reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

reklama
Chcialabym zebys miala racje... dobija mnie to, ze wszystkie te "ciazowe" objawy minely... nawet piersi mnie juz nie bola. Tamtym razem choc na wczesniejszym etapie to bylo zupelnie tak samo. Moze zeswirowalam ale przeczucie rzadko mnie myli... ile bym tych bet nie robila - jedna czy milion - to to i tak od poczatku gdzies w glowie siedzi.
Zrób tak, daj sobie spokój dziś rano z forum i z nami - co ma byc to bedzie.
Idź na betę i wróc do nas z wynikiem. Bedziemy ci gratulować albo cię pocieszać, albo jakiś grupowy wyjazd do Krakowa zorganizujemy :)

Przypominam, że na piwo do Torunia jesteśmy wszystkie zaproszone ;)
 
Zrób tak, daj sobie spokój dziś rano z forum i z nami - co ma byc to bedzie.
Idź na betę i wróc do nas z wynikiem. Bedziemy ci gratulować albo cię pocieszać, albo jakiś grupowy wyjazd do Krakowa zorganizujemy :)

Przypominam, że na piwo do Torunia jesteśmy wszystkie zaproszone ;)
Jestem chętna na te piwo w Toruniu nie byłam a podobno bardzo ładne miasto ;) mogę nas zawieźć bo lubie jeździć miłego dnia ;)
 
Chcialabym zebys miala racje... dobija mnie to, ze wszystkie te "ciazowe" objawy minely... nawet piersi mnie juz nie bola. Tamtym razem choc na wczesniejszym etapie to bylo zupelnie tak samo. Moze zeswirowalam ale przeczucie rzadko mnie myli... ile bym tych bet nie robila - jedna czy milion - to to i tak od poczatku gdzies w glowie siedzi.

Trzymam kciuki, żeby dzień szybko minął i żebyś mogła cieszyć się wspaniałym wynikiem i pięknym przyrostem. Tak już z nami jest: inne dziewczyny pocieszamy i dajemy Im nadzieję w każdej sytuacji (nawet, gdy zdrowy rozsądek podpowiada inaczej), ale jak same mamy wątpliwości co do własnej osoby to żadne pocieszenia nie docierają i widzimy wszystko w ciemnych barwach. Ale to chyba normalne. Szczególnie po złych doświadczeniach. Mam jednak nadzieję, że z każdym dniem będzie lepiej i złe przeczucia będą odchodzily w niepamięć
 
Podziwiam Ciebie ze masz taka determinację do walki przykre jest to co wam sie wydarzyło bardzo mi przykro ale widać że jesteś bardzo silna kobieta mi czasem tego brakuje i wezmę przykład z Ciebie jak można być silnym a synek czuwa nad Tobą i zawsze będzie w twojej pamięć moja mama była w ciąży bliźniaczej i jedno z bliźniaków w 7 miesiącu przestało sie rozwijać i obumarlo i chodziła z ciąża do 9 miesiąca bo nic sie nie działo z drugim plodem i urodziła najpierw żywego mojego brata a potem drugiego brata ale niestety nie żył więc przyszliśmy w rodzinnie też koszmar mama najbardziej bo chciała zobaczyć swoje dziecko boli to bardzo niestety
Wyglada na to, ze rzeczywiscie jestem silna ale to tez zasluga ksiedza (Polaka, mieszkam na granica). Udalo mi sie trafic na wspaniala osobe a jego numer znalazlam w internecie. Juz 3 dnia po porodzie synek mial chrzest w szpitalu. Lekarze dawali mu kilka dni zycia.. Byl tak silnym dzieckiem, ze dal rade az 4 miesiace, jeden dzien, 8 godzin i 27 minut. Przez ten czas wielokrotnie byly akcje ratunkowe a moj maluszek dawal rade do mnie wracac.. Na rece moglam go wziac dopiero po 2 tygodniach.. takie slabiutkie bylo jego serduszko i przez to caly organizm, bo nie dostawal wystarczajacej ilosci tlenu. Prawie miesiac byl pod respiratorem, potem wzmocnil sie na tyle, ze mogl funkcjonowac juz z maska tlenowa ale aparat dalej musial monitorowc jego oddechy i wspomagac w razie potrzeby. Moment podlaczenia syna do maski byl dla nas sukcesem i szczesciem, bo moglismy bez obawy brac go na rece i " normalnie" sie nim opiekowac. On uwielbial to i stale domagal sie do mamy. Nie udalo nam sie opuscic szpitala, chociaz byl taki plan. Lekarze zebrali zespol 7 pielegniarek, ktore mialy z nami opiekowac sie synkiem w domu, bo potrzebowal fachowej opieki calq dobe, aparat tez mielismy dostac od szpitala. Niestety nie doczekalismy wyjscia ze szpitala, chociaz tak bardzo chcialam zabrac go do domu chociaz na pare dni.. Mimo tej calej tragedi jestem wdzieczna, ze dane mi bylo byc prawdziwa mama chociaz ten krotki czas. Wiem, ze synek dal rade dla nas, mialam chwile czasu, zeby go poznac i pokochac bezgranicznie. Ksiadz byl z nami od samego poczatku, odwiedzal nas przez ten caly czas i zegnal z nami naszego Aniolka, bo odprawial tez pogrzeb. Do tej pory sie spotykamy. To tez dzieki niemu postanowilismy sie nie poddac i wrocic po nasze dzieci. Jesli Bog pozwoli zabiore wszystkie 3 zarodki. Nigdy nie bylam mocno wierzaca ale cuz innego mi pozostalo jak wierzyc, ze kiedys wszyscy sie spotkamy a moj Skarb byl tak cudowny, ze Bog postanowil go zatrzymac dla siebie..
Paulinka, to co przezyla Twoja mama jest strasze i bardzo mi przykro, ze to Was spotkalo.. Wierze mocno, ze kazda z nas doczeka szczesliwego zakonczenia pomimo wszystko. Trzeba walczyc i wierzyc, bo wiara czyni cuda.
Zakoncze juz ten smutny temat i zycze Wam Kochane milego dnia.
 
QUOTE="misis188, post: 15621135, member: 166183"]
Boże... mam identycznego tyle że wąsy ma obciete:) Kocham go bardzo i też jest czlonkiem rodziny. Był zanim mąż się pojawił i jak to sam stwierdził "Ten pies ma więcej praw niż ja " cóż i racja :D I każdy zna swoje miejsce :D[/QUOTE]
U mnie jest tak samo :) ale wieczorem jest "walka" po ktorej stronie lozka ma nasza suczka spac, bo kazdy chce miec ja przy sobie :p
 
Wyglada na to, ze rzeczywiscie jestem silna ale to tez zasluga ksiedza (Polaka, mieszkam na granica). Udalo mi sie trafic na wspaniala osobe a jego numer znalazlam w internecie. Juz 3 dnia po porodzie synek mial chrzest w szpitalu. Lekarze dawali mu kilka dni zycia.. Byl tak silnym dzieckiem, ze dal rade az 4 miesiace, jeden dzien, 8 godzin i 27 minut. Przez ten czas wielokrotnie byly akcje ratunkowe a moj maluszek dawal rade do mnie wracac.. Na rece moglam go wziac dopiero po 2 tygodniach.. takie slabiutkie bylo jego serduszko i przez to caly organizm, bo nie dostawal wystarczajacej ilosci tlenu. Prawie miesiac byl pod respiratorem, potem wzmocnil sie na tyle, ze mogl funkcjonowac juz z maska tlenowa ale aparat dalej musial monitorowc jego oddechy i wspomagac w razie potrzeby. Moment podlaczenia syna do maski byl dla nas sukcesem i szczesciem, bo moglismy bez obawy brac go na rece i " normalnie" sie nim opiekowac. On uwielbial to i stale domagal sie do mamy. Nie udalo nam sie opuscic szpitala, chociaz byl taki plan. Lekarze zebrali zespol 7 pielegniarek, ktore mialy z nami opiekowac sie synkiem w domu, bo potrzebowal fachowej opieki calq dobe, aparat tez mielismy dostac od szpitala. Niestety nie doczekalismy wyjscia ze szpitala, chociaz tak bardzo chcialam zabrac go do domu chociaz na pare dni.. Mimo tej calej tragedi jestem wdzieczna, ze dane mi bylo byc prawdziwa mama chociaz ten krotki czas. Wiem, ze synek dal rade dla nas, mialam chwile czasu, zeby go poznac i pokochac bezgranicznie. Ksiadz byl z nami od samego poczatku, odwiedzal nas przez ten caly czas i zegnal z nami naszego Aniolka, bo odprawial tez pogrzeb. Do tej pory sie spotykamy. To tez dzieki niemu postanowilismy sie nie poddac i wrocic po nasze dzieci. Jesli Bog pozwoli zabiore wszystkie 3 zarodki. Nigdy nie bylam mocno wierzaca ale cuz innego mi pozostalo jak wierzyc, ze kiedys wszyscy sie spotkamy a moj Skarb byl tak cudowny, ze Bog postanowil go zatrzymac dla siebie..
Paulinka, to co przezyla Twoja mama jest strasze i bardzo mi przykro, ze to Was spotkalo.. Wierze mocno, ze kazda z nas doczeka szczesliwego zakonczenia pomimo wszystko. Trzeba walczyc i wierzyc, bo wiara czyni cuda.
Zakoncze juz ten smutny temat i zycze Wam Kochane milego dnia.
Poplakalam się[emoji22]

 
reklama
Do góry