No i jak zwykle ja się wywnętrzam na tym wątku
Dziś znowu "teściowa" mnie doprowadziła do wqrwu zewnątrzoponowego
Poszliśmy do "teściów" na obiad. Przedtem byliśmy jeszcze na krótkim spacerze (bo pocałowaliśmy klamkę o 14, gdyż drodzy rodzice P. pojechali gdzieś i "stracili poczucie czasu", więc obiad zaczął się 40 minut po wyznaczonym czasie...
), na którym Pszczoła zasnęła snem kamiennym. Nie obudziła się przez następne prawie 1,5h, więc spokojnie mogliśmy zjesc i pogadać, i nawet powiem Wam, że juz zaczęłam myślec, że "tesciowa" się naprawiła, bo tak miło sobie gawędziłysmy
Ale jednak nie
Po godzinie z kawałkiem zaczęła krazyć jak sęp wokół śpiącej Pszczoły, niby przez przypadek postukując, chrząkając itp., az w końcu zapaliła nad małą lampę, reflektor prawie, powodując gwałtowną reakcję mojego dziecka i otwarcie przez nie oczu. W normalnych warunkach pszczoła dalej cięłaby komara,ale ta wredna starucha z miejsca ją chwyciła w swoje szpony i zaczeła podrzucać, piszcząc "U babuni jesteś, u babuni!". Pszczoła w ryk, na pewno ze strachu z powodu "atrakcji", a poza tym pewnie skumała co za potwór ją wyrwał ze snu
. Szlochała strasznie, z każdą chwilą intensywniej, więc powiedziałam, że ja wezme i uspokoję, zwłaszcza, że mała patrzyła na mnie tak żałosnie, że az mi serce pękało:-
-(. Podchodzę, wyciagam ręce, a teściowa w tył zwrot i pieprzy, że mi jej nie da, bo juz miesiac wnusi nie widziała (gwono prawda, 2 tygodnie niecale) i musi się nią nacieszyć. Ja na to, że zaraz jej ją oddam, tylko się uspokoi, bo się przestraszyła przecież. A "teściowa" jakby ogłuchła. Aż miałam jej ochote przypieprzyc
Na "szczescie" pszczoła weszła na swoje słynne "wysokie C", przy którym w uszach aż wibruje, a nasza Gandzia jak to słyszy, chowa się pod stołem;-), wiec tesciowa lekko spanikowała i wcisnęła mi w rece dziecko ze słowami "No tak! Matka cie trzyma ode mnie z daleka, to mnie nie poznajesz..." Zajełam się Maja, a P. zaczał tłumaczyc matce, że mala taka marudna ostatnio, bo zeby jej ida i poza tym szczepienie miała we wtorek, itd. Jak tylko dziecko sie uciszylo znowu ta bzdziagwa się pojawiła, wiec z ciezkim serce jej oddałam Pszczołe, która od razu zrobiła rogala, ale na szczescie nic dalej z tego nie wyniknęlo. Za to cały czas na mnie patrzyła, jakby chciała powiedziec "help":-( A teściowa debilka w pewnym momencie zaczela małej głowkę na siłe przekręcać mówiąc "Nie patrz na matkę, na babcie patrz! Matka cie nie chce! A babcia cie kocha." No żesz qrwa mać! Co za pi.da! Na razie Maja moze nie rozumie co sie do niej gada, ale jak ta sucz w przyszłosci bedzie tak pierd.lić, to moje dziecko bedzie grubo przerażone:-
no:
Musiałam pojsc do kibla, bo myslałam, ze nie wyrobię
Wracam, patrze, a tesciowa stoi z mala 1 metr od telewizora, tak, że dzieciak centralnie w ekran sie gapi i durna starucha sie cieszy, że takie małe dziecko oglada telewizje
Kuzwa, a jak ma nie ogladac, jak ma twarz tak blisko, a poza tym kolorowe, rusza sie, wiec ja to interesuje... Poprosiłam, zeby się odsunela, bo ogladanie z takiej odleglosci szkodzi doroslemu czlowiekowi, a co dopiero takiemu małemu brzdacowi... Z niechecia mnie posluchala i oczywiscie powiedziala, niby do pszczoly, ze jak bedzie sama u niej zostawac, to i tak sobie beda ogladac TV. Jej niedoczekanie, qrwa!
W pewnym momencie moje dziecko zaczelo wpychac sobie piastki do buzi, powodujac tym slinotok, na co "tesciowa", że na pewno głodna. Ja, że niemożliwe, bo sie najadła jak bak niecałe 2h wczesniej, wiec malo prawdopodobne i ze to od tych zebow. Ona (chwile wczesniej P. wspominal o zebach...
), ze jakie zeby, przeciez dzieciom rosna dopiero w 5. miesiacu. Ja jej, ze Mai juz sie zabkowanie zaczyna, co potwierdzil pediatra i moja mama stomatolog. I mowie jej znowu o tym marudzeniu, wpychaniu do buzi wszystkiego itp. przez mała, i głupia powiedziałam, że parę razy w celu uspokojenia m.in. po szczepieniu, musiałam małej zapodac czopek homeopatyczny. Na co "tesciowa" zrobila oczy jak spodki i zaczela lamentowac, ze dlaczego ja dziecko TRUJE
Zaczelam tlumaczyc, ze nie truje, bo to homeopatyczny lek, nie szkodzi malej, a dzieki niemu sie tak nie meczy. A stara chyba nie skumala, bo dalej w tym samym tonie, ze "biedna Maja, matka ja szprycuje lekami i jeszcze jakies nieszczescie bedzie, marskosc watroby itd" Boshe, tego juz bylo za duzo na moja mala glowe
, powiedziałam do P., że musimy isc juz, bo pora karmienia sie zbliza, poza tym ciemno juz i zimno, a ja musze Pszczole karmic na lezaco, bo wtedy nie lyka tyle powietrza (wymyslilam to oczywiscie
) i że zawsze przy tym zasypia (co jest akurat prawda;-)). Oczywiscie tesciowa zaczela marudzic, ze jak to, tak krotko bylismy, ze nawet sie nie nacieszyla Mala,i że przyjdzie w takim razie do nas JUTRO
Na szczescie P.w pore zareagowal i powiedzial, ze jutro nas nie bedzie, bo musimy pojechac do gdanska, zebym mogla zaglosowac, a przy okazji na obiad do moich rodzicow (a nigdzie nie jedziemy
). Ufff...
Az mnie glowa rozbolala po dzisiejszym dniu, a raczej kilku godzinach z ta jaszczura. Jak wygram w toto-lota, to fundne jej chyba operacje przeciecia jakiegos polaczenia miedzy polkulami mozgowymi, zeby sie nadawala do wspolzycia, przysiegam! A po raz kolejny ciesze sie niezmiernie, ze nie jestesmy z P. malzenstwem, bo bym musiala do niej mowic "mamo", brrrr.. Nigdy w zyciu!