Natalunia- to chyba coś wisi w powietrzu.Od wzoraj ze swoim też mam na pieńku. On twierdzi, że się stara jak może...ja twierdzę ze nie robi nic jak ja nie chodzę za nim i po 10 razy nie wyjęczę,żeby coś zrobił...no i on zawsze po nocy taaaki zmeczony....a jak mała płacze czy ja karmię i wstaję po pare razy to nic przecież nie słyszy...tylko chrapie jeszcze głośniej, więc nie bardzo rozumiem czym się meczy, może to się udziela? Tak wogóle to dopiero teraz widzę, że jestem z tym wszystkim sama- chociaż on twierdzi, że nie mam racji, bo przecież pomaga, stara się...ech. Pocieszam się,że może jak Ola będzie większa to się to zmieni, będzie łatwiej...
Wczoraj z jego gadki wynikło tylko jedno: on jest zmęczony i powinnam docienić to, ze on pracuje na nas... Ja to doceniam i nie proszę o zmywanie, prasowanie, pranie czy odkurzanie. Tylko chcę, żeby po sobie sprzątną ze stolu i nie rozwalał ubrań. A w zamian mam awantury. Ja też nie mam lekko: mam studia, Zuzię, pracę (pracuję dla męża charytatywnie piszę mu treść na strony internetowe), dodatkowo rozwiązuję problemy w firmie, w ktorej pracowałam przed macierzyńskim, bo moja zastępczyni nie potrafi prawie nieczego doprowadzić do końca... I ja na to wszystko MUSZĘ znaleźć czas, mimo, że Zuzia śpi 5-10, czasami 20 minut i wstaje i trzeba się nią zająć...