Cześć dziewczyny
Chciałam podzielić się z Wami swoją historią ku pokrzepieniu wszystkich serc. Chciałabym wlać nadzieję w serca dziewczyn, którym wydaje się, że są na straconej pozycji. Gdybym chciała opisać wszystko ze szczegółami pewnie nikt nie chciałby tego czytać, za dużo tego
W skrócie ( na prawdę bardzo wielkim skrócie)...z góry przepraszam jeśli Was zanudzę.
Od 2011r. staraliśmy się z mężem o dziecko. Po odwiedzeniu kilku lekarzy trafiłam do kliniki gdzie stwierdzono u mnie endometriozę (prawdopodobnie zagnieździła się po laparotomii wielkiego mięśniaka w 2010r. ) i cysty czekoladowe. Przeszłam laparoskopię usunięcia torbieli podczas której okazało się, że to endometrioza IV stopnia, wnętrzności zlepione w kulkę. Przez kilka miesięcy brałam: Visanne, Decapeptyl Depot oraz czopki przeciwzapalne by w ogóle można było przystąpić do kolejnej operacji, tym razem laparotomii. Niestety jajnik przyrósł do jelita i nie udało się go odkleić. Kolejne lata to dojazdy 700km do kliniki, dni i noce spędzone w pociągu, walka z bólem od endometriozy, z bólem jelit, zastrzyki z Decapeptylu, nieudane dwa podejścia in vitro, hiperstymulacja. W międzyczasie choroba nerek, problemy z kołataniem serca, guzek na piersi, a jak już było ok to okres nagle się zatrzymywał i przyczyną niestety nie była ciąża...problem na problemie które ani trochę nie przybliżały mnie do upragnionego macierzyństwa. Gdy udało się wszystko w miarę okiełznać postanowiliśmy z mężem znów spróbować in vitro. Niestety okazało się, że torbiele postanowiły zagościć na dłużej i żadnymi tabletkami ani zastrzykami nie mogliśmy się ich pozbyć. Na jednej z kontroli okazało się, że po 6 latach przypałętał się znów mięśniak, dokładnie w tym samym miejscu...byłam załamana, myślałam, że to koniec, że już nigdy nie pozbędę się tych problemów, nigdy nie podejdę do in vitro i nigdy nie będę miała dzieci... aż tu szok...lekarz podjął decyzję o transferze mrożonych zarodków 02.12.2016r. pomimo nieschodzących torbieli i mięśniaka. Myślałam, że oszalał, no wariat jakich mało ale nie sprzeciwiłam się, bo mu ufam i wiecie co? jestem w 14tyg ciąży. Jak się dopiero tydzień temu okazało... ciąży bliźniaczej
nie wiem czy to cud, czy nauka...wszystko jedno jak kto to nazwie, ale pamiętajcie "Bo wszystko jest możliwe, a niemożliwe wymaga po prostu więcej czasu. ". Miejcie nadzieję :*