Dziewczyny! Prosze o rade, opinie, bo ja juz sama nie wiem co robic... Jak wiecie 29 grudnia okazało sie, ze serduszko mego dziecka przestało bić. Do 5 stycznia za rada dr Z czekałam na samoistne poronienie. Nie nastąpiło wiec 5.01 dostałam w klinice środki poronne - zeby to stało sie w domu. Miało ruszyć po 4 tabletkach, nie ruszyło. Po kolejnej dawcę sie rozpoczęło. Zgodnie z instrukcja pani dr te tabletki poronne brałam dwa razy dziennie. Miałam sie oczyścić całkowicie. Tak sie nie stało i w ostatni poniedziałek miałam łyżeczkowanie. Jak to mowi pani dr „3 ruchy łyżka”... Po zabiegu od razu leciało sporo krwi. Potem było plamienie. W sobotę znowu lunęło. Tak ze aż napisałam sms-a do pani dr. I ona nakazała mi wziąć resztę tych tabletek poronnych. Nie zrobiłam tego bo w czasie tego niekończącego poronienia zezarlam juz 28 tabletek tego gów.. To nie sa tic taki wiec boje sie jeść garściami te pigułki. Od wczoraj pobolewa mnie brzuch, a plamienie praktycznie ustało. Pani dr pisze mi ze sugerowałaby mi jednak łykać 2 tabletki na noc tego dziadostwa. Dziewczyny. CO JA MAM ROBIC? Łykać Arth****? Nie martwić sie pobolewaniem bo tak moze byc? Iść do innego lekarza? Mam juz taki mętlik w głowie i jestem tak wymęczona tym wszystkim... Dzis mija miesiac od dnia kiedy dowiedziałam sie ze dzidziuś umarł. Miesiac. A ta historia wciaz trwa... Czy to sie kiedys skończy?
Wysłane z iPhone za pomocą Forum BabyBoom