Wiecie zeby ona siedziala u nas to jeszcze bym to przelknela, nasz maly ma swoj pokoj pelen zabawek i wiem ze by sam sie pobawil. Wiem ze jak by zglodnial sam by powiedzial, pokazal ze chce juz jesc, u nas wie gdzie jest pieczywo, szynka itd. A tam pojdzie, tesciowa posadzi go przed tv, da mu ciastka, paluszki i on juz nic wiecej nie zje. Nie wyjdzie z nim na spacer, bo ma przewiany bark. Ona przy nim nie pali, ale pala w calym mieszkaniu i ona mysli ze jak zapali w pomieszczeniu obok to juz to za prog nie poleci, oni pala non stop, wiec tam w powietrzu jest ten dym, okna.nie otworzy, nie wywietrzy, bo jej zimno, noz ***** rece opadaja. Ja mam wrazenie ze walcze z wiatrakami... z tej calej awantury, to mam taki bol brzucha :/ ja wiem, ze nie moge sie denerwowac, ale chodzi o mojego synka. Ja mam wrazenie, ze ona nas traktuje jak dzieci, a nie jako doroslych ludzi, pracujacych i wychowujacych dziecko... do niej zadne argumenty nie docieraja, ona wie najlepiej i koniec. I jak tylko mamy inne zdanie czy mowimy zeby z naszym dzieckiem postepowala tak czy siak to ona od razu sie obraza, dorosla baba, i mowi co Wy myslicie ze ja dzieckiem nie potrafie sie zajac? I jeszcze ma argument, ze moja mama bierze go do siebie, owszem bierze, ale nie pali sie w mieszkaniu, gotuje mu zupe, zabiera go do lekarza, na spacer, przebiera, myje, karmi...