Ufff...pufff....
Co robilam od rana?
Upieklam blache szarlotki, zrobilam goąbki, usmazylam kotlety, do tego kartofle, dowieźli 20 kg truskawek, obralysmy z teściową, zasypane cukrem, teraz skonczylam porzadki( prawie, lazienki nie ruszylam jeszcze..) czeka zlozenie wyschnietego prania...podlanie balkonowych kwiatow...uspienie i wymycie dzidzi- tzn wymycie i uspienie...
Poza tym bylam w gosciach, specyficznych, jak czytalyscie " dwa ksiezyce" Kuncewiczowej to zrozumiecie, jak nie, sprobuje opisac. Bylam u mieszczuchow, ktore zrobily sobie dacze z wiejskiego domku...bardzo artystycznie, bardzo inteligencko, bardzo snobistycznie..to byly takie imieniny na których o Justynie Sienczyllo mowilo sie Justynka, o wojcie Kubus, o miejscowym bogaczu ( 30 najbogatszy Polak_)- Sieroża....
Byl historyk z zona, byl zeglarz Szafranski, dyrektorka prestizowego liceum, kilku lekarzy, ksiaze tatarski, pisarz, babiarz i alkoholik, byl wlasciciel hektara szklarni, jakas poetka, jakis pisarz, jakis aktor...
Pani domu, 60 letnia lekarz dermatolog chodzila z roza wpieta we wlosy w cyganskiej spodnicy, wszyscy jedli zajaca, smalec i korniszony, pili morze alkohol i rozmawiali o sprawach blahyh i uroczych....na wieczor pochodnie, ognisko, wszedzie stoliczki, stoliczeczki, hi hi, ha ha, pieknie...ach, woz z sianem przejechal- co za folklor! Ach, prawdziwy chlop na furze! Ach!
A miejscowi okreslają to krotko- waryjoty przyjechaly.... ;D
Ja jestejm miejscowa poetka, tak mnie przedstawiano. I gdybym nie lubila pani domu Janeczki ( to ta szalona 60 z roza), to bym ja udusila chyba...
Miejscowa poetaka...dobrze, ze nie miejscowy aborygen....
Ach! Poetka! Pani...hm..pani pisze? Tu, na wsi! Ach, jakie to urocze!
Chcialam powiedziec, ze umiem po polsku, wiem, kto to Platon i sama obieram ziemniaki, ale nie zdazylam...za to zaprzyjaznilam sie z zona historyka i znalazlysmy wspolny temat- czym truć mszyce... ;D ;D ;D
Pozdrawiam melancholijnie.
Miejscowa poetka Kalina.