Ano niestety. Takie realia.... nie wszedzie tak jest ze trzeba wozic komorki ale w szpitalu gdzie mialam punkcje nie ma laboratorium embriologicznego.
Tak wiec oprócz stresu z samym pobraniem komórek doszedł jeszcze ten zeby dojechać z miejsca na miejsce z kuferkiem podłączonym pod wejście na zapaniczke. Jechał biedaczek jak z dusza na ramieniu i po takim stresie sam musiał oddac nasienie wiec....:/:/:/ teraz nawet niechętnie o tym mówi.
Dodam ze przez cały czas trwania mojego leczenia nie przypominam sobie żebym miała robione jakies badania hormonalne pod względem najważniejszych kobiecych hormonów czy prolaktyny.
Natomiast wczoraj musiałam jechac na krew zbadać chyba wszystkie enzymy wątrobowe, hematokryt, urea, natrium, kalium...nie wiem nawet po co
Każda wizyta wyliczona co do minuty, często jest tak ze nie zdążę o wszystko wypytać, a potem szperam pol dnia w internecie. Nie czuje sie z ich strony doinformowana. Wiecej dowiedziałam sie z forum