Tak też myślałam zrobić, bo to może być chwilowa poprawa i później kozia d....a
Na razie u nich się zabezpieczylismy przy zapłodnieniu.
Tylko tyle,że mój mąż chyba już nie zgodzi na żadne leczenie.
Ledwo jego namówiłam na to in vitro.
Jemu wystarczy jedno dziecko,nigdy nue zgodziłby się adoptować i Az tez raczej nie przejdzie.
Ja mogłabym już dawno adoptować lub podejść do AZ.
Sama tego nie zrobię.
Ja męczę się z tym sama i psychicznie wysiadam ,a jemu na tym nie zależy.
Ból jest ogromny wtedy. Większość z was ma wsparcie w partnerach.
Piękna sobota,mała u babci ,a ja zamiast korzystać siedzę i rycze.
I tylko pozostało mi to forum.
Nikt nie wie o naszym podejściu do in vitro.