Ja tutaj opisze Wam mój fałszywy alarm
Rano jak wstałąm to pocieklo mi po udach, wlozylam wkładkę i ta po godzinie wilgotna. Zadzwoniłam do gina, kazął d razu do spzitala jechac. Spanikowąłam jak diabli, bo podobnie miaąlm z Mchałem. Tylko to wtedy był 38 tc ale ja myslalm wtedy ze to rozwodnion wydziielina, bo sie spodziewalam ze bedzie plynac a nie tylko wilgotno i do spzitala pojechalam dopiiero po 3 dniach takich atrakcji. Wtedy pęcherz pękł wysoko, wody sączyly się do środka, bo głowka blokowała i dlatego tylko czasami pokapywalo ale jak juz dojechalam do szpitala wieczorem a w nocy urodziłam. To tak na usprawiedliwienie mojej paniki
n wiec jechalam dzisiaj na IP do Warszawy, 40km, musiałam męża z pracy wyciągnąc i teścia z samochodem, także cała wycieczka. 3 lekarzy mnie badalo (jakis mlyn mieli totalny, co chwila ktos inny przychodzil) nie byli zgodnie co do tego co mi sie rano moglo sczyc, bo w poludnie juz sie nic nei saczylo. Miałam 3 usg, kazdy widzial co innego - malo/ średnio/ duzo wód. Ogólnie uradzili ze nie ma pekniecia pecherza i mam sie do domu zbaierac a jakby sie powtórzyło to natychmiast do lekarza. I tyle. A nie, jeszcze mama lekkie rozwarcie (zewnetrzne na opuszek)
dziś mam 100-dniówkę!!!!