Dziewczyny moje ok może trochę się upilam - trzecie piwo
ale chce Wam powiedzieć( i tu się zaczyna
) że niedługo będę świętować z moim mężem naszą 10 rocznicę poznania.I wiecie co wam powiem? Gdzie dawna ja? Gdzie ta namietnosc, beztroska ? ŻYCIE? Ja staję się pomału uzalezniona od in vitro.. już myślę kiedy znowu..A wiem że to chore.odcielam się od rodziny, znajomych żeby 'nie zapeszyc'.nie jestem po prostu sobą.. przestałam cwiczyc, waze 63 kg-nigdy tyle nie wazylam.piec worków cukru ponad norme..robię się dzika na widok dzieci- im mniejsze tym gorzej.Przecież to istna katastrofa! Kiedyś nawet wypatrzyłam kolegę z pracy, o cechach podobnych do mojego męża- a może tak by z nim zrobić dziecko, też niebieskooki blondyn, nikt by się nie zorientowal- wiem ze to chore ale desperacja podpowiada czasem dziwne scenariusze...tak jest naprawdę ze mną czasem źle...A teraz im jestem starsza tym te kopniaki od życia są co raz mocniejsze.