ta chwile wszystki dobrze 23dpt ale piersi do wczoraj były nabrzmiałe jakby miały wybuchnąć a dziś jakby uszło z nich powietrze :?'(.... strasznie siw boje zapisałam się na usg na 16.00 dziś .... ale stres niesamowity
 
@Maryanka kochana przykro mi, że usłyszałaś stresujące wieści. Mam jednak nadzieję, że to tylko defekt kosmetyczny i kolejna wizyta przyniesie ulgę dla serca. To zawsze boli i stresuje kiedy wiesz, że Twoje bobo będzie czekał jakiś zabieg czy operacja, ale najważniejsze, żeby ta wada nie łączyła się z innymi. Trzymam mocno kciuki i szczerze wierze w dobre wieści!

sorki dziewczynki, że się ostatnio mniej udzielam, ale coś mi na głowę siadło. Jakoś mnie to czekanie na procedurę dobija, że pomału opadam z zapału do walki i zapominam o co walcze. Jak się człowiek kłuje tymi igłami to ma motywację i chęć i poczucie, że coś robi. A ja nie robię obecnie nic poza czekaniem na badania immuno i czuję się jakby pierwsza procedura nigdy się nie wydarzyła.
W dodatku szwagierka zaraz ma połówkowe. A pamiętam, że jak nam powiedzieli o ciąży to byłam tuż przed drugim transferem. I teraz ona już tak daleko, a ja dalej nigdzie... Przepraszam za smęty.
Dziękuję również liczę na to, że jutro dowiem się lepszych wiadomości. Straszne to przykre po prostu dla mnie. Za Ciebie trzymam mocno kciuki oby kolejny tranfer był dla Ciebie udany :)
 
Kochana, nawet sie nie probuje domyslac przez co teraz przechodzisz, ale mysle ze @shaggy naprawde nie miala nic zlego na mysli. Tylko napisala jak u niej bylo. Ja to odebralam jak podzielenie sie swoimi przejsciami, a nie jako atak na Ciebie.. wiadomo, ze i tak najwazniejsza bedzie wizyta u genetyka i Wasze pozniejsze dzialania..
Trzymamy tu wszystkie mocno kciukiza Ciebie! [emoji173]
Cała ta sytuacja kosztuje mnie dużo wysiłku dlatego jestem w rozsypce i kiedy shaggy napisała że jej dziecko miało wady po prostu scięło mnie z nóg.
 
reklama
Od dawna nie przypominalam sobie tego jak to u mnie bylo. Moj mechanizm obronny pozostawil w glowie fakt, ale na szczescie szczegółów za często mi nie podsuwa. Tez doszlam tak jakos do 7 czy 8 tygodnia. Bylam mloda, szczesliwa, mialam ochote wykrzyczec calemu swiatu ze jestem w ciazy. Mniej wiecej juz w terminie spodziewanej miesiaczki robilam bete, czekalam na ta chwile tez kilka ladnych lat, juz chwile po mojej 18. postanowilismy ze chcemy miec dziecko, ale nie wychodzilo. Wiec zrobilam bete, wtedy jeszcze bylam jedna z tych szczesliwych nieswiadomych, ktore mysla ze test ciazowy a juz beta napewno, to stu procentowa pewnosc, a cala reszta nie jest taka ważna. Pozniej zaczelam plamic, dostalam progesteron i w zasadzie przez ponad dwa tygodnie, co dwa, trzy dni jezdzialam do lekarza. Troche sie stresowalam ale raczej malo co, przeciez skoro w koncu zaszlam w ciążę, nie moglo przydarzyc sie nic zlego. Jaka ja bylam mloda i glupia. W koncu lekarz poinfirmowal mnie o pustym jaju plodowym.U nas granicą że tak sie zdarza miało byc trzecie poronienie, ale ze sila walki jest i lekarza tez spoko mialam juz przy drugim wyslal nas do kliniki, niestety do trzeciego pozniej tez doszlo.

Moja mama też kiedyś pierwszą ciążę poroniła, później urodziła dwie córki więc mam nadzieję, że faktycznie był to przypadek. Na razie to modlę się, żeby w ogóle w tą ciążę w końcu zajść bo od tamtej sytuacji minęły 2 lata i nic z tego jak do tej pory.
 
Do góry